Dramat Pogoni. Prowadziła 2:1, przegrała 2:3. Ruch zagrał do końca! [RELACJA, ZDJĘCIA]
Wielkie emocje na zakończenie 26. kolejki Ekstraklasy. Pogoń Szczecin, choć prowadziła po golach Takafumiego Akahoshiego, to ostatecznie przegrała z Ruchem Chorzów 2:3 (2:1). Kluczowa okazała się końcówka, kiedy do siatki dwa razy trafił Patryk Lipski: najpierw z karnego, potem z gry. Przed nim z jedenastego metru w słupek trafił jeszcze Mariusz Stępiński. Pogoń kończyła w dziesiątkę, bo z boiska został wyrzucony bramkarz Jakub Słowik.
Nie oszukujmy się. Poniedziałkowe spotkania zwykle nie stanowią najlepszej wizytówki Ekstraklasy. Starcia drużyn z dolnej połowy tabeli nie gromadzą na trybunach i przed telewizorami tłumów, nie wywołują wypieków na twarzy ani nie budzą wyjątkowo ogromnych emocji. Tym razem miało być jednak inaczej. Punktualnie o 18.00 do boju stanęły bowiem zespoły, które w aktualnym sezonie radzą sobie nadzwyczaj dobrze. W Szczecinie trzecia Pogoń podejmowała jedynie nieco niżej sytuowany w tabeli Ruch Chorzów. Obie drużyny nie tylko zgromadziły już całkiem pokaźną liczbę punktów, ale przede wszystkim potrafią cieszyć oko grą.
I rzeczywiście. Na pierwsze akcje nie trzeba było długo czekać. Zarówno podopieczni Waldemara Fornalika jak i Czesława Michniewicza. Ci drudzy bardzo szybko wyszli na prowadzenie. Już pierwszy strzał zamienili na premierowe trafienie. Autorem gola okazał się Takafumi Akahoshi, który wykorzystał dwójkową akcję lewym skrzydłem Adama Gyurcso oraz Richarda Nunesa, wyminął Pawła Oleksego i umieścił piłkę w siatce.
Portowcy nie mogli jednak długo cieszyć się z prowadzenia. Zaledwie cztery minuty później piłkę z bramki zmuszony był wyciągnąć Jakub Słowik. Golkiper Pogoni nie podołał ogromnemu chaosowi jaki wytworzył się pod polem karnem. Obronił strzały Kamila Mazka oraz Rafała Grodzickiego, ale nie dał rady Adamowi Frączczakowi. Pomocnik gospodarzy zaliczył więc samobójcze trafienie.
Dwa szybkie gole zdecydowanie rozbudziły ofensywne ambicje obu zespołów. W Szczecinie mogliśmy więc oglądać naprawdę dobre spotkanie. Nieco więcej sytuacji stworzyła sobie Pogoń, która parła do przodu przede wszystkim lewym skrzydłem. Martin Konczkowski zupełnie sobie nie radził z szybkim i sprytnym Ricardo Nunesem. 29-latek co chwile popisywał się szybkimi rajdami po czym dośrodkowywał w pole karne. Vladimer Dvalishvili czy Łukasz Zwoliński długo nie mogli pokonać Matusa Putnockiego. Słowacki golkiper pewnie wyciągał strzały rywali aż do 31. minuty, kiedy to zaskoczył go ponownie Takafumi Akahoshi. Po długim podaniu Rafała Murawskiego, pod polem karnym powalczył Łukasz Zwoliński. Napastnik posłał piłkę do Japończyka, który pewnie umieścił ja w siatce.
Swoje szanse miał także Ruch. Przed najlepszą stanął Patryk Lipski. Młody pomocnik dobijał po strzale z dystansu Łukasza Surmy. Z sześciu metrów nie trafił jednak w światło bramki. Przed przerwą golkiper Portowców musiał interweniować jeszcze raz. Pewnie wyciągnął jednak piłkę Rafała Grodzickiego. Kapitan Niebieskich uderzał po rzucie wolnym w wykonaniu Lipskiego.
Po przerwie obraz gry nijak się nie zmienił. Zgromadzeni w Szczecinie kibice mieli okazję oglądać akcję za akcją. Portowcy szarpali bokami, a i Niebiescy nie odpuszczali. Najlepszą sytuacją pierwszych pięciu minut był jednak strzał Adama Gyurcso. Matus Putnocky wraz z Rafałem Grodzickim poradzili sobie jakoś z tą piłką. Chwilę później na ogromne nerwy swoich fanów naraził Jarosław Fojut. Stoper sfaulował w polu karnym Mariusza Stępińskiego. Arbiter nie zawahał się przed wskazaniem na jedenasty metr. Rzut karny wykonywał sam poszkodowany, lecz nie trafił w światło bramki. Piłka odbiła się od słupka zrzucając tym samym ogromny kamień z serca wszystkich związanych z Pogonią.
Zmotywowani bliską wizją utraty prowadzenia Portowcy ponownie ruszyli do przodu. Początkowo jednak solidna defensywa chorzowian nie pozwalała Akahoshiemu czy Dvalishvilemu na wiele. Duet Rafał Grodzicki - Michał Koj został zakoczony dopiero przez Łukasza Zwolińskiego, który fantastycznie wybiegł z kontratakiem. Przed polem karnym skierował piłkę w stronę Adama Gyurcso. Podanie w ostatniej chwili przejął jednak powracający Grodzicki. Na tym jednak nie skończył sie pech gospodarzy. Chwilę później bowiem Jakub Słowik, nie mogąc poradzić sobie z uciekającym mu Mariuszem Stępińskim, pociągnął go za koszulkę, tym samym przewracając. Sędzie nie mógł zachować się inaczej jak tylko pokazać czerwony kartonik golkiperowi i ponownie wskazać na jedenasty metr. Tym razem do piłki podszedł Patryk Lipski, który pewnie pokonał wchodzącego do gry Dawida Kudłę.
Na kwadrans przed końcem gry, tablica wyników ponownie wskazywała więc remis. Jeden punkt nie urządzał nikogo, więc zawodnicy ponownie ambitnie ruszyli do przodu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw świetnej kontry nie wykorzystali Portowcy, a już po chwili na listę strzelców ponownie wpisał się Patryk Lipski. 21-latek wygrał pojedynek powietrzny z Jarosławem Fojutem i pewnie pokonał Dawida Kudłę. Ta bramka dodała chorzowianom skrzydeł. Końcówka przyniosła rosnącą przewagę gości i kolejne strzały. Szczęścia szukali Łukasz Moneta, Martin Konczkowski czy Kamil Mazek. Żaden z nich nie zdołał już osiagnąć upragnionego celu. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry przed szansą na wyrównanie stanęli jeszcze gospodarze. Rzut wolny wykonywał Ricardo Nunes, lecz uderzył prosto w mur.