menu

Długo wyczekiwane zwycięstwo Korony u siebie. Górnik Łęczna poległ w Kielcach

6 kwietnia 2015, 14:51 | Grzegorz Ignatowski

W pierwszym poniedziałkowym meczu 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Korona Kielce pokonała przed własną publicznością Górnika Łęczna 2:0.

Korona Kielce wygrała z Górnikiem Łęczna
Korona Kielce wygrała z Górnikiem Łęczna
fot. Wojciech Czekała

Patrząc na składy obu drużyn mogliśmy spodziewać się otwartego meczu, w którym priorytetem będzie zdobycie gola, a dopiero później obrona własnej bramki. Jednak pierwsza połowa pokazała, że niekoniecznie tak było. Na pierwszą groźną akcję musieliśmy czekać do 29. minuty, kiedy to piłka po strzale z rzutu wolnego Jacka Kiełba minęła bramkę strzeżoną przez Sergiusza Prusaka. Mimo iż od tego momentu pod bramką Górnika bywało gorąco, to golkiper nie miał okazji by pokazać na co go stać, bowiem najpierw Luis Carlos nie trafił w piłkę a później Rafael Porcellis nie trafił w bramkę. Podsumowując, w pierwszej połowie szału nie było.

Za to w drugiej kielczanie wzięli się ostro do roboty. Być może w przerwie podopieczni trenera Ryszarda Tarasiewicza zapomnieli o leżących na domowych talerzach jajach wielkanocnych i zdecydowali się pokazać, że sami też mają jaja. W efekcie w ciągu pięciu minut od pierwszego gwizdka sędziego Rafael Porcellis i Olivier Kapo ostrzeliwali bramkę Prusaka. Problemem była precyzja, ale taki początek był znakiem, że w tym meczu jeszcze pojawią się emocje.

I pojawiły się bardzo szybko, choć jeszcze nie w takim stopniu jak byśmy tego oczekiwali. Tomasz Nowak w 51. minucie popisał się kapitalnym uderzeniem zza pola karnego i Cerniauskas z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny.

Potem sprawy w swoje ręce wziął Jacek Kiełb i w ciągu pięciu minut było już po meczu. Skrzydłowy Korony w 66. minucie popisał się efektownym rajdem, zakończonym precyzyjnym strzałem z odległości około 20 metrów. Kilka chwil później ten sam zawodnik perfekcyjnie dośrodkował piłkę z rzutu rożnego i Kamilowi Sylwestrzakowi nie zostało nic innego jak wpakować ją do siatki.

Górnik znalazł się w trudnej sytuacji, bowiem miał tylko 20 minut na odrobienie strat. Ale po chwili znalazł się w jeszcze trudniejszej. Marcin Kalkowski sfaulował Rafaela Porcellisa, za co zobaczył żółtą kartkę, a że było to drugie „żółtko” to zobaczył też kartkę czerwoną i osłabił tym samym swój zespół.


Polecamy