Euro U-21. Wygrana nic nie zmienia. Praca wre
Fety z okazji wygranej z Belgią nie było. Jest natomiast ciężka praca, Robert Gumny i wiara, że z Włochami można ponownie zaskoczyć.
fot. Kaja Krasnodębska
W niedzielę był czas na radość, choć przecież nie aż tak wielką. Polacy przeszli dopiero pierwszą i to chyba najniższą przeszkodę podczas rozgrywanych we Włoszech mistrzostw Europy do lat 21. W Reggio Emilia po golach Szymona Żurkowskiego, Krystiana Bielika i Sebastiana Szymańskiego pokonali Belgów 3:2, choć przed tym meczem na siebie stawiali chyba tylko oni sami. Po końcowym gwizdku euforii jednak nie było. Jak zapowiadali, ich celem awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio 2020. Żeby to zrobić, trzeba kontynuować dobrą passę w kolejnych spotkaniach. Awans daje wyjście z grupy. - Wierzyliśmy w to, że możemy pokonać Belgię, tak jak od początku powtarzamy, że awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio jest w naszym zasięgu. To niedzielne zwycięstwo na pewno jeszcze mocniej nas poniesie - mówił Karol Fila, który pojawił się w wyjściowym składzie na to spotkanie. W ostatniej chwili zastąpił Roberta Gumnego. Obrońcę Lecha dopadła choroba. - Nie spodziewałem, się że zagram już w pierwszym meczu. Do Włoch jechałem z myślą o tym, że jestem zmiennikiem. Rola rezerwowego polega jednak na tym, żeby zawsze być gotowym do wejścia na boisko. Chyba dałem radę - mówił defensor Lechii Gdańsk.
Choć pokazał się z dobrej strony, w środę przeciwko Włochom może już nie zagrać. Gumny czuje się już dobrze, w poniedziałek trenował z pełnym obciążeniem. Pod znakiem zapytania stoi natomiast forma Tomasza Loski. Rezerwowy golkiper ostatni boiskowy trening opuścił z urazem. Biorąc pod uwagę żółtą kartkę obejrzaną w niedzielę przez Kamila Grabarę, w ostatnim grupowym spotkaniu (22 czerwca, 21, Bolonia) przeciwko Hiszpanii swoją szansę może otrzymać Mateusz Lis.
Na razie świetnie radził sobie podczas poniedziałkowego treningu. Na murawie stadionu FC Spilamberto 96 pojawili się o 11 i mimo okrutnego skwaru spędzili na niej całą godzinę. Zawodnicy wyjściowego składu z meczu z Belgami zasłużyli na odpoczynek. Z tego powodu Czesław Michniewicz zalecił im krótką przebieżkę oraz rozciąganie.
Dla Krystiana Bielika, Patryka Dziczka oraz Szymona Żur-kowskiego było to zdecydowanie za mało. Po rozciąganiu ruszyli pod stojącą nieopodal bramkę i tam trenowali strzały oraz dośrodkowania. Na tych ostatnich skupił się zwłaszcza piłkarz Piasta. Bez butów, w skarpetach, ćwiczyli celność z różnych pozycji w polu karnym. Z tej perspektywy obserwowali swoich kolegów, którzy rozgrywali wewnętrzne spotkanie.
Piłkarze, którzy w niedzielę znaleźli się poza jedenastką również rozpoczęli od truchtu. Później pod okiem asystenta wykonywali ćwiczenia, by na koniec na skróconym do połowy boisku, wziąć udział w wewnętrznej gierce. Żar lał się z nieba, ale walka trwała w najlepsze. Dla zwycięskiej drużyny Michniewicz przewidział bowiem nagrodę. Wcześniej on sam podzielił swoich podopiecznych na zespoły. W jednym Losce towarzyszyli Dominik Jończy, Mateusz Wdowiak, Paweł Bochniewicz, Adam Buksa oraz Karol Świderski. Drugi, typowo “poznański”, składał się z absolwentów Akademii Lecha:Lisa, Roberta Gumnego, Kamila Jóźwiaka oraz Pawła Tomczyka. Do pomocy dostali Jakuba Piotrowskiego z KRC Genk. I choć pierwszą część przegrali 1:4, w drugiej zdołali wyrównać na 4:4. Decydująca, trzecia część, zakończyła się zwycięstwem ekipy, której kibicowsko bliżej do Kolejorza. Wynik 13:6. Radość tryumfatorów porównywalna, jak nie większa, od tej niedzielnej. Po meczu z Belgią tonowano bowiem nastroje. - Za nami dopiero pierwszy krok. Przed nami co najmniej dwa kolejne. Zamierzamy kontynuować swoją pracę. Nie chcę myśleć co będzie dalej - mówił zdobywca bramki oraz asysty Szymon Żurkowski. Pomocnik Górnika został wybrany przez portal fifa.com najlepszym zawodnikiem tego spotkania.
- Muszę pochwalić drużynę za mądrość, poświęcenie, umiemy cierpieć na boisku. Straciliśmy dwie bramki, co martwi, ale wynik poszedł w świat. Cieszę się, że odrobiliśmy stratę bramki. To pokazuje, że jest potencjał w tej drużynie. Nic nie obiecuję, chcemy przeżyć fajną przygodę na tym turnieju - zapowiadał z kolei Czesław Michniewicz. Selekcjoner po raz kolejny udowodnił, że jego zespół potrafi dokonać praktycznie niemożliwego. Kluczem dobra atmosfera w drużynie. O nią dotąd dbał także Bartosz Kapustka, którego z gry wyeliminował uraz kolana. Kolegom z reprezentacji były jej wicekapitan towarzyszył w Grodzisku i podczas pierwszych dni we Włoszech. W poniedziałek powrócił jednak do Polski, by kontynuować swoją rehabilitację. Na ewentualną fazę pucharową przyjedzie jednak do Modeny, gdzie mieszkają Biało-Czerwoni. O włoskich wakacjach nie ma jednak mowy. Po porannym treningu na boisku, popołudniu przyszedł czas na dokładne analizy meczu z Belgią oraz Wochów z Hiszpanią. Środowi rywale Polaków swój pierwszy mecz wygrali 3:1 i są liderem w grupie A. Czas na bój o awans?