Gol Lucasa Piazona na wagę trzech punktów. Schalke poległo we Frankfurcie
Co to był za jubileusz Thomasa Schaafa - piłkarze Eintrachtu Frankfurt uczcili 500. mecz swojego szkoleniowca na ławce trenerskiej w Bundeslidze pierwszym zwycięstwem od sześciu spotkań. W sobotni wieczór na Commerzbank-Arena ofiarą głodnych punktów "Orłów" padło Schalke 04 Gelsenkirchen, przegrywając 0:1 (0:0) po bramce zmiennika Lucasa Piazona.
Źródło: Foto Olimpik/X-news
Ciężko było oczekiwać, żeby piłkarze Eintrachtu i Schalke podjęli rękawicę po tym, co tego samego dnia miało miejsce na stadionach w Monachium i Leverkusen. Tym bardziej, że naprzeciwko siebie stanęły cierpiąca na chroniczną niemoc ekipa Thomasa Schaafa i niepokonana drużyna z Gelsenkirchen, która w ostatnich tygodniach upodobała sobie defensywne podejście do rywali. Sam Schaaf w ogóle nie przewidywał, że we Frankfurcie dojdzie do strzelaniny podobnej do tej z jesieni, gdy Eintracht stracił dwubramkowe prowadzenie i ostatecznie oddał "Die Königsblauen" jeden punkt. – Schalke na pewno nie zagra na "hurra" – opiekun gospodarzy musiał szybko wycofać się z tych słów, gdy jego dziurawa defensywa osłabiona brakiem Zambrano i Andersona musiała radzić sobie nie tylko z Boatengiem i Choupo-Motingiem, ale i "przyszywanym" napastnikiem Marco Högerem, goszczącym pod bramką Kevina Trappa chyba jeszcze częściej od wspomnianej dwójki.
A musiała, bo sam Di Matteo jakby na przekór narzekaniom dziennikarzy zza Odry przesunął wajchę w stronę ofensywy, zarządzając szybkie zdominowanie gospodarzy. Wcześniej eksperci podnosili larum, że zwycięstwo Schalke z Gladbach w zeszłym tygodniu to tylko i wyłącznie wynik uprawiania siermiężnego, brzydkiego i bojaźliwego futbolu z naciskiem na tyły. Inni usiłowali udowodnić, że taki styl narodził się z konieczności i nie miał nic wspólnego z geniuszem byłego trenera Chelsea. O mały włos nie uciszył ich Höger - pomocnik gości w 21. minucie odbył samotny sprint pod bramkę rywali, mijając po drodze dwóch obrońców Eintrachtu. Do pełni szczęścia zabrakło tylko celnego strzału, bo nieszczęśnik z Schalke zdołał jedynie musnąć piłkę czubkiem buta, co pozwoliło Trappowi na odbicie uderzenia. Höger i dobrze naoliwione skrzydła zespołu Di Matteo kompletnie przyćmiły fatalnego Kittela (tydzień po niezłym meczu w Augsburgu zszedł z boiska już w przerwie) - odrobinę aktywniejszy był Aigner, nękający obronę Schalke niebezpiecznymi dograniami. Niebezpiecznymi do momentu, w którym za ich wykończenie brał się niemiłosiernie pudłujący Haris Seferović i wcale nie lepszy Alexander Meier. O dwójce napastników Eintrachtu i ich postawie w pierwszej połowie wystarczy powiedzieć, że najwięcej popłochu pod bramką młodego Timona Wellenreuthera zasiali wtedy, gdy nieopierzony bramkarz dwukrotnie nieopatrznie opuścił swoją świątynię i sprokurował dwa niecelne loby na pustą bramkę.
Eintracht musiał zwijać się jak w ukropie, żeby przeważyć dobrze rozstawionych po boisku gości - przy okazji prawie każdego ataku obrona Schalke niczym rzymscy legioniści błyskawicznie przechodziła w formację żółwia i neutralizowała zagrożenie. Po przerwie nie było już słabego Kittela - zastąpił go wonderkid Lucas Piazon i przez pierwsze minuty tylko przyglądał się, jak to rywale eksploatują sprawdzone schematy. Większość bramek Schalke przed i po przerwie w rozgrywkach padło po główkach, więc nic dziwnego, że goście do znudzenia próbowali sforsować obronę Eintrachtu w ten sposób; kilka minut po najbliższej sukcesu próbie Jana Kirchhoffa trzeba było szybko cofać się do defensywy. Wcześniej rzadko rzucający się w oczy Timothy Chandler jednym dośrodkowaniem skompromitował zarówno skamieniałych stoperów Schalke, jak i niedoświadczonego bramkarza z Gelsenkirchen - zmiennik Piazon strącił piłkę głową obok wyciągniętych ramion Wellenreuthera, tym samym sprawiając Thomasowi Schaafowi piękny prezent z okazji 500. meczu w roli trenera w Bundeslidze.
Gospodarze wzięli sobie do serca efektowną oprawę, zaprezentowaną przed spotkaniem przez kibiców na Commerzbank-Arena i już do samego końca spotkania nie wypuścili z rąk pierwszego zwycięstwa od sześciu spotkań bez trzech punktów. Roberto Di Matteo w przerwach między rozmyślaniem, czy w kolejnym meczu wpuścić do bramki Wetklo kosztem nieszczęsnego Wellenreuthera, wymienił bezproduktywnego Kevina-Prince Boatenga na absolutnego debiutanta Felixa Plattego. Z tego szaleństwa prawie urodziła się wyrównująca bramka, bowiem w końcówce spotkania odważną próbę osiemnastolatka udaremnił dopiero przytomny Trapp. Przez wpadkę we Frankfurcie Schalke straciło miejsce na podium kosztem swojego niedawnego rywala, Borussii Mönchengladbach. Trzy punkty zdobyte na wyżej notowanym rywalu pozwolą piłkarzom szczęśliwego jubilata Schaafa odskoczyć na kilka punktów sąsiadom z Hamburga i Kolonii - zarówno Hamburger SV, jak i 1. FC Köln przegrały w weekend swoje spotkania i mogą prędko stracić Eintracht z oczu.