Dwa gole Brożka dały Wiśle zwycięstwo z Ruchem w Chorzowie
Dzięki dwóm bramkom Pawła Brożka w pojedynku byłych selekcjonerów Franciszek Smuda okazał się lepszy od Waldemara Fornalika. Ostatecznie Wisła Kraków pokonała na wyjeździe Ruch Chorzów 2:1 i awansowała na podium.
Można żartobliwie powiedzieć, że w "derbach autostrady A4" górą Wisła - trasę Kraków-Chorzów w obie strony codziennie pokonują bowiem i krakusy z Ruchu - Łukasz Surma i Marek Zieńczuk, i śląska kolonia z "Białej Gwiazdy" w osobach Macieja Sadloka i Macieja Jankowskiego. Ostatki na stadionie przy ulicy Cichej mocnym akcentem mógł rozpocząć Filip Starzyński - jego strzał z bliskiej odległości odbił jednak zaprzysięgły tubylec Michał Buchalik, który w sobotę wrócił na Cichą pierwszy raz od przenosin do Wisły. Dobitka Grzegorza Kuświka z okolic jedenastego metra miała niewiele wspólnego z rzutem karnym, bo napastnik "Niebieskich" w fatalnym stylu spudłował nad poprzeczką. Tuż po jego strzale wiślacy otoczyli wianuszkiem sędziego liniowego, który w ogóle nie zauważył, że jeszcze wcześniej Jakub Kowalski wygarnął piłkę zza linii autowej. Goście podjęli rękawicę rzuconą przez niebieską nawałnicę i nie ma krzty przesady w stwierdzeniu, że zawdzięczają pierwszego gola własnemu wychowankowi. Tym wychowankiem był jednak Piotr Stawarczyk - stoper Ruchu odgrywał do własnego bramkarza na tyle nieuważnie, że zignorował obecność Rafała Boguskiego za swoimi plecami. "Dziki" wyprzedził Stawarczyka, przechwycił piłkę i oddał ją do Pawła Brożka - można przypuszczać, że niewiele z 113 ligowych bramek "Brozia" zostało zdobytych z podobną łatwością.
Stracony w kompromitujących okolicznościach gol w ogóle nie sparaliżował gospodarzy - błyskawiczna riposta przyszła ze strony piłkarzy, którzy różne momenty swoich karier spędzili przy Reymonta. Marek Zieńczuk i Łukasz Surma potwierdzili, że odcinek układu nerwowego odpowiedzialny za sentyment do "Białej Gwiazdy" u nich nie działa - po wrzutce "Zienia" w polu karnym doskonale odnalazł się Surma i głową wpakował piłkę do siatki poza zasięgiem wyciągniętych ramion Buchalika. Zdawało się, że w tej sytuacji nawet ośmiu obrońców nie upilnowałoby chorzowskiego weterana, co dobitnie świadczy o tym, że sami "Niebiescy" do strzelania goli wcale nie potrzebują Grzegorza Kuświka, w niedzielnym meczu w dodatku niemiłosiernie maltretowanego przez Arkadiusza Głowackiego. Wyrównanie ostudziło entuzjazm obu drużyn i do końca pierwszej połowy nie zobaczyliśmy - w 23. minucie Kowalski z dziecinną łatwością ograł Sadloka, kończąc rajd strzałem nad poprzeczką. Aptekarskie dośrodkowanie Pawła Brożka z 35. minuty co prawda spadło na głowę Łukaszowi Gargule, jednak skrzydłowy Wisły oddał strzał wprost w "koszyczek" solidnego Kamińskiego.
Po zmianie stron upłynęło sporo czasu, zanim którakolwiek z drużyn zdobyła się na celny strzał - najbliżej był Marek Zieńczuk, posyłając piłkę centymetry obok słupka z rzutu wolnego. Oprócz płaskiego uderzenia "Zienia" wątpliwą ozdobą drugiej odsłony meczu było pechowe zderzenie Bartłomieja Babiarza z Alanem Urygą, na skutek którego ten drugi chwilowo stracił przytomność i musiał opuścić boisko. Zupełnie jakby w rewanżu za kiks Stawarczyka, Michał Buchalik do spółki z wiślacką obrona zrobił sporo, żeby doprowadzić do fatalnego w skutkach nieporozumienia - na całe szczęście dla wiślaków żaden z czyhających zawodników "Niebieskich" nie skorzystał z prezentu od golkipera. Nie obyło się bez kontrowersji - gwizdek sędziego Złotka milczał po tym, jak Zieńczuk niemal siłą ściągnął Łukasza Burligę na ziemię w obrębie pola karnego. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem o pierwszy strzał na bramkę w drugiej połowie pokusili się wiślacy. Pierwszy i od razu zabójczy, bo zakończony drugim trafieniem Pawła Brożka - oprócz samego zwieńczenia bramkowej akcji, na uwagę zasługuje również precyzyjna wrzutka Łukasza Garguły poprzedzona idealnym zagraniem autorstwa Semira Stilicia.
Nawet zwycięski wynik na boisku i tak byłby dla gospodarzy symboliczny, bo o losie Ruchu przesądziła wczorajsza wygrana Cracovii w Kielcach. Triumf Franciszka Smudy nad Waldemarem Fornalikiem w starciu dwóch byłych opiekunów kadry ma dla Wisły jak najbardziej namacalny wymiar, bo dzięki wygranej w Chorzowie "Biała Gwiazda" przezimuje w komfortowej pozycji tuż za prowadzącą w tabeli Legią Warszawa i jej wiceliderem, Śląskiem Wrocław. Na pocieszenie kibicom "Niebieskich" została tylko efektowna oprawa - po ponad sześciu latach bez przegranej w ostatnim meczu rundy chorzowianie kończą piłkarską jesień porażką.