menu

Gergo znów asem Lecha! "Kolejorz" wyrwał Ruchowi zwycięstwo

9 listopada 2013, 22:23 | Bartosz Grzelak

Po znakomitym widowisku Lech Poznań ograł na własnym terenie Ruch Chorzów 4:2. Oba zespoły zaprezentowały solidny futbol, który był dobrą wizytówką T-Mobile Ekstraklasy. Nie zabrakło bramek, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz dobrej piłki. To trzeba było zobaczyć!

Do meczu oba zespoły przystąpiły w całkiem odmiennych nastrojach. Gospodarze zaczynali mecz pod sporą presją, ponieważ kibice Lecha lekko mówiąc nie są zachwyceni ostatnimi występami swoich piłkarzy. Z kolei Ruch pod wodzą Jana Kociana nie przegrał jeszcze meczu. Chorzowianie nie dali się pokonać m.in. Śląskowi, Wiśle czy Zawiszy. Trudno było więc wskazać faworyta tego spotkania. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, że po 15 kolejkach oba zespoły sąsiadowały ze sobą w tabeli.

Po blamażu w meczu Pucharu Polski przeciwko Miedzi Legnica trener gospodarzy, Mariusz Rumak, postanowił przemeblować środek pola w swoim zespole. I tak w składzie pojawili się choćby Hamalainen oraz Dimitrije Injac. Na prawą pomoc z defensywy powędrował z kolei Mateusz Możdżeń.

Krótko po tym, jak sędzia Adam Musiał zagwizdał po raz pierwszy wydawało się, że Lech utraci jedno ze swoich najważniejszych ogniw. Podłączający się do akcji ofensywnej Hubert Wołąkiewicz zaliczył niekontrolowany upadek. Pomoc medyków przyniosła jednak efekty i pełniący w tym meczu rolę kapitana Kolejorza zawodnik mógł wrócić do gry.

W 6. minucie mnóstwo szczęścia mieli gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w wykonaniu Flipa Starzyńskiego z futbolówką minął się Gostomski, co stworzyło fenomenalną sytuację Stawarczykowi. Stoper Ruchu stojąc trzy metry przed pustą bramką nie oddał jednak strzału w jej światło. Zagrał… wprost do rąk golkipera Lecha.

Poznaniacy ostrzeżenie wzięli do siebie i już trzy minuty później prowadzili 1:0. Po genialnym długim podaniu od Ceesaya w polu karnym futbolówkę przejął Kasper Hamalainen. Fin posłał piłkę obok Buchalika, ale nie na tyle celnie by ta wpadła do bramki. Na miejscu był jednak Teodorczyk, który to niemal z parteru oddał strzał głową. Choć w pobliżu byli jeszcze defensorzy Ruchu to ostatecznie piłka ku uciesze poznańskiej publiczności niemal wturlała się do bramki gości.

Po kwadransie gry Lech mógł prowadzić 2:0. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Douglas. Wrzutkę przedłużył jeden z defensorów zespołu chorzowskiego . Ostatecznie piłka wylądowała pod nogami Kamińskiego, który nie zastanawiając się zbyt długo oddał silny strzał z powietrza, który gdyby tylko leciał w bramkę, z pewnością nie dałby szans Buchalikowi na skuteczną interwencję.

Chwilę później pierwszy strzał na bramkę oddali goście. Dośrodkowanie Starzyńskiego zamykał Kuświk lecz uderzenie głową w wykonaniu napastnika gości było niecelne. W 25. minucie bardzo dobrą okazję zmarnował Surma. Pomocnik Ruchu po zagraniu z pierwszej piłki w wykonaniu aktywnego Starzyńskiego znalazł się niepilnowany na linii szesnastego metra. W tej sytuacji doświadczony zawodnik chyba trochę spanikował, ponieważ zamiast przyjąć sobie piłkę i wejść z nią w pole karne zdecydował się na natychmiastowy strzał. Niezbyt dobre wykonanie sprawiło, że Gostomski spokojnie odprowadził piłkę wzrokiem za linię końcową boiska.

Po pół godzinie gry kolejną niezłą szansę na podwyższenie wyniku miał Kolejorz. Długie zagranie Teodorczyka wprost pod nogi Możdżenia wybił Dziwniel. Młody lechita strzelił bez zastanowienia, ale wysoko ponad poprzeczką. Chwilę później technicznym strzałem Buchalika pokonać próbował Hamalainen lecz i Fin nie potrafił uderzyć w światło bramki. Ta próba była już jednak znacznie bliższa powodzenia .

Trzydziesta ósma minuta gry na INEA Stadionie przyniosła nam bramkę wyrównującą. Po ładnym rozegraniu na prawej stronie piłkę w dogodnej pozycji do dośrodkowania otrzymał Jakub Smektała. Zawodnik Ruchu wrzucił idealnie na głowę Grzegorza Kuświka, który zdołał pokonać próbującego interweniować Gostomskiego.

Trafienie na 1:1 zdecydowanie rozbudziło nadzieję gości, którzy z większym impetem ruszyli do ataku. Agresywną grą w odbiorze już na połowie Lecha zamknęli gospodarzy przed ich polem karnym. Przed końcem pierwszej połowie poznaniacy zdołali się otrząsną i wyszli z własnej strefy obronnej. Ich próby ataków nie przyniosły jednak efektów w postaci zagrożenia pod bramką Buchalika.

Po przerwie trener Lecha postanowił dokonać jednej korekty w swoim zespole. W miejsce Huberta Wołąkiewicza na boisku pojawił się Daylon Claasen. Zmiana ta sprawiła, że do defensywy cofnięty został Mateusz Możdżeń a do środka obrony trener Rumak przesunął Ceesaya.

Tuż po rozpoczęciu mocny sygnał do ataku dał swojej drużynie Teodorczyk, którego strzał głową omal nie spowodował wyjścia gospodarzy na prowadzenie. Po chwili niecelnie zza pola karnego huknął Lovrencics.

Mimo optycznej przewagi Lecha to jednak goście po godzinie gry wyszli na prowadzenie. Akcję do prawej strony ładnie rozrzucił Surma. Piłkę na krótki słupek dośrodkował Smektała a tam czyhał już Kuświk, który uprzedził Ceesaya i strzałem z woleja wykończył wzorowo przeprowadzoną kontrę Ruchu.

Lechici niemal natychmiast ruszyli do odrabiania strat. Po długim zagraniu piłkę przejął Teodorczyk i strzałem z linii pola karnego próbował zaskoczyć golkipera gości. Po raz kolejny był to jednak niecelny strzał zawodnika gospodarzy.

Wraz z upływem czasu coraz bardziej spieszyło się poznaniakom. Nawet siedzący na ławce Krzysztof Kotorowski kilka razy wspomógł chłopców od podawania piłek. Jednak o tym, że pośpiech nie zawsze jest wskazany świadczyły kolejne niecelne dośrodkowania podopiecznych Mariusza Rumaka. Trzeba również wspomnieć, że mimo niekorzystnego przez pewien czas wyniku, tym razem nie oberwało się szkoleniowcowi Lecha. Fani Kolejorza skupili się dziś raczej na wymianie uprzejmości z kibicami przyjezdnych.

Na kwadrans przed końcem lechici w końcu stworzyli składną akcję zakończoną strzałem. Po dośrodkowaniu Douglasa futbolówkę przed pole karne zgrał Hamalainen. Tam czekał na nią Claasen. Reprezentant RPA postanowił jednak nie wyróżniać się na tle kolegów i strzelił niecelnie.

Po tej akcji wydawało się, że Lecha tego dnia nie będzie stać na strzelenie bramki wyrównującej. Kłam temu stwierdzeniu zadał jednak chwilę później Rafał Murawski, który zdobył gola dobijając strzał Łukasza Teodorczyka. Napastnikowi Kolejorza upiekło się nieco, ponieważ zmarnował on świetne zagranie Hamalainena, które sprawiło, że popularny Teo znalazł się oko w oko z Buchalikiem.

Bramka na 2:2 uspokoiła nieco poczynania lechitów, którzy wprawdzie nadal dążyli do zdobycia zwycięskiej bramki, ale ich akcje nie były już tak szarpane jak do tej pory. Chorzowianie próbowali odgryzać się groźnymi kontrami lecz za każdym razem na miejscu byli defensorzy gospodarzy lub też zespół ratował Gostomski. Tak było na dziesięć minut przed końcem, kiedy to golkiper poznaniaków wyłapał Janoszki.

Walczyli, walczyli i wywalczyli. Tak można by rzec o drużynie Lecha. Siedem minut przed końcem futbolówkę na linii pola karnego otrzymał Lovrencics. W dziecinny sposób ograł Stawarczyka po czym huknął jak z armaty nie dając szans Buchalikowi na interwencję.

Trafienie Węgra uskrzydliło gospodarzy, którzy niesieni dopingiem kibiców dążyli do pokonania golkipera gości po raz kolejny. Trzeba przyznać, że choć Ruch przez większą część meczu był dla Lecha równorzędnym partnerem do gry to jednak końcówka pokazała kto jest zespołem lepszym. Czwartą bramkę mógł zdobyć Ślusarski, ale w świetnej sytuacji jego strzał z pięciu metrów zatrzymał się na słupku. Z linii pola karnego dobijać próbował Możdżeń, ale płaski strzał wyłapał Buchalik.

W grę chorzowian wdarła się nerwowość przez co na boisku oglądaliśmy sporo niecelnych zagrań w wykonaniu podopiecznych Jana Kociana. Poznaniacy zaś kolejnymi kontrami nękali defensywę gości. Jedna z nich, już w doliczonym czasie gry, zakończyła się golem. Po świetnym prostopadłym podaniu oko w oko z bramkarzem znalazł się Bartosz Ślusarski. Kątem oka dojrzał jeszcze Claasena. Po chwili ten otrzymał futbolówkę i spokojnie umieścił ją w bramce ustalając wynik meczu na 4:2.

Po fenomenalnym meczu lechici ograli Ruch Chorzów. To zwycięstwo choć trochę zrekompensowało fanom porażkę w Legnicy. Zespół momentami wyglądał naprawdę nieźle a końcówka w wykonaniu podopiecznych Mariusza Rumaka była koncertowa. Warto również odnotować, że chorzowianie doznali pierwszej porażki odkąd ich trenerem jest Jan Kocian.


Polecamy