Do trzech razy sztuka - oceniamy piłkarzy Legii Warszawa po zwycięstwie we Wrocławiu
Po dwóch tegorocznych remisach w pucharze i awansie po rzutach karnych, piłkarzom Legii wreszcie udało się pokonać Śląsk w ciągu 90 minut. Wielki come back Tomasza Brzyskiego i fantastyczne podanie Ondreja Dudy sprawiły, że Twierdza Wrocław padła ponownie.
fot. Paweł Relikowski / Gazeta Wrocławska
Wyjściowa jedenastka:
Arkadiusz Malarz (5) – całkiem dobry mecz byłego golkipera GKS Bełchatów. Nie popełniał wielu błędów, bronił spokojnie i pewnie. W 58. i 63. minucie uratował swój zespół przed stratą kolejnych bramek. Szczególnie ta druga sytuacja, po strzale Petera Grajciara, okazała się wyjątkowo groźna ze strony gospodarzy. Tak naprawdę jedyny błąd popełnił przy bramce Marco Paixao. Stał i tylko się przyglądał, może gdyby spróbował rzucić się w prawo, w stronę piłki, udałoby mu się powstrzymać futbolówkę przed przekroczeniem linii bramkowej. Oceniając go za całe spotkanie, należy pamiętać, że nie miał dużo pracy – niezła dyspozycja obrońców sprawiała, że większość akcji wrocławian nie dochodziła nawet do pola karnego.
Tomasz Brzyski (7) – wielki comeback prawego obrońcy stołecznej drużyny. Dzisiaj zagrał chyba swój najlepszy mecz po kontuzji. Większość czasu spędził w defensywie kontrolując Flavio Paixao. Portugalczyk wciąż próbował przebić się w ofensywnych akcjach, ale jego plany zatrzymywały się zwykle właśnie na Brzyskim. Piłkarz Legii tylko raz musiał się uciec do faulu. Nieźle wychodziły mu także długie podania. Na największą jednak pochwałę zasłużył sobie za niesamowite wykonanie rzutów rożnych. Przy pierwszym idealnie podał prosto na lewą nogę Jakuba Rzeźniczaka i ten nie miał innego wyjścia, jak tylko trafić do bramki. W drugim świetnie wrzucił piłkę w pole karne, gdzie już zajął się nią Jodłowiec.
Inaki Astiz (5) – zagrał przyzwoicie, ale nie uniknął też paru błędów. Rozpoczął od nie najlepszej interwencji w 11. minucie, kiedy to podał futbolówkę wprost pod nogi Roberta Picha i dał mu tym samym fantastyczną okazję na strzelenie bramki. Chwilę później nie nadążył także za Flavio Paixao. Zbyt pochopnie sfaulował Petera Grajcara w środku boiska, przez co sprokurował rzut wolny przeciwników. To on także wypuścił drugiego z bliźniaków Paixao - Marco, umożliwiając Portugalczykowi strzelenie honorowej bramki. Wiele kontrowersji wzbudza żółta kartka, którą Hiszpan ujrzał 78. minucie. Peter Grajciar kopnął go w głowę, ale sędzia ukarał właśnie stopera gości za faul na Słowaku.
Jakub Rzeźniczak (7) – w głosowaniu kibiców został wybrany na największy plus meczu. Rzeczywiście, stoper stołecznej drużyny zagrał całkiem dobre spotkanie. Pewny w obronie, ładnie odczytywał akcje rywali. Zatrzymywał ich ataki, nie popełniał wielu błędów. To on otworzył dzisiejszy worek z bramkami. Świetnie wykończył rzut rożny, egzekwowany przez Tomasza Brzyskiego. Bardzo dobrze się zachował – mimo przeszkód w postaci wrocławskich defensorów, w idealnym momencie dostawił nogę do nadlatującej futbolówki. Widać w nim strzelecki instynkt. Starał się brać udział w ofensywnych akcjach swojej drużyny, ale pomimo tego zawsze pojawiał się we właściwym miejscu, gdy było trzeba zatrzymać przeciwników.
Bartosz Bereszyński (5) – po nieudanym początku, jego postawa na boisku ewoluowała wraz z upływającymi minutami. Rozpoczął od faulu na Robercie Pichu, po którym sędzia podyktował rzut wolny dla Śląska. Parę minut później piłkarz gospodarzy zrewanżował się na nim, za co ujrzał żółty kartonik. Przez całe spotkanie widać było walkę pomiędzy tymi dwoma zawodnikami. Bereszyński często angażował się w akcje ofensywne, przez co nie zawsze nadążał z powrotem przy kontratakach przeciwników. Dobrze rozumiał się z Michałem Żyro, z którym dzielił prawą stronę boiska. Wymienili ze sobą wiele celnych podań i tworzyli groźne akcje, które przy lepszych wykończeniach mogłyby skończyć się bramkami.
Tomasz Jodłowiec (6) – większość czasu spędził na własnej połowie. Ciężko pracował w defensywie, powstrzymał ataki gospodarzy. Pomagał Tomaszowi Brzyskiemu i z powodzeniem asekurował Flavio Paixao. Rozpoczął kilka bardzo ładnych akcji ofensywnych, zanotował ładne rajdy z piłką przez środek boiska, jednak dużo gorzej było z ich wykończeniem. Spóźniał się z podaniem do kolegów z drużyny, za daleko wychodził samodzielnie. Świetnie wbiegł pod lecącą z rzutu rożnego piłkę i wpakował ją do bramki. Na minus dwa faule: w 21. minucie na Droppie – wydaje się, że wyszedł trochę niechcący, przez nieuwagę pomocnika Legii, podczas gdy drugi był efektem sprytnego zwodu Milosa Lacnego. Spóźniony Jodłowiec nie mógł się już inaczej zachować.
Ivica Vrdoljak (4) – dzisiaj kapitan warszawskiego zespołu pozostał niewidoczny. Kręcił się gdzieś w środku boiska, lecz bez większego efektu. Na swoje konto może zapisać kilka niecelnych podań, które zapoczątkowały ataki przeciwników. Czasem pojawiał się w ofensywie, lecz nie pomógł zbyt bardzo swoim kolegom. Wcześniejsze mecze okazały się lepsze w jego wykonaniu od tego we Wrocławiu.
Jakub Kosecki (5) – szybki i wściekły. Próbował nadgryzać wrocławian lewą stroną boiska. Dużo rajdów z piłką, podczas których zachodził całkiem daleko na połowie rywala, jednak żadnego nie udało mu się dobrze zakończyć. Trochę samolubny na boisku, nie wychodziły mu podania do kolegów. Mało również celnych dośrodkowań w pole karne – co przełożyło się na nikłą efektywność jego dzisiejszej gry. Ostro walczył z przeciwnikiem o pozycję, widać było, że mu zależy. Dosyć wcześnie opuścił jednak boisko – w 53. minucie ustąpił miejsca Michałowi Kucharczykowi.
Helio Pinto (4) – wyszedł jako ofensywny pomocnik, na początku meczu przebywał głównie obok Marka Saganowskiego, na połowie przeciwnika. Nie przełożyło się to jednak na ilość i jakość akcji ofensywnych, w których brał udział. Kilka razy będąc przy piłce, sam ominął paru rywali. Zszedł w 53. minucie, aby dać miejsce zdecydowanej gwieździe stołecznego zespołu – Ondrejowi Dudzie.
Michał Żyro (6) – bardzo aktywny w ataku przez cały mecz. Nieźle dogadywał się z Bartoszem Bereszyńskim, jednak to wejście Ondreja Dudy jak zwykle nieźle podziałało na ogólne wrażenie gry Żyry. To właśnie z nim rozegrał najładniejszą akcję tego meczu – po tym jak młody Słowak obsłużył go świetnym podaniem, wypatrzył w polu karnym Michała Kucharczyka i na tyle dokładnie posłał do niego piłkę, że ten musiał zdobyć trzecią bramkę dla warszawskiego zespołu. Kontrowersyjne wydaje się jego wejście w Mariusza Pawelca pod koniec pierwszej połowy. Spowodowało ono sprzeczkę między zawodnikami obu drużyn, ale sędzia nie dopatrzył się niczego godnego wykorzystania żółtego kartonika.
Marek Saganowski (3) – miał zastąpić słabo grającego ostatnio, Orlando Sa, lecz nie wyszło mu to najlepiej. Nie pomagał wiele swojej drużynie w ofensywie, pomimo iż jako środkowy napastnik miał stanowić największe zagrożenie pod bramką Wrąbla. Fatalnie podał w 30. minucie do przodu, bez pomysłu, do nikogo. Jeśli sam poszedłby z akcją, wszystko mogło skończyć się dużo lepiej. W 37. minucie minął się z piłką, mimo iż miał szansę wyjść na pozycje sam na sam. Na początku drugiej połowy niewidoczny, kręcił się trochę między stoperami Śląska, jednak zupełnie nieefektywnie
.
Rezerwowi:
Michał Kucharczyk (6) – cztery minuty po wejściu na boisko pierwszy raz pokazał się w niezłym ataku na bramkę przeciwników – nieźle podał do Ondreja Dudy, ten jednak w kontrowersyjny sposób zatrzymany został przez Pawelca. Trochę za mocno uderzył z rzutu wolnego, przez co Saganowski próbował uderzenia pod bardzo ostrym kontem. To on zdobył trzecią bramkę dla gości – był w dobrym miejscu w dobrym czasie i wystarczyło już tylko dołożyć nogę, żeby skierować piłkę do siatki. W 85. minucie niepotrzebnie wyszedł sam i na siłę mijał się ze stoperami gospodarzy w polu karnym. Może gdyby poczekał na któregoś z kolegów, ta akcja skończyłaby się inaczej. Popularny „Kuchyking” przewyższał podmęczonych rywali szybkością i chętnie angażował się w kontrataki. Najładniejszym z nich okazał się ten ostatni w 92. minucie, zatrzymany jednak przez Piotra Celebana.
Ondrej Duda (7) – odkąd tylko pojawił się na murawie, angażował się w ofensywne akcje swojej drużyny. Nieźle radził sobie z przeciwnikami w środku pola. To on zapoczątkował akcję, która zakończyła się trzecią bramką. Fantastycznie podał do Michała Żyro po prawej stronie boiska i ten nie mógł już tego zepsuć. Wracał także do defensywy – kilkukrotnie udało mu się zatrzymać przeciwników na własnej połowie.
Michał Masłowski (bez oceny) – na boisku zameldował się dopiero w 90 minucie. Chwilę później zgubił piłkę na własnej połowie. Na jego szczęście za sobą miał paru kolegów, którzy uratowali sytuację.