Gilewicz: Polskim klubom brakuje stabilności formy
- Polskim klubom brakuje stabilności formy. Nawet tym najlepszym - dwa, trzy mecze grają dobrze, a potem przychodzi dołek... Za dużo w tym wszystkim przypadku i szczęścia - uważa przed startującym sezonem T-Mobile Ekstraklasy Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski.
Przed nami nowy sezon ekstraklasy. Patrząc na wyniki spotkań pucharowych, można dojść do wniosku, że poziom ligi mocno się obniżył.
Moim zdaniem liga ani się nie wzmocniła, ani nie osłabiła. Po prostu puchary dokładnie zweryfikowały możliwości klubów.
Ale rok temu mistrz Polski do końca bił się o Ligę Mistrzów, a dwa polskie kluby przeszły fazę grupową Ligi Europy.
Polskim klubom brakuje stabilności formy. Nawet tym najlepszym - dwa, trzy mecze grają dobrze, a potem przychodzi dołek... Za dużo w tym wszystkim przypadku i szczęścia. Weźmy Legię Warszawa. Kiedy wiosną pokonała Ruch Chorzów, wydawało się, że po prostu musi zostać mistrzem Polski, tymczasem co się stało? Absolutnie nie chcę mówić, że Śląsk Wrocław miał szczęście, ale słabość konkurencji też miała znaczenie. Nie ma dziś u nas takiego zespołu jak kiedyś Wisła Kraków. Jeśli coś się zmienia, to dystans pomiędzy czołówką, a resztą stawki. Ci z dołu ciągle nadganiają.
Ale liczba kandydatów do mistrzowskiego tytułu raczej się nie zmieniła. Legia, Wisła, Śląsk. Kogoś pominęliśmy?
Można by dodać jeszcze kogoś do tej listy, ale na razie skupmy się na czymś innym. Na mechanizmie, który determinuje działanie polskich klubów. Zbyt duża jest u nas rotacja trenerów. Popatrzmy, co działo się w ubiegłym sezonie. Ten jeszcze się nie zaczął, a już mówi się o zwolnieniu Mariusza Rumaka. Posada Oresta Lenczyka też ponoć wisi na włosku.
Choć, jakby się tak głębiej zastanowić, to kim on miał niby walczyć o tę Ligę Mistrzów...
Dokładnie. Powiedziałem niedawno w telewizji, że tak jak czekaliśmy 16 lat na polski klub w Lidze Mistrzów, tak poczekamy jeszcze co najmniej kilka. Na razie to za wysokie progi. Przy dobrym losowaniu polski klub może co najwyżej przebić się do fazy grupowej Ligi Europy, a przy odrobinie szczęścia z niej wyjść. Nic więcej. To efekt polityki prowadzonej przez właścicieli. Ja oczywiście rozumiem, że kluby potrzebują pieniędzy i jak się trafi dobra oferta, to sprzedają swoje gwiazdy. Trzeba to jednak robić z głową. Dla mnie wzorem do naśladowania jest szwajcarski FC Basel. Klub z nie najsilniejszej ligi - grałem w niej, więc wiem, co mówię - ale mądrze zarządzany. Tam nie sprzedaje się piłkarza, jeśli nie ma się kogoś na jego miejsce. Szuka się następców nie tylko pod względem stylu gry, ale również cech charakteru, by zmiana miała jak najmniejszy wpływ na grę zespołu.
Czy po odejściu Waldemara Fornalika Ruch nie straci na jakości?
Początek sezonu może być dla niego trudny, ale myślę, że z czasem się rozkręci. Wśród kandydatów do mistrzostwa na pewno wymienić trzeba Wisłę. Ma trzon drużyny, Genkowa, Meliksona - który ostatecznie został - Sobolewskiego, Głowackiego. Ma też trenera, który dobrze poukładał zespół taktycznie. Ciekawa ekipa powstała w Kielcach, ale nie wiem, czego można się po niej spodziewać.
Sądzi Pan, że Polonia Warszawa zdoła się utrzymać?
Po tym całym zamieszaniu ze sprzedażą klubu na pewno czeka ją bardzo ciężkie pół roku. Nie chcę spekulować, mam tylko nadzieję, że będzie spokojniej, a nowy właściciel nie będzie promował swojej osoby tak mocno jak poprzedni. Pan Wojciechowski jak zaczął, tak skończył.








