Dwie minuty skuteczności w Chorzowie. Ruch podzielił się punktami ze Śląskiem
Nowy szkoleniowiec Ruchu Chorzów, Jan Kocian może uznać swój debiut na ławce trenerskiej "Niebieskich" za umiarkowanie udany. Jego ekipa po dobrej grze zremisowała ze Śląskiem Wrocław 1:1. Gdyby obie ekipy miały dzisiaj lepiej uregulowane celowniki, wynik mógł być jednak znacznie wyższy, bo akcji bramkowych nie brakowało
Spotkanie w Chorzowie rozpoczęło się od mocnego uderzenia z obu stron. Najpierw w 4. minucie poprzeczkę bramki Ruchu obił Przemysław Kaźmierczak, który popisał się atomowym uderzeniem z dystansu, a chwilę później w odpowiedzi po doskonałym podaniu Filipa Starzyńskiego oko w oko z Rafałem Gikiewiczem stanął lewonożny Łukasz Janoszka. Celowo piszemy o "lepszej" nodze "Ecika", żeby uwypuklić fakt, że właśnie nią uderzając piłkę, fatalnie przestrzelił!
Jeszcze przed 10. minutą szarżował Maciej Jankowski, ale świetnie spod nóg piłkę wyłuskał mu bramkarz gości, a następnie wybronił dobitkę Daniela Dziwniela z ostrego kąta. Po tak dynamicznym początku w wykonaniu obu ekip, jasne było, że nikt bronić się dzisiaj nie zamierza.
Kolejną doskonałą okazję chorzowianie zmarnowali w 16. minucie, kiedy z kilku metrów, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłki do bramki nie potrafił wepchnąć Michał Helik. W tym momencie Ruch mógł już prowadzić 3:0, jednak kibice coraz częściej zaczynali przytaczać porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach bramkowych... A te mogły się zemścić w 24. minucie, kiedy idealną wrzutką, typowo w swoim stylu popisał się Sebastian Mila. Dośrodkowanie mógł wykorzystać wbiegający w pole karne Przemysław Kaźmierczak, ale jego uderzenie głową minimalnie minęło słupek.
Sytuacja nie zmieniła nic w grze Ruchu, który atakował, ale brakowało mu skuteczności, wykończenia i celności. Tak jak w 26. minucie, kiedy po dobrej akcji Dziwniela z Janoszką piłkę w polu karnym otrzymał Jankowski, ale nie wiedział za bardzo co z nią zrobić i wystawił ją przed szesnastkę do Łukasza Surmy, który... uderzył bardzo niecelnie obok bramki.
Śląsk odgryzał się atakami, ale piłkarzom Stanislava Levego również brakowało celności. Mila, którego dośrodkowania zawsze sieją postrach w polu karnym, gdy przyszło do uderzenia z pola karnego, nie był już tak dokładny, i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Najgroźniejszą akcję dla Śląska w pierwszej połowie stworzyli sobie po kontrze Sebino Plaku i Marco Maixao. Pierwszy po długim rajdzie obsłużył podaniem Portugalczyka, którego strzał świetnie wybronił Michał Buchalik, po czym poradził sobie z dobitką Plaku.
Do końca pierwszej połowy obraz gry się nie zmienił, a tempo spotkania wyraźnie siadło. Ruch próbował atakować, ale już nic groźnego nie stworzył, podobnie zresztą jak goście.
Po zmianie stron pierwsi groźnie zaatakowali goście, jednak Plaku w dogodnej sytuacji, sam na sam z Buchalikeim, uderzył tylko w boczną siatkę. Jeszcze lepszą okazję zmarnował jednak w 50. minucie, wprowadzony w przerwie za narzekającego na uraz kolana Jankowskiego, Grzegorz Kuświk. Rezerwowy napastnik Ruchu, po doskonałym podaniu Starzyńskiego, w sytuacji sam na sam z Gikieiwczem bardzo lekko podcinał piłkę nad wychodzącym bramkarzem i ten nie miał najmniejszego problemu z obroną jego strzału.
W tym momencie stało się jasne, że z taką skutecznością po obu stronach, o jakiekolwiek bramki w Chorzowie może być bardzo trudno. Oba zespoły stać było jednak na dwie minuty skuteczności. Najpierw bramkę dla Śląska zdobył Paixao, którego uderzenie odbiło się od pleców Tomasza Hołoty i kompletnie zmyliło Buchalika. Na natychmiastową odpowiedź zdecydował się jednak Ruch, a po składnej akcji i dokładnym dośrodkowaniu Kamila Włodyki, na długim słupku akcję zamknął Kuświk, pakując piłkę do bramki i rehabilitując się częściowo za wcześniej niewykorzystaną sytuację.
Na tym popis skuteczności obu ekip można jednak było uznać za zakończony, bo mimo kilku prób ataków z obu stron, wiele groźnych sytuacji już nie uświadczyliśmy. Kolejne zmiany w obu składach nie wnosiły wiele. Obie ekipy grały niedokładnie, a zwłaszcza Ruchowi w końcówce brakowało ostatniego podania w kilku ciekawie zapowiadających się w końcówce kontrach.
Ostatecznie obie ekipy musiały zadowolić się podziałem punktów. Ruch nie przerwał passy spotkań bez zwycięstwa, która wynosi już cztery mecze, i tylko częściowo zrehabilitował się za sromotną porażkę w Białymstoku. Debiut Jana Kociana, zważywszy na klasę dzisiejszego rywala i poziom jaki dzisiaj zaprezentowali "Niebiescy" można uznać za udany. Śląsk natomiast ciągle pozostaje w tym sezonie bez zwycięstwa na wyjeździe, ale dzięki punktowi wywalczonemu w Chorzowie zrównał się w tabeli z Piastem Gliwice.