Emocje w Płocku. Gospodarze uratowali remis z GKS-em Tychy w 94. minucie
Zawodnicy Wisły Płock pokazali, że gra się do ostatniej sekundy meczu. W 94. minucie (po doliczonym czasie gry) miejscowi doprowadzili do wyrównania. Tyszanie mogą pluć sobie w brodę, bowiem cenne trzy punkty mieli na wyciągnięcie ręki.
fot. Łukasz Łabędzki
W pierwszej połowie prym wiedli gospodarze. Stwarzali sobie sporo sytuacji bramkowych, a GKS praktycznie nie zagroził bramce rywali. Jedynie w 44. minucie Ruskovsky pokusił się o strzał, którym obił spojenie bramki przeciwnika. Wisła w pierwszej połowie świetnie wykorzystywała swoje skrzydła, a krytykowany nie tak dawno Marcin Krzywicki, był jednym z najjaśniejszych punktów w zespole.
Drugą połowę lepiej zaczęli goście. W 51. minucie przed wyśmienitą okazją stanął Popović. Podaniem obsłużył go Mateusz Grzybek, ale po raz kolejny piłka wylądowała na poprzeczce. 10 minut później odpowiedziała Wisła. Kacprzycki dorzucił na głowę Piotra Wlazły, ale i ten uderzył w górną obręcz bramki.
Wydawało się, że nic nie jest w stanie wtoczyć piłki do którejkolwiek bramki. Momentem przełomowym w tym spotkaniu była czerwona kartka dla Docekala, który zobaczył ją po 10 minutach od momentu pojawienia się na boisku. Ostro potraktował on Seweryna Kiełpina, a sędzia nie miał żadnych skrupułów, by wyrzucić zawodnika gości.
Wydawało się, że od tego momentu Wisła ma wszystko, by dobić przeciwnika. W 80. minucie indywidualną akcją popisał się jednak Popović. Był sam, a obok niego czterech obrońców. Mimo wszystko postanowił przedrzeć się w pole karne. Tam słabą interwencję "zaprezentował" Jacek Góralski, który faulował rywala. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na wapno. Do piłki podszedł sam poszkodowany, który strzałem pod poprzeczkę pokonał Kiełpina.
Trener Kaczmarek zaryzykował i nakazał drużynie zmasowany atak, zostawiając w tyle dwóch obrońców. Gospodarze założyli iście hokejowy zamek. W 89. minucie strzał z rzutu wolnego Filipa Burkhardta trafił w słupek. Bramkarz gości nawet nie drgnął. Chwilę później Bury dorzucał z rzutu rożnego, a w pole karne rywala wybrał się nawet Kiełpin. Rywale całkowicie zapomnieli o jego kryciu i Seweryn o mały włos na strzelił gola głową w stylu Michała Wróbla.
Wisła dalej napierała, czas doliczony minął, a błąd w polu karnym popełnił młody zawodnik tyszan, który nie wybił futbolówki z pola karnego. Piłka trafiła pod nogi Pawła Kaczmarka, który technicznym strzałem umieścił ją w siatce.
Goście mogli osiągnąć świetny rezultat w kontekście utrzymania, który pozwoliłby im odetchnąć, a tak muszą walczyć dalej. Ostatnie wyjazdowe zwycięstwo zaliczyli 13 października. 15 sekund dzieliło ich od pierwszej wygranej od wielu miesięcy.