menu

Dwie bramki "Sagana" zapewniły Legii zwycięstwo nad Śląskiem. Legioniści blisko Pucharu Polski

2 maja 2013, 20:17 | Bartosz Michalak

Marek Saganowski wybił z głowy nieskutecznym zawodnikom Śląska Wrocław nadzieję na zdobycie Pucharu Polski. Gospodarze pierwszego finałowego pojedynku mimo kilku stuprocentowych okazji, nie byli w stanie odpowiedzieć na bramki Legii. Przed rewanżem w Warszawie podopieczni Jana Urbana są w komfortowej sytuacji.

Zobacz galerię zdjęć z finału Pucharu Polski!

Sparaliżowani hymnem

Pełne trybuny, wielu specjalnie przybyłych na ten mecz zaszczytnych gości, ranga spotkania i głośno odśpiewany przed pierwszym gwizdkiem sędziego Mazurek Dąbrowskiego - to wyraźnie „spięło” piłkarzy Śląska w pierwszych 15. minutach. Gra była bardzo nerwowa, a dlatego niedokładna. Większość zawodników nie chciała wziąć ciężaru spokojnego rozgrywania piłki na swoje barki, przez co można przyznać, że ponad 30 tysięcy kibiców zebranych na stadionie Śląska zamiast płynnego meczu oglądało kopaninę.

Pierwszą okazję do strzelenia bramki mieli gospodarze. Świetnym odbiorem w środkowej części boiska popisał się Dalibor Stevanović, który momentalnie wypuścił w bój duet: Mila - Kaźmierczak. Strzał tego ostatniego z lewej strony pola karnego, swoją słabszą lewą nogą okazał się jednak bardzo słaby i niecelny. Mimo wszystko akcja ta naprawdę mogła się podobać.

Pogoda nie dopisała

Cała pierwsza połowa toczyła się niemiłosiernie rzęsiście padającym deszczu. Płyta boiska była bardzo nasiąknięta wodą, co momentami przeszkadzało zawodnikom obu drużyn w konstruowaniu składnych akcji.

Pierwszy celny strzał ekipie wrocławian oddał w okolicach 25. minuty Eric Mouloungui. Był on jednak bardzo słaby i nie sprawił żadnych kłopotów Wojciechowi Skabie. W drużynie Śląska w pierwszych fragmentach meczu dobrze czuł się na murawie Waldemar Sobota, który indywidualnymi akcjami próbował stworzyć groźną sytuację.

Filigranowy pomocnik Śląska najlepszą okazję do strzelenia gola miał koło 40. minuty, kiedy po dobrym zagraniu Moulounguiego, skrzydłowy Śląska znalazł się w prawym narożniku „szesnastki” Legii. Uderzenie Waldemara Soboty powędrowało jednak obok bramki Skaby.

„Kucharz” „ugotował” gospodarzy

W 12. minucie gry fantastyczną okazję do wpisania się na listę strzelców miał prawy skrzydłowy Legii - Michał Kucharczyk. Młody pomocnik znalazł się w sytuacji sam na sam z wrocławskim gospodarzem - Rafałem Gikiewiczem, ale dzięki instynktownej interwencji „Gikiego”, licznie przybyli na to spotkanie fanatycy Legii, mogli tylko jęknąć z zawodu.

20 minut później Michał Kucharczyk był już jednak dużo bardziej dokładnyw swoich ofensywnych poczynaniach. „Kucharz” na prawej stronie boiska zdecydował się na indywidualną akcję, którą zakończył kapitalnym zagraniem na środek pola karnego wrocławian. Tam na futbolówkę „czekał” już Marek Saganowski, który pewnym strzałem pokonał bezradnego Gikiewicza. 0:1 i szał radości wśród kibiców Legii. Dużo do życzenia pozostawia postawa Marcina Kowalczyka, którego „Sagan” zdołał w łatwy sposób ubiec w tej sytuacji.

Napastnik Legii już po chwili wypracował sobie kolejną dobrą okazję do podwyższenia rezultatu. Saganowski strzelał z ostrego kąta, ale Rafał Gikiewicz nie dał się zaskoczyć.

Nieporozumienie Gikiewicza z Wasilukiem = gol do szatni „Killera - Sagana”

Kiedy wydawało się, że gospodarze łapią powoli wiatr w żagle po utracie pierwszego gola, tuż przed ostatnim gwizdkiem Szymona Marciniaka w pierwszej połowie, we własnym polu karnym nie dogadali się Marek Wasiluk i dobrze spisujący się do tego momentu Rafał Gikiewicz.

Futbolówkę w „szesnastkę” Śląska dogrywał Tomasz Brzyski, a tą w niezwykle chytry sposób do bramki wpakował po raz drugi Marek Saganowski, który wykorzystał niezdecydowanie w szeregach gospodarzy. 0:2

Gra pod dyktando legionistów i groźne kontrataki gospodarzy

W taki sposób można podsumować drugie 45 minut w wykonaniu piłkarzy obydwu drużyn. Od początku drugiej połowy podopieczni Jana Urbana kontrolowali przebieg gry na boisku. W środku pola wciąż świetnie radził sobie Dominik Furman, który umiejętnie rozprowadzał kolejne akcje warszawian.

O dziwo jednak świetną okazję do strzelenia kontaktowej bramki stworzyli sobie gospodarze, którzy za sprawą wprowadzonych na boisko Cetnarskiego i Łukasza Gikiewicza bardzo poważnie zagrozili drużynie Legii. Ten ostatni po dobrej akcji Piotra Ćwielonga w mądry sposób przepuścił futbolówkę, którą minimalnie niecelnie uderzył drugi z braci Gikiewiczów.

W 69. minucie kolejną świetną okazję do zdobycia kontaktowego gola miał Waldemar Sobota, który razem z Tadeuszem Sochą popisał się bardzo dobrą dwójkową akcją. Sobota zagrał na skrzydło do podłączającego się prawego obrońcy wrocławian, a ten świetnie odegrał mu na szesnasty metr. Niestety po raz kolejny filigranowemu piłkarzowi gospodarzy zabrakło odrobinę precyzji.

Nawet jeśli momentami gospodarze starali się grać pressingiem, ostatecznie nie przyniosło to im większych korzyści. Legia w dzisiejszym meczu zagrała bardzo „dojrzałą piłkę”, co nie pozwoliło piłkarzom Śląska na dłuższą próbę boiskowej dominacji. Należy podkreślić dobrze radzących sobie w dzisiejszej potyczce warszawskich obrońców, którzy w zasadzie nie popełnili większych błędów.

Podopieczni Jana Urbana nie stworzyli sobie w drugiej części gry, oprócz grożnego uderzenia w 93. minucie Wladimera Dwaliszwilego, więcej klarownych sytuacji, ale ich dwubramkowa zaliczka, którą zdołali utrzymać, bardzo przybliża ich do zdobycia kolejnego w historii klubu trofeum Pucharu Polski.

Kapitalna atmosfera na trybunach

Przez pełne 90 minut na stadionie Śląska kibice obu ekip stworzyli niesamowite widowisko. Mimo niekorzystnego wyniku fanatycy gospodarzy dopingowali swój ukochany klub bez żadnej przerwy!

Zawodnik meczu
Marek Saganowski

Kontakt z autorem

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na
iPhone'a lub Androida.


Polecamy