Cidry pokazały GieKSie, jak szybko można zbudować nową drużynę
Mimo sprowadzenia 12 piłkarzy w przerwie zimowej, Ruch Radzionków dokonał tego, czego w GKS-ie nie potrafią zrobić od początku sezonu. A mianowicie szybko zbudować dobry zespół. Odmieniona ekipa Artura Skowronka udzieliła dzisiaj bolesnej lekcji katowiczanom.
fot. Arkadiusz Ławrywianiec/Polskapresse
GKS Katowice - Ruch Radzionków 1:2 (0:1) - czytaj zapis naszej relacji live z meczu
GieKSa to nie drugie Cidry
Katowicka GieKSa miała podążać śladem Ruchu Radzionków. Czyli w oparciu o tanich, dobrych zawodników dowodzonych przez młodego, ambitnego trenera budować zespół, który mógłby walczyć o awans do Ekstraklasy. Sprowadzono zatem 6 graczy Cidrów, byłego opiekuna tego zespołu, który wywalczył z nim kilka awansów na niższych szczeblach rozgrywek.
Mimo tych zabiegów, GKS nigdy nie będzie nowym Ruchem. W zespole z Radzionkowa co pół roku ma miejsce istna rewolucja kadrowa i za każdym razem ekipa z 17-tysięcznego miasteczka nie traci na jakości, a zyskuje finansowo na sprzedaży tych najbardziej utalentowanych.
- Skłamałbym, jeśli powiedziałem, że nie miałem obaw przed tym meczem. Miałem jednak świadomość, że przerwę zimową przepracowaliśmy jak należy. Byliśmy przygotowani do dzisiejszego egzaminu i go zdaliśmy - podsumował na pomeczowej konferencji trener Ruchu Artur Skowronek, w przeszłości asystent... Góraka.
Niestety dla katowiczan, piłkarze, którzy sprawdzali się w Cidrach, w GKS-ie nie prezentują już tego poziomu. A nawet poziomu swoich poprzedników, na których było tyle narzekania w poprzednim sezonie. Damian Kaciczak był najsłabszy na boisku i to właśnie w jego strefie (lewa obrona), czaiło się największe zagrożenie dla gospodarzy. Kolejni - Michal Farkas i Tomasz Rzepka są kontuzjowani, Kamil Szymura przesiedział cały mecz na ławie, a Dawid Jarka egzystuje w rezerwach. W kratkę prezentuje się doświadczony Jan Beliancin, który udowadniał już, że może być liderem drugiej linii.
W zespole gospodarzy zabrakło dzisiaj ofensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Graczem meczu bez wątpienia był Adam Giesa, który zdobył niezwykle ważną bramkę do szatni. Co ciekawe, jest on wychowankiem GieKSy, w której podziękowano mu w młodym wieku. Po długiej tułaczce w niższych ligach, w kierunku zawodnika rękę wyciągnął właśnie Ruch i był to strzał w "10". Giesa przyćmił Piotra Gierczaka, który miał od wiosny trzymać w ryzach drugą linię katowiczan.
Niechciany wychowanek zrobił różnicę
Na pierwszy celny strzał czekaliśmy sporo, bo do 24. minuty, kiedy to wspominany Beliancin sprawdził czujność Seweryna Kiełpina po uderzeniu z ponad 30 metrów. Golkiper Cidrów złapał wysoką piłkę dopiero na raty, a po kilku minutach szczęście jeszcze raz sprzyjało mu przy strzale Tomasza Hołoty.
Następnie do głosu zaczęli dochodzić już przyjezdni, którzy musieli najpierw zmarnować dwie 100% sytuacje (Sebastiana Radzio oraz Idrissy Cisse), by wyjść na prowadzenie. Dobrym podaniem obsłużył Giesę potężnie zbudowany napastnik rodem z Senegalu, który nie miał problemu z pokonaniem Witolda Sabeli. Na przerwę gracze Cidrów schodzili z zaskakującym, ale zasłużonym prowadzeniem.
W drugiej części do śmielszych ataków ruszyli katowiczanie i szybko osiągnęli zamierzony cel. W 58. minucie niewidocznych napastników wyręczył kapitan Jacek Kowalczyk, nominalny środkowy obrońca. Asystę zaliczył Kamil Cholerzyński, który eksperymentalnie został wystawiony na prawej stronie defensywy.
Bramka wyrównująca pobudziła zarówno piłkarzy, jak i kibiców. Po kolejnej akcji mogło być już 2:1 dla GieKSy, ale analogicznej akcji nie wykorzystał Hołota. Następnie obejrzeliśmy uderzenia Pitrego i Giesy, po czym kolejnego gola zdobył Ruch. Sebastian Radzio wykorzystał złe ustawienie Kaciczaka, mając bardzo dużo czasu uderzył z narożnika pola karnego. Nierozgrzany Sabela fatalnie wypluł futbolówkę, która trafiła wprost w Cisse. Senegalczyk w zasadzie stanął na jej drodze i umieścił w siatce.
Podłamani katowiczanie nie byli w stanie poważniej zagrozić bramce coraz pewniej prezentującego się Kiełpina, aż do 94. minuty. Wtedy jakimś cudem piłka uderzona z trzech metrów trafiła jedynie w poprzeczkę.
Doping, rasizm i anty-Centrozap
Kibice GieKSy ruszyli z dopingiem wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Wsparcie dla swoich zawodników nie ustało do końca spotkania. Jednak miało miejsce kilka zdarzeń, które obniżają ich notę. Najbardziej ukłuło w oczy, a właściwie uszy, przeraźliwe buczenie, gdy do zmiany schodził Cisse. Senegalczyk czynił to bardzo powoli, ale niczym nie zasłużył na rasistowskie zachowanie. Z gwizdami spotkał się też Giesa, który po zdobytej bramce, jak sam później przyznał, chciał podziękować kibicom i ukłonić się przed nimi.
W pierwszej połowie na Blaszoku pojawiły się transparenty przeciw właścicielowi klubu - firmie Centrozap, która szykuje się do opuszczenia GieKSy. "Król Krysiak Karczewski won!", "Precz z okkkupantem", to tylko dwa wybrane. Kolejny - niecenzuralny, raz wywieszano, raz ściągano na polecenie służb, by po chwili falował na sektorze na wyciągniętych rękach kibiców. Dostało się też Piotrowi Rockiemu, którego kibice ponownie obrażali, mając w pamięci jego prowokujące zachowanie z meczu sprzed siedmiu lat (!), gdy "Rocky" bronił jeszcze barw Odry Wodzisław Śląski.