menu

Efekt nowej miotły zadziałał w Podbeskidziu. Łęcznianie kończyli mecz w dziewiątkę

26 września 2015, 17:21 | Karolina Dudziak

Sporo emocji mieliśmy w pierwszym sobotnim meczu Ekstraklasy. Górnik Łęczna objął prowadzenie i kontrolował przebieg spotkania z Podbeskidziem Bielsko-Biała, ale ostatecznie nie zdobył nawet punktu.

Efekt nowej miotły zadziałał w Podbeskidziu. Łęcznianie kończyli mecz w dziewiątkę
Efekt nowej miotły zadziałał w Podbeskidziu. Łęcznianie kończyli mecz w dziewiątkę
fot. JAKUB JAZWIECKI/POLSKA PRESS

Początek meczu był zdecydowanie lepszy w wykonaniu zawodników Górnika Łęczna. Gospodarze objęli prowadzenie już w 11. minucie, kiedy po faulu Lukasa Janica sędzia Tomasz Musiał podyktował rzut karny, który został pewnie wykorzystany przez Tomasza Nowaka. 10 minut później sfaulowany w polu karnym gospodarzy został jednak Mateusz Szczepaniak. Arbiter spotkania znowu wskazał na 11. metr, a bramkę zdobył obrońca bielszczan - Adam Mójta. Górnik miał dwie dobre sytuacje, dzięki którym mógł odzyskać prowadzenie, ale gości dwukrotnie przed stratą bramki ratował słupek.

Największe emocje zaczęły się w drugiej połowie. Lepiej znowu rozpoczęli gospodarze. Najpierw z ogromnym trudem Emilijus Zubas wybił strzał Bartosza Śpiączki, a potem Grzegorz Piesio uderzył tuż nad bramką gości. W 58. minucie gola strzelili jednak goście. Mateusz Szczepaniak wykorzystał dośrodkowanie Adama Pazio z prawej strony i zapewnił swojej drużynie prowadzenie.

Zawodnicy z Łęcznej mogli doprowadzić do wyrównania, kiedy zaraz po wejściu na boisko Świerczok postraszył swoimi strzałami bramkarza gości, ale ostatecznie piłka do bramki nie wpadła. Kilka kolejnych minut wstrząsnęło gospodarzami. Najpierw drugą żółtą kartkę zobaczył były napastnik Podbeskidzia Bartosz Śpiączka, a chwilę później to samo stało się z Łukaszem Tymińskim. W międzyczasie na trybuny został odesłany trener Górnika, Jurij Szatałow.

W 91. minucie Podbeskidzie miało jeszcze szansę na podwyższenie prowadzenia, jednak strzał Możdżenia na raty obronił Rodić. Potem goście cofnęli się pod swoją bramkę i całą drużyną bronili korzystnego wyniku. Mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej gdyby nie dwie czerwone kartki dla Górnika. Ostatecznie jednak w swoim debiucie ligowym Robert Podoliński szczęśliwie zdobył 3 punkty. Podeskidzie wygrało w obecnych rozgrywkach dopiero po raz drugi.


Polecamy