Wielki powrót do składu Lecha Poznań już w czwartek? Antonio Milić może wystąpić w rewanżu z Vikingur Reykjavik
Antonio Milić brał udział w dzisiejszych zajęciach Lecha Poznań. Czy obecność podstawowego stopera w sesji treningowej oznacza, że zobaczymy go w jutrzejszej rywalizacji z Vikingur Reykjavik? A przede wszystkim, czy to oznacza, że wkrótce kłopoty mistrza Polski z dziurawą defensywą się skończą?
fot. Adam Jastrzebowski
Lech nie tak wyobrażał sobie początek sezonu. W zasadzie od razu wyparowała euforia po tytule mistrzowskim. Wszystko przez odejście Macieja Skorży, pożegnanie się w I rundzie z Ligą Mistrzów, dwie porażki i remis w trzech pierwszych meczach Ekstraklasy.
Nie da się jednoznacznie wskazać przyczyny słabej gry, ale na pewno elementem do poprawy jest bronienie. Trzebiony kontuzjami blok defensywny jest łatany jak to tylko możliwe przez Johna van den Broma.
Minął prawie miesiąc od wysokiej porażki Lecha z Karabachem 5:1 w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Był to mecz, w którym ostatni raz defensywa Lecha była w miarę w optymalnym zestawieniu (Pereira-Satka-Milić-Rebocho). W kolejnym spotkaniu – porażka na inaugurację sezonu ligowego ze Stalą Mielec 0:2 – Milicia już zabrakło, a w jego miejsce wskoczył 19-letni Maksymilian Pingot, który przed tym spotkaniem w pierwszej drużynie Lecha rozegrał ledwie 17 minut; chwilę wcześniej z Rakowem w meczu o Superpuchar.
Kolejne mecze były już serią nieudanych eksperymentów van den Broma, który w dwumeczu z Dinamo Batumi wystawił duet na środku obrony Satka-Douglas. Dla Szkota była to nowość, bo przez całą karierę grywał jako lewy obrońca z ofensywnym usposobieniem i bardziej był znany właśnie z rajdów lewą stroną niż skutecznym bronieniem.
Kolejne starcie to ligowa potyczka z Wisłą Płock (porażka 1:3 u siebie) i inna para środkowych obrońców – nowy nabytek „Kolejorza” Filip Dagerstal, dla którego był to debiut, a obok niego znów Pingot, którego w drugiej połowie zmienił Douglas.
Para, która kończyła spotkanie z Wisłą Płock (Douglas-Dagestral) rozegrała 90 minut na Islandii z Vikingur Reykjavik i chyba nie spełniła oczekiwań trenera, bo ostatnie spotkanie Lecha Poznań – ligowy mecz z Zagłębiem Lubin – to wybór duetu Czerwiński-Pingot. A więc konfiguracja numer sześć po duetach Satka-Milić, Kvekveskiri-Milić, Satka-Pingot, Satka-Douglas, Pingot-Dagestral oraz Douglas-Dagestrall.
W międzyczasie problemy Lecha narastały i do grona kontuzjowanych obrońców Salamona i Milica dołączył Satka. Pojawiła się prawdziwa epidemia środkowych obrońców w drużynie, która w zeszłym sezonie słynęła ze stabilności i szczelności z tyłu. Grająca większą część sezonu para stoperów Salamon-Milić dowodziła tyłami Lecha, który w rozgrywkach ligowych 2021/2002 stracił zaledwie 24 gole – najmniej w Ekstraklasie.
Na „mistrzowski duet” w stolicy Wielkopolski będą jeszcze musieli czekać. Ostatni mecz Bartosza Salamona to marcowe spotkanie w narodowych barwach ze Szkocją, w którym nabawił się urazu. Niedługo minie pół roku od kiedy lider defensywy Lecha wybiegł na murawę, a wciąż nie ma wieści w sprawie jego powrotu. Pojawiały się komunikaty, że istnieje szansa, że będzie do dyspozycji już na początku sezonu, ale jak widać trzeba na niego zaczekać - długo zaczekać.
Światełkiem w tunelu zdaje się jednak być powrót Milicia, który być może zagra w rewanżu z Islandczykami. Chorwat może okazać się lekiem na grę obronną Lecha i w konsekwencji wygraną z Vikingur, a może nawet kluczem na utrzymanie posady Johna van der Broma. Pojawiają się coraz głośniejsze głosy o tym, że stanowisko Holendra wisi na włosku. Odpadnięcie z europejskich pucharów na pewno przelałoby czarę goryczy.
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy