Djurdjević lepszy w pojedynku trenerskich debiutantów. Zaważył gol nowego zawodnika Lecha
Jak przed rokiem, tak i teraz Wisła Płock rozpoczyna sezon od porażki przed własną publicznością. Mimo dobrej gry w drugiej połowie oraz gola Giorgi Merebashvilego, podopieczni debiutującego w roli szkoleniowca w ekstraklasie Dariusza Dźwigały ulegli ekipie Ivana Djurdjevicia 1:2.
fot. Kaja Krasnodębska
Gdy z Płockiem rozstawał się Seweryn Kiełpin, wszystko postawiono na jedną kartę. W letnim okienku sprowadzono jedynie młodego Bartłomieja Żynela, a naturalnym numere jeden stał się Thomas Daehne. Niemiec na dobrą sprawę nie ma w Wiśle konkurencji, co biorąc pod uwagę niektóre z jego wiosennych występów mogło okazać się ryzykownym. Sprowadzonemu zimą zawodnikowi zdarzały się błędy, jak choćby w poprzednim starciu z Lechem, które choć zakończył bez straty gola, to ujawniło jego kłopoty z grą na przedpolu. Ta idealna nie była również w lipcową niedzielę, choć na ostatecznym wyniku nie zaważyła. Przy dośrodkowaniu Darko Jevticia golkiper zbyt pochopnie wyszedł z bramki, co wykorzystał Łukasz Trałka.
Pomocnik uratował swój zespół przed blamażem w czwartek, praktycznie ustawił także ligowe zawody. Zdobył gola już w 10. minucie i oddał jeden z niewielu strzałów, jakie można było oglądać w pierwszej połowie. Licznie zgromadzeni na trybunach stadionu im. Kazimierza Górskiego kibice długimi momentami mogli się nudzić. Raczej wakacyjne tempo, dużo gry w środku pola… Żadna z ekip nie miała przewagi w posiadaniu piłki czy ilości sytuacji. Długo wydawało się, że w tym układzie do przerwy nic się już nie stanie. Bramkowa szansa właściwie tylko jedna - po centrostrzale Piotra Tomasika problemy ze złapaniem piłki miał Daehne. Koniec końców opanował jednak futbolówkę.
Gdy schodził na przerwę nie mógł być jednak zadowolony. Podobnie jak debiutujący w roli szkoleniowca w Lotto Ekstraklasie Dariusz Dźwigała. Szkoleniowiec, który wcześniej prowadził jedynie młodzieżową reprezentację kraju oraz kluby niższych lig niespełna tydzień temu przejął stery po Jerzym Brzęczku. Selekcjoner reprezentacji Polski ze swoimi podopiecznymi pożegnał się po wygranym sparingu ze Stomilem Olsztyn, teraz przyjechał jeszcze raz spotkać się z kibicami. Gdy w przerwie wyszedł na murawę, usłyszał gromkie brawa, a fani zgodnie skandowali jego nazwisko.
Daleki od podobnej sytuacji jest na razie Oskar Zawada. Napastnik pojawił się w wyjściowej jedenastce, ale już w przerwie zmienił go powracający do Płocka Ricardinho. Po raz pierwszy w nowych barwach zaprezentowali się Marcin Warcholak, Mateusz Szwoch i Calo Oliveira, natomiast Karol Angielski czy Damian Byrtek mecz obserwowali z trybun. Podobnie zresztą jak Żynel, który podczas przygotowań nabawił się urazu. Drugą część spotkania oglądali pewnie w nieco lepszych nastrojach, bo wraz z upływającym czasem rosła przewaga Nafciarzy. Po przerwie to oni byli stroną przeważającą, długimi minutami nie wychodzili z połowy przeciwnika, a gol wisiał w powietrzu.
Na skrzydle dobrze pokazywał się Oliveira, do ofensywy odważnie wychodzili obaj stoperzy: Adam Dźwigała oraz Alan Uryga. Nie próżnował Szwoch, swoje momenty miał także Semir Stilić. To jednak rezerwowy Giorgi Merebashvili pokonał powracającego po kontuzji Jasmina Buricia. Nie udało mu się to za pierwszym razem, ale w końcu wykorzystał błąd golkipera i skierował piłkę do siatki. Na kwadrans przed zakończeniem, mecz rozpoczął się więc od nowa.
W ekipie Lecha podczas letniej przerwy nie zmieniło się wiele. Zespół objął co prawda nowy szkoleniowiec, ale Ivan Djurdjević z Kolejorzem związany jest od lat. Nie ilość, a jakość. Przy Bułgarskiej pojawił się bowiem Pedro Tiba, który de facto w debiucie w Lotto Ekstraklasie przyniósł swojej ekipie trzy punkty. Bo choć Wisła nie poddała się do końca, to nie zdołała już odmienić losów tego spotkania. Podobnie jak przed rokiem, również teraz Nafciarze rozpoczynają rozgrywki od porażki.