menu

Fonfara: Mam nadzieję, że pan sędzia przemyśli sobie to spotkanie

4 listopada 2012, 22:11 | Piotr Szymański

- Straciliśmy gola w 94. minucie. Proszę sobie wyobrazić, jak się teraz czujemy. Cały mecz walczyliśmy i dawaliśmy z siebie wszystko, a bramkarz przeciwnika strzelił nam bramkę. To jakieś kuriozum - mówi Grzegorz Fonfara, pomocnik GKS-u Katowice.

Grzegorz Fonfara, pomocnik GKS-u Katowice
Grzegorz Fonfara, pomocnik GKS-u Katowice
fot. youtube.com

Zdobyłeś swojego drugiego gola w obecnym sezonie i podobnie jak przy pierwszej okazji (porażka 1:2 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza - przyp. psz.), meczu wygrać się nie udało.
Niestety, na razie tak to się układa. Cóż mogę powiedzieć, straciliśmy zwycięstwo w ostatniej akcji meczu. Sami jesteśmy sobie winni, że dopuściliśmy do tylu stałych fragmentów dla Olimpii w końcówce pod naszym polem karnym. Z drugiej strony, sędzia nam dzisiaj nie pomagał. Każde starcie na styku gwizdał dla Grudziądza. Stąd się też brały te sytuacje.

Wracając do twojej brami, miałeś wrażenie, że piłka zagrywana przez Przemysława Pitrego w pole bramkowe minie bramkarza i przejdzie przez obrońców?
Wbiegałem w pole karne, wiedziałem, że Przemek dośrodkuje. Udało mi się zamknąć akcję i z tego się cieszę. Bramkę dedykuję swojej rodzinie i Marcinowi Pietroniowi, bo w środę urodził mu się syn.

Poza dwiema poprzeczkami i nieuznanym golem dla rywala, wydaje się, że mieliście to spotkanie pod kontrolą. Stworzyliście dużo sytuacji, wystarczyło jedną z nich wykorzystać i nie byłoby nerwówki.
Też mi się tak wydaje, powinniśmy byli podwyższyć na 2:0. Mieliśmy parę kontr, wystarczyło je lepiej wykończyć, bądź lepiej rozegrać. Tak się nie stało, do końca drżeliśmy o wynik. W takiej sytuacji trzeba być skoncentrowanym, a nam tego zabrakło.

Bramka zdobyta przez bramkarza w ostatniej minucie, to niecodzienne wydarzenie.
Straciliśmy gola w 94. minucie. Proszę sobie wyobrazić, jak się teraz czujemy. Cały mecz walczyliśmy i dawaliśmy z siebie wszystko, a bramkarz przeciwnika strzelił nam bramkę. To jakieś kuriozum.

Po końcowym gwizdku zostałeś na murawie, by pograć z maluchami. To po to, by emocje opadły i trochę się uspokoić?
Tak, żona przychodzi z dziećmi na mecze i zawsze staram się wziąć je na boisko, żeby trochę pokopały. Człowiek ma wtedy chwilę, żeby odetchnąć i przemyśleć niektóre rzeczy.

Wspominasz niewykorzystane sytuacje, ale zabrakło z waszej strony trochę tego cwaniactwa, utrzymywania się przy piłce na połowie Olimpii.
Brakowało, ale powiem szczerze, że blokowaliśmy piłkę, podchodziliśmy, ale sędzia tego nie gwizdał. Mam nadzieję, że pan sędzia też sobie przemyśli to spotkanie i swoją drobiazgowość w jedną stronę.

Z Katowic - Piotr Szymański / Ekstraklasa.net