Piłkarz Garbarni Kraków Tomasz Ogar: Remis z Wisłą Puławy da nam pozytywnego "kopa"
Rozmowa. Piłkarz II-ligowej Garbarni Kraków Tomasz Ogar opowiada o sobotnim meczu beniaminka u siebie ze spadkowiczem Wisłą Puławy, zakończonym remisem 1:1, w którym zdobył wyrównującego gola.
fot. Andrzej Wiśniewski
– Wiedział Pan, że z ośmiu poprzednich meczów z Garbarnią Wisła wygrała siedem, a w jednym zremisowała? Zapowiadał się więc trudny mecz. I taki był.
– Tak, czytałem o tej niechlubnej statystyce. To, że Wisła znajduje się tak nisko w lidze (na 12. pozycji – przyp.), jest mylące, bo tabela nie zawsze jest wyznacznikiem siły zespołu. Uważam, że Wisła jest bardzo dobrą drużyna. Posiada duży potencjał, co udawadniają jej ostatnie wygrane z Bełchatowem i Radomiakiem.
– Garbarnia od 45 minuty przegrywała 0:1, ale w 85 minucie doprowadziła do remisu. Gra była zacięta, nikt się nie oszczędzał.
– Boisko było trudne do gry, lepsze już nie będzie, sprzyjało walce. Piłka nożna to gra kontaktowa. Graliśmy może nie ostro, ale twardo. Nie było dużo kartek po brutalnych faulach, a że drużyny walczyły ze sobą, to tylko dodawało uroku widowisku.
– Po przerwie w grze Garbarni widać było ogromną determinację. Chyba większą niż zwykle...
– Przed wejściem chłopaków na boisko widziałem u nich chęć do zmiany wyniku. Była w nich duża wola walki, zadziorność, chęć strzelenia bramki. Gra długo się nam nie układała. Po przerwie Krzysztof Kalemba strzelił bramkę z rzutu wolnego, ale sędzia jej nie uznał. Piłka wleciała bezpośrednio do bramki, nikt jej nie dotknął, a czy moi koledzy absorbowali bramkarza w tym momencie, to było już do dyskusji.
– Pana gol wywołał konsternację gości, którzy mówili, że piłka nie przekroczyła końcowej linii.
– Piłkę z rzutu rożnego zagrał Kalemba, zrobiło się zamieszanie przed bramką, uderzyłem piłkę zewnętrzną częścią stopy. Bramkarz próbował ratować sytuację, ale nie dał rady. Nawet powtórka z wideo nie da odpowiedzi na pytanie, czy piłka wpadła do bramki czy nie, ale sędzia uznał gola. Gdyby – nie, to my mielibyśmy pretensje do niego. Wyniku już się nie zmieni.
– W końcówce meczu mógł Pan zdobyć drugiego gola, ale Pana ładny strzał sparował bramkarz.
– Gdybym strzelił po ziemi, byłoby mu dużo trudniej interweniować. Mój strzał nie był tak precyzyjny, jak chciałem uderzyć.
– Gdy się zdobywa gola wkrótce po wejściu na boisku, radość jest chyba większa niż zwykle?
– Trudno nie być zadowolonym, ale taka jest rola zmieników, którzy wchodzą do gry przeciw zmęczonym już rywalom. Po bramce napastnik zawsze lepiej się czuje, ma większą pewność siebie. Tym bardziej się cieszę, że strzeliłem gola.
– Niedawno siedział Pan na trybunach i przez prawie dwa miesiące leczył kontuzję. Ze zdrowiem wszystko już w porządku?
– Jest coraz lepiej, jednak nie jest to jeszcze optimum. To musi trochę potrwać. Na pewno lepiej jest wejść na boisko, nawet na 15 minut i pomóc kolegom, niż siedzieć na trybunach, gdzie stres jest podwójny.
– Remis wywalczony z silnym rywalem w takich okolicznościach doda otuchy przed spotkaniami z Radomiakiem i Bełchatowem?
– Przed sobotnim meczem zakładaliśmy walkę o trzy punkty, ale z przebiegu gry i tego, jak się Wisła zaprezentowała, musimy szanować ten remis. To, że po stracie bramki wyrównuje się w końcówce meczu, działa na drużynę pozytywnie, daje jej dodatkowego „kopa”. Pokazaliśmy charakter. Dlatego ten remis jest dla nas bardzo ważny, jeśli chodzi o dwa najbliższe, bardzo trudne mecze w Krakowie, bo każdy z tych rywali będzie się liczył w walce o awans. A czy Radomiak jest lepszy niż Wisła, sprawdzimy w sobotę.