Głowacki po porażce z Lechem: Czerwona kartka była zasłużona
Prawdziwy emocjonalny rollercoaster zaserwowali swoim fanom piłkarze Wisły Kraków - mimo prowadzenia, w niekwestionowanym hicie 18. kolejki "Biała Gwiazda" uległa Lechowi Poznań. – Czujemy spory niedosyt, bo wszystko miało potoczyć się nieco inaczej – narzekał po spotkaniu Arkadiusz Głowacki.
fot. Ryszard Kotowski
– Często o tym, kto zdobywa trzy punkty w meczu, decydują drobne sprawy. Dziś Lech był dokładniejszy i być może miał więcej jakości – zaczął "Głowa". – Wszyscy czujemy spory niedosyt, to wszystko miało potoczyć się nieco inaczej. Zabrakło nam jakości, spokoju - chyba wszystkiego po trosze, żeby osiągnąć tutaj lepszy wynik.
Tuż po wyrównującej bramce dla Lecha, za faul na Łukaszu Trałce z boiska wyleciał Wilde-Donald Guerrier - osłabieni gospodarze do końca meczu walczyli o pełną pulę, co nie przeszkodziło poznaniakom w zadaniu decydującego ciosu w 84. minucie. – Nie wiem, czy kartka przesądziła o wyniku meczu, ale z pewnością miała spore znaczenie. Nawet grając jedenastu na jedenastu było widać, że jest nam ciężko, że Lech potrafi ułożyć sobie grę – argumentował kapitan "Białej Gwiazdy". – Mimo wszystko, stawialiśmy opór i liczyliśmy to, że uda się zdobyć kolejne bramki. Po zejściu Donalda były momenty, w których nadziewaliśmy się na kontry - serce chciało strzelać gole, zabrakło cierpliwości i spokoju, stąd nasza gra i taki wynik – komentował po końcowym gwizdku. Zdaniem Głowackiego, sędzia nie pomylił się pokazując Haitańczykowi czerwony kartonik. – Uważam, że czerwona kartka była zasłużona. W ferworze walki i całym napięciu często dochodzi do takich spięć, ale tak czy owak kara była jak najbardziej zasłużona – stwierdził.
– Jak uczy nas życie, każde spotkanie jest dla nas ciężkie – odparł wiślak, spytany o szanse swojej drużyny w nadchodzącym meczu z Ruchem. – Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co przyniesie następny mecz. Czasami wszystko układa się dobrze, a czasami nie - dziś wydawało się, że mecz toczy się "pod nas" i będziemy w stanie go kontrolować. Stało się inaczej i teraz trzeba się zastanowić, co zrobić, żeby z Chorzowa przywieźć jakąkolwiek zdobycz punktową – mówił.