menu

Dwie minuty skuteczności w Chorzowie. Ruch podzielił się punktami ze Śląskiem

22 września 2013, 17:20 | Marcin Szczepański

Nowy szkoleniowiec Ruchu Chorzów, Jan Kocian może uznać swój debiut na ławce trenerskiej "Niebieskich" za umiarkowanie udany. Jego ekipa po dobrej grze zremisowała ze Śląskiem Wrocław 1:1. Gdyby obie ekipy miały dzisiaj lepiej uregulowane celowniki, wynik mógł być jednak znacznie wyższy, bo akcji bramkowych nie brakowało

Spotkanie w Chorzowie rozpoczęło się od mocnego uderzenia z obu stron. Najpierw w 4. minucie poprzeczkę bramki Ruchu obił Przemysław Kaźmierczak, który popisał się atomowym uderzeniem z dystansu, a chwilę później w odpowiedzi po doskonałym podaniu Filipa Starzyńskiego oko w oko z Rafałem Gikiewiczem stanął lewonożny Łukasz Janoszka. Celowo piszemy o "lepszej" nodze "Ecika", żeby uwypuklić fakt, że właśnie nią uderzając piłkę, fatalnie przestrzelił!

Jeszcze przed 10. minutą szarżował Maciej Jankowski, ale świetnie spod nóg piłkę wyłuskał mu bramkarz gości, a następnie wybronił dobitkę Daniela Dziwniela z ostrego kąta. Po tak dynamicznym początku w wykonaniu obu ekip, jasne było, że nikt bronić się dzisiaj nie zamierza.

Kolejną doskonałą okazję chorzowianie zmarnowali w 16. minucie, kiedy z kilku metrów, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłki do bramki nie potrafił wepchnąć Michał Helik. W tym momencie Ruch mógł już prowadzić 3:0, jednak kibice coraz częściej zaczynali przytaczać porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach bramkowych... A te mogły się zemścić w 24. minucie, kiedy idealną wrzutką, typowo w swoim stylu popisał się Sebastian Mila. Dośrodkowanie mógł wykorzystać wbiegający w pole karne Przemysław Kaźmierczak, ale jego uderzenie głową minimalnie minęło słupek.

Sytuacja nie zmieniła nic w grze Ruchu, który atakował, ale brakowało mu skuteczności, wykończenia i celności. Tak jak w 26. minucie, kiedy po dobrej akcji Dziwniela z Janoszką piłkę w polu karnym otrzymał Jankowski, ale nie wiedział za bardzo co z nią zrobić i wystawił ją przed szesnastkę do Łukasza Surmy, który... uderzył bardzo niecelnie obok bramki.

Śląsk odgryzał się atakami, ale piłkarzom Stanislava Levego również brakowało celności. Mila, którego dośrodkowania zawsze sieją postrach w polu karnym, gdy przyszło do uderzenia z pola karnego, nie był już tak dokładny, i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Najgroźniejszą akcję dla Śląska w pierwszej połowie stworzyli sobie po kontrze Sebino Plaku i Marco Maixao. Pierwszy po długim rajdzie obsłużył podaniem Portugalczyka, którego strzał świetnie wybronił Michał Buchalik, po czym poradził sobie z dobitką Plaku.

Do końca pierwszej połowy obraz gry się nie zmienił, a tempo spotkania wyraźnie siadło. Ruch próbował atakować, ale już nic groźnego nie stworzył, podobnie zresztą jak goście.

Po zmianie stron pierwsi groźnie zaatakowali goście, jednak Plaku w dogodnej sytuacji, sam na sam z Buchalikeim, uderzył tylko w boczną siatkę. Jeszcze lepszą okazję zmarnował jednak w 50. minucie, wprowadzony w przerwie za narzekającego na uraz kolana Jankowskiego, Grzegorz Kuświk. Rezerwowy napastnik Ruchu, po doskonałym podaniu Starzyńskiego, w sytuacji sam na sam z Gikieiwczem bardzo lekko podcinał piłkę nad wychodzącym bramkarzem i ten nie miał najmniejszego problemu z obroną jego strzału.

W tym momencie stało się jasne, że z taką skutecznością po obu stronach, o jakiekolwiek bramki w Chorzowie może być bardzo trudno. Oba zespoły stać było jednak na dwie minuty skuteczności. Najpierw bramkę dla Śląska zdobył Paixao, którego uderzenie odbiło się od pleców Tomasza Hołoty i kompletnie zmyliło Buchalika. Na natychmiastową odpowiedź zdecydował się jednak Ruch, a po składnej akcji i dokładnym dośrodkowaniu Kamila Włodyki, na długim słupku akcję zamknął Kuświk, pakując piłkę do bramki i rehabilitując się częściowo za wcześniej niewykorzystaną sytuację.

Na tym popis skuteczności obu ekip można jednak było uznać za zakończony, bo mimo kilku prób ataków z obu stron, wiele groźnych sytuacji już nie uświadczyliśmy. Kolejne zmiany w obu składach nie wnosiły wiele. Obie ekipy grały niedokładnie, a zwłaszcza Ruchowi w końcówce brakowało ostatniego podania w kilku ciekawie zapowiadających się w końcówce kontrach.

Ostatecznie obie ekipy musiały zadowolić się podziałem punktów. Ruch nie przerwał passy spotkań bez zwycięstwa, która wynosi już cztery mecze, i tylko częściowo zrehabilitował się za sromotną porażkę w Białymstoku. Debiut Jana Kociana, zważywszy na klasę dzisiejszego rywala i poziom jaki dzisiaj zaprezentowali "Niebiescy" można uznać za udany. Śląsk natomiast ciągle pozostaje w tym sezonie bez zwycięstwa na wyjeździe, ale dzięki punktowi wywalczonemu w Chorzowie zrównał się w tabeli z Piastem Gliwice.


Polecamy