Ekstraklasa. Alan Uryga (Wisła Płock): Trener Leszek Ojrzyński podniósł nas przede wszystkim mentalnie
Trzeci mecz Leszka Ojrzyńskiego w roli szkoleniowca Wisły Płock = trzecia wygrana. Tym razem jego podopieczni pokonali na wyjeździe Wisłę Kraków 3:2. Dla Alana Urygi był to powrót na stadion, na którym wkraczał do seniorskiej piłki.
W poniedziałek, w pierwszej kolejce rundy finałowej sezonu 2018/2019 Wisła Płock zwyciężyła na wyjeździe z wyżej plasującą się w tabeli Wisłą Kraków 3:2. - Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa i super, że się udało. Po drugiej straconej bramce były już czarne myśli, tym bardziej radość z trzech punktów jest większa. Nienajlepiej weszliśmy w ten mecz, do tej pierwszej naszej bramki nie wyglądaliśmy dobrze. Musimy to przeanalizować, a na razie cieszymy się z wygranej. Podtrzymujemy naszą serię. Bardzo ważna wygrana, bo to kolejny krok, by jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie - mówił obrońca Nafciarzy Alan Uryga.
Radość gości była o tyle większa, że do 43. minuty przegrywali 0:2. To oni prowadzili grę, dłużej utrzymywali się przy piłce czy atakowali bramkę rywala, ale dwa kontrataki wykończonę przez Sławomira Peszkę przyniosły trafienia gospodarzom. - Do głosu doszły jego indywidualne umiejętności. Nie ma co ukrywać, w obu sytuacjach świetnie się zachował. Najpierw obrócił się z piłką, świetnie uderzył. W ogóle przy tym trafieniu cała drużyna Wisły super zagrała. Wzorowy kontratak, chociaż my też im pomogliśmy - mówił Uryga, który przez lata związany był właśnie z Białą Gwiazdą. Jej kibice nie zapomnieli o latach, które spędził przy Reymonta 22 i skandowali jego nazwisko.
To drugi mecz z rzędu, w którym Thomas Daehne musiał wyciągać piłkę z siatki. W ubiegłą sobotę Nafciarze pokonali Zagłębie Sosnowiec 3:1. - Daleki jestem od stwierdzenia, że jest jakoś dramatycznie. Te dwie bramki Peszki to są sytuacje, które nie mogą się powtórzyć. Nie możemy tak łatwo pozwalać przeciwnikowi dochodzić do takich piłek - powiedział urodzony w 1994 roku zawodnik.
Złe wiadomości dla gospodarzy rozpoczęły się w 43. minucie, kiedy to gola strzelił Mateusz Szwoch. Decydujące dla losów spotkania okazało się jednak starcie Łukasza Burligi z Grzegorzem Kuświk na początku drugiej części gry. W jego wyniku pierwszy z nich obejrzał czerwoną kartkę. - Nasza pierwsza bramka była bardzo ważna. Jeszcze przed przerwą dała nam nadzieję. Wróciły myśli o zwycięstwie w tym meczu, które powiększyła jeszcze czerwona kartka Łukasza Burligi. Ta sytuacja całkowicie zmieniła obraz gry. Nie ma co ukrywać, rywale grali 40 minut w osłabieniu, a to jest bardzo trudne zadanie. Sami tego doświadczyliśmy. Też traciliśmy w ten sposób punkty.
To już trzecia wygrana Wisły Płock z rzędu. Jej nowy szkoleniowiec Leszek Ojrzyński jak na razie zdobył więc 100% możliwych do zdobycia punktów. - Nic wielkiego się u nas nie wydarzyło. To chyba kwestia mentalnego podejścia. Wróciły nam pozytywne myśli. Uwierzyliśmy, że po prostu się da. Pod koniec współpracy z Kibu Vicuną właśnie tego zabrakło. Mieliśmy czarną serię i po szatni, po zawodnikach widać było, że brakowało nam wiary i radości z gry. Traciliśmy nadzieję, że potrafimy wygrywać i możemy się utrzymać. Teraz jest inaczej i myślę, że to jest główna zmiana jaka w nas zaszła po roszadzie trenera - mówił Uryga, który w Płocku gra od lata 2017.
Mimo korzystnych wyników Ojrzyński nie waha się dokonywać roszad w składzie. Kuświk oraz Oskar Zawada, strzelcy bramek z meczu z Sosnowcem, w Krakowie rozpoczęli mecz na ławce rezerwowych. - Ciężko powiedzieć jaki jest plan trenera na nasz zespół. Od początku uczulał nas, że będzie dużo rotował. Szczególnie teraz, gdy ten sezon jest bardzo intensywny. Gramy co 2-3 dni, więc będzie chciał dokonywać zmian w składzie. Czy stoi za tym coś więcej? Ciężko mi powiedzieć. Może właśnie potrzeba zmotywowania nas, przytrzymania na ziemi. Żeby nikt nie odleciał po jednym lepszym spotkaniu czy strzelonej bramce. To potrafi pobudzić sportową złość i może właśnie dzięki temu przeciwko Wiśle te zmiany były takie dobre.
Jak przyznał Zawada, strzelec dwóch goli w poniedziałkowym meczu, w zdobyciu dwóch trafień pomogła mu lepsza gra Nafciarzy na skrzydłach. - Tego nam trochę brakowało. Wcześniej za bardzo staraliśmy się atakować środkiem, krótkimi podaniami tworzyć sytuacje. To nam rzadko wychodziło, zwłaszcza w rundzie wiosennej. Tych sytuacji mieliśmy bardzo mało i w konsekwencji nie mogliśmy też zdobyć bramek. Trener Ojrzyński preferuje styl bardziej bezpośredni. Mamy szukać wrzutek z boku , bo z tego jest najwięcej trafień. Na całym świecie gra skrzydłami jest bardzo ważna i rzeczywiście ma spory wpływ na naszą postawę - potwierdził Uryga.