menu

Fortuna 1 Liga. ŁKS kontra Raków. Łodzianie zapowiadają walkę na całego

26 kwietnia 2019, 15:52 | Bartosz Wiśniewski

To będzie hit 31. kolejki i szlagier całego sezonu w Fortuna 1 Lidze. Wicelider tabeli, ŁKS Łódź podejmie Raków Częstochowa, który właśnie zapewnił sobie promocję do ekstraklasy. "Rycerze Wiosny" też są tego bliscy. - Jeśli będzie taka potrzeba, to jesteśmy gotowi, żeby o awans walczyć do ostatniej kolejki - zapewnia pomocnik ŁKS-u Bartłomiej Kalinkowski.

W sobotę hit 1 ligi
W sobotę hit 1 ligi
fot. Krzysztof Kłusek

Tak naprawdę to rywalizacja o ekstraklasę może zakończyć się już w najbliższej kolejce. Warunkiem jest zwycięstwo Łódzkiego Klubu Sportowego z Rakowem Częstochowa, przy jednoczesnej porażce Stali Mielec, która gra u siebie z Chrobrym Głogów. Jeśli wyniki tak się ułożą, to łodzianie otworzą sobie drzwi z napisem: "ekstraklasa wita". Do tych drzwi zapukał już Raków, zatem sobotnie spotkanie ma nie tylko wymiar czysto sportowy, ale też symboliczny. Zespół walczący o przepustkę do wyższej ligi może przypieczętować sukces w starciu z drużyną pewną awansu.

- Jeszcze nie awansowaliśmy, więc nawet nikt nie pomyślał, że możemy odliczać dni do startu kolejnego sezonu w ekstraklasie. Możemy co najwyżej odliczać godziny do najbliższych meczów w lidze - z Rakowem, a potem z GKS-em Jastrzębie. Wszystko jest w naszych rękach. Od nas zależy czy i kiedy będziemy się z tego awansu cieszyć - mówi Bartłomiej Kalinkowski.

Wielce prawdopodobne, że na korzystny dla siebie scenariusz piłkarze ŁKS-u poczekają trochę dłużej. Do czasu, kiedy kwestia awansu będzie zależna tylko od nich samych, a nie w przypadku zbiegu innych okoliczności. Po remisie z Bytovią Bytów 2:2, trener Rakowa Marek Papszun powiedział w rozmowie z reporterem Polsatu Sport, że woleliby nie awansować przed ekranami telewizorów, licząc na pozytywny wynik w meczach ich rywali. Tak samo myśli Kalinkowski.

- Super sprawa mieć świadomość, że już się awansowało, ale mamy pracę do wykonania. Jeśli będzie taka potrzeba, to jesteśmy gotowi, żeby o awans walczyć do ostatniej kolejki. Oczywiście chcemy zakończyć rywalizację o awans najszybciej jak się da - podkreśla piłkarz wicelidera Fortuna 1 Ligi.

Częstochowa już świętuje, cała piłkarska Polska im gratuluje. Łódź na święto dopiero się szykuje. - Na ten awans Raków najzwyczajniej w świecie zasłużył. To drużyna bardzo dobrze poukładana, mądrze grająca. Nawet kiedy gra im się nie układała, to potrafili zdobywać bramki ze stałych fragmentów gry, które mają świetnie dopracowane. Łączą mnie bliższe relacje z Kubą Szumskim. Dzwoniłem do niego, aby przekazać mu gratulacje. Zapewniał mnie, że przyjadą do Łodzi skoncentrowani jak zawsze. Nie będzie żadnego rozluźnienia w ich szeregach. Będą chcieli nam napsuć sporo krwi - mówi 24-letni pomocnik.

- Zwycięstwo z Rakowem jeszcze niczego nam nie zapewnia... Po ciężkim meczu z Wigrami Suwałki chcemy zagrać w sobotę swoją piłką, czyli taką, do jakiej przyzwyczailiśmy swoich kibiców. Znów

będą oni naszym dwunastym zawodnikiem, bo w kolejnym spotkaniu z rzędu wszystkie bilety zostały sprzedane. Mierzymy się z dobrym przeciwnikiem i przyda się ich wsparcie. Sytuacja, w jakiej jesteśmy napędza nas do tego, aby dać z siebie absolutnie wszystko i zagrać najlepiej, na ile to możliwe - dodaje Kalinkowski.

W pierwszym meczu Rakowa z ŁKS-em padł wynik 1:1. Więcej pochwał zebrali wówczas łodzianie. Zaskoczyli opinię publiczną tym, że będąc beniaminkiem zdominowali gospodarzy i mieli dużo większy procent posiadania piłki. Zaprezentowali się bardzo dobrze. - Ogólnie to spotkanie było dobrą promocją Fortuna 1 Ligi, bo obie drużyny zagrały na wysokim poziomie. To był też pierwszy dzwonek dla nas, że potrafimy grać w piłkę. Teraz jesteśmy lepszą drużyną niż wtedy, co zresztą pokazują wyniki. Życzyłbym sobie powtórki z naszej strony jeśli chodzi o intensywność w grze. Z tą różnicą, że chcielibyśmy na koniec uzyskać korzystniejszy wynik niż w Częstochowie - przyznaje zawodnik beniaminka z Łodzi, który doświadczył wcześniej gry o awans.

- Miałem taką szansę z GKS-em Katowice za trenera Jerzego Brzęczka. Byliśmy bliscy awansu, kompletnie jednak zawaliliśmy sprawę na sam koniec. I nie boję się tego powiedzieć. Wydawało się, że w kolejnym sezonie też włączymy się do walki o awans. Dla mnie był to jednak gorszy sezon, bo grałem mniej. Wówczas końcówka rundy też nam nie wyszła - mówi Kalinkowski.


Polecamy