menu

Golański: Nadal chcemy współpracować z trenerem Tarasiewiczem

31 sierpnia 2014, 15:02 | Damian Wiśniewski

Korona Kielce przegrała wczoraj u siebie 0:3 z Jagiellonią Białystok i była to już szósta porażka tej drużyny w tym sezonie. Po meczu kapitan kieleckiej ekipy, Paweł Golański, udzielił dziennikarzom bardzo długiej wypowiedzi.

Paweł Golański
Paweł Golański
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news

Paweł Golański zaczął od podziękowań dla kibiców. - Na początek chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy skandowali imię i nazwisko mojego syna Marcela, to dla mnie ogromna sprawa. Jeśli chodzi o mecz, to ciężko to skomentować na gorąco. W pierwszej połowie mieliśmy cztery bardzo dobre sytuacje, z czego żadnej nie wykorzystaliśmy. Potem tracimy dwie bramki w sposób kuriozalny, nie wiem jak to nazwać. Po każdym meczu mówię to samo, w dziecinny sposób tracimy bramki. Niestety, na tę chwilę tak to u nas wygląda. Nie wiem, czy to jest brak koncentracji, fatum, czy może zwyczajnie brak umiejętności. Trzeba jasno sobie powiedzieć, że po siedmiu kolejkach nasza sytuacja w tabeli jest tragiczna. Teraz mamy przerwę na kadrę i każdy z nas będzie mógł sobie indywidualnie przeanalizować ,jakie błędy robi, przemyśleć, co trzeba zrobić w najbliższym. Ja nie dopuszczam do siebie takiego scenariusza, żeby w Kielcach nie było ekstraklasy, ale nasza postawa na pewno jest niezbyt optymistyczna. Musimy w końcu zacząć wygrywać, bo sytuacja robi się fatalna.

- Do straty pierwszej bramki realizowaliśmy to, co powiedzieliśmy sobie w szatni. Tych sytuacji mieliśmy sporo, bramkarz Jagiellonii zagrał chyba najlepszy mecz w życiu. Z kolei my po swojemu, stały fragmenty gry, a potem nieporozumienie Wojtka i 2:0. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że nie z takich opresji można się podnieść. Natomiast zdawaliśmy sobie sprawę, że jeżeli pójdziemy na hura do przodu to Jagiellonia prowadząc dwiema bramkami na wyjeździe nastawi się na kontry i tak w istocie było. Gdyby lepiej poklepali w dwóch, trzech sytuacjach to ten wynik mógłby być dużo wyższy, dlatego nie ruszyliśmy tak do ataku, bo pogrążylibyśmy się dużo bardziej. 3:0 to i tak dla nas wstyd, ale jak mówiłem wcześniej musimy sobie po męsku porozmawiać. Nie może tak być, że sobie gdzieś tam biegamy, staramy się, nikt nie może braku ambicji zarzucić i woli walki. Wiadomo, to jest ekstraklasa i do tego trzeba też dołożyć w pewnych momentach odrobinę jakości i troszkę wyrachowania.

- Kiedy trener Tarasiewicz przyszedł do naszej drużyny jasno przekazał nam, jakiej gry od nas oczekuje. Piłka na poziomie polskiej ekstraklasy nie wymaga nie wiadomo jakich umiejętności i talentu, trzeba biegać i zostawiać serce na boisku. Czasami w naszych głowach tworzą się jakieś pomysły utrudniające nam życie na boisku i tak było też dzisiaj. Ten wynik to katastrofa, ale sama nasza gra, szczególnie w pierwszej połowie nie była taka zła, nie zasługiwaliśmy na 0:2. Nikt z nas nie chowa głowy w piasek, bo jesteśmy mężczyznami i musimy przyjąć każdą porażkę oraz problemy na klatę. Nie jest teraz sztuką pójść do domu popłakać się i powiedzieć „Boże jedyny, co się stało, spadniemy z ligi”. Jeżeli tak postąpimy to nasza sytuacja będzie katastroficzna. Mam nadzieję, że każdy jest na tyle charakternym facetem (mam taką nadzieję), że zrobi wszystko, abyśmy w kolejnych meczach walczyli i zdobywali wreszcie punkty.

Golański uważa również, że nie ma sensu zwalniać trenera Tarasiewicza. - Nie uważam, że ten moment jest najlepszy na zmianę trenera. Wszyscy przegrywamy i wszyscy wygrywamy. W mojej ocenie trener Tarasiewicz jest dobrym szkoleniowcem i to nie jest jego problem tylko nasz. To nie on wychodzi na boisko i nie on popełnia błędy tylko my piłkarze. Trzeba sobie jasno powiedzieć i wziąć to na klatę jako zespół, a nie zwalać winy na trenera, sędziów, brzydką pogodę czy na to, że ktoś wywrócił się na chodniku... Porażki bierzemy na swoje barki i na tę chwilę wygląda to słabo. Takie jest życie. Jeżeli sami się z tego nie otrzęsiemy to będzie bardzo kiepsko. Ja będąc tutaj praktycznie piąty sezon po moim powrocie z Rumunii mogę powiedzieć, że trener Tarasiewicz jest osobą, która daje olbrzymi kredyt zaufania wielu piłkarzom i tak naprawdę nie czują oni dużej presji, tylko wręcz przeciwnie. Trener po jakimś słabszym meczu nie przekreśla jakiegoś zawodnika tylko daje czas, aby mógł się zrehabilitować. Dla sportowców i nie tylko dla piłkarzy jest to ogromnie ważne. Niestety, w naszym przypadku nie przekłada się to na wyniki i tutaj na pewno nie obejdzie się bez męskiej rozmowy, ale tylko i wyłącznie w wykonaniu samych piłkarzy. Musimy sobie sami powiedzieć, jaki na tę chwilę Korona Kielce ma cel i trzeba dążyć do niego wspólnie. Jeżeli zaczną się jakieś dyskusje i szukanie winnych nie u siebie tylko gdzieś wokół, to na pewno nie będzie nam pomagało. Wtedy każda drużyna grając przeciw nam będzie to wykorzystywała.

Kapitan Korony stwierdził jasno, że nie tylko on myśli w ten sposób. - Myślę, że cała szatnia wierzy w trenera. Ja, jako kapitan mogę zapewnić, że rozmawialiśmy o tym i zdajemy sobie sprawę, że wyniki za trenerem Tarasiewiczem nie przemawiają. Ale tak jak powiedziałem, to nie jest jego wina tylko piłkarzy, którzy wychodzą na boisko i nie realizują założeń, które szkoleniowiec nam nakazuje przed meczem. Oczywiście możemy gdzieś tam mieć pretensje do siebie, że nie mamy tego piłkarskiego farta, bo to jest też tak, że jak drużyna, która ma mało punktów i nie wykorzystuje sytuacji to gdzieś to pozostaje w głowach. Nie ukrywajmy, że okazje, które dzisiaj były, w zeszłym sezonie zamienilibyśmy na 2:0, lub 3:0 do przerwy i byśmy to my spokojnie sobie grali. Na ten moment sytuacja jest zupełnie inna i nie będzie łatwo się z niej podnieść, ale tak jak powiedziałem, jeżeli w szatni Korony Kielce są mężczyźni to na pewno w kolejnych meczach damy z siebie maksa i w końcu zaczniemy punktować, aby mieć powód do tego, że jesteśmy mężczyznami.

- Ja nie jestem od zatrudniania i zwalniania trenerów. Nie mi to oceniać, ale jako kapitan Korony Kielce mogę powiedzieć, że chcemy dalej z Tarasiewiczem współpracować. Tak naprawdę to góra o tym zadecyduje i jeżeli postąpi inaczej to w głównej mierze będzie to nasza zasługa. My się pod tym podpiszemy przez słabe wyniki niestety najszybciej żegna się trenera, a nie piłkarzy, którzy są związani kontraktami. Ciężko jest się pozbyć w ostatnim dniu okienka, na przykład 10 zawodników i żeby przyszło kolejnych 10. Tym bardziej, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że na tę chwilę nasza sytuacja w tabeli i organizacja finansowa nie jest kolorowa. I trzeba robić wszystko, aby zostać w tym gronie i w nim się otrząsnąć, bo tak jak mówię, my mamy siłę do biegania na boisku, ale przydarzają nam się takie błędy, że czasami woła się o pomstę do nieba. Nie można takich goli tracić. W każdym z siedmiu meczów, oprócz bramki z Górnikiem Zabrze na 2:0 są one tracone w sposób skandaliczny - zakończył Golański.


Polecamy