menu

Cenne zwycięstwo Nafciarzy nad Olimpią po samobójczej bramce w końcówce

21 marca 2015, 20:08 | Kaja Krasnodębska

Po szybkim i pełnym kontrataków meczu, Wisła Płock w końcówce niespodziewanie pokonała przeważającą Olimpię Grudziądz. Mimo słabego wejścia w druga połowę spotkania, gospodarzom udało się zagrać na zero z tyłu, a pechowy samobój Michala Pitera-Bućko sprawił, że po raz pierwszy w 2015 roku odnieśli zwycięstwo na własnym stadionie.

Cenne zwycięstwo Nafciarzy nad Olimpią
Cenne zwycięstwo Nafciarzy nad Olimpią
fot. Dawid Gus

Gdy oczy piłkarskiej Polski skierowane były na Kraków, w Płocku zajmująca trzecią pozycję w tabeli Wisła, podejmowała piątą Olimpię Grudziądz. Zawodnicy obu zespołów deklarowali walkę do końca, a ich motywacje wydawały się spore. Jeżeli zwycięstwo odniosłaby Wisła, miałaby szansę choćby jedną noc spędzić w fotelu lidera, a jeżeli wygrałaby Olimpia, to przerwałaby fatalną serię czterech meczy bez zdobycia całej puli punktów.

Największą niespodzianką w ustawieniu gospodarzy było pojawienie się w wyjściowym składzie młodego lewego obrońcy – Patryka Stępińskiego. Wypożyczony z Widzewa 20-letni zawodnik jak dotąd spędzał większość czasu na ławce rezerwowych. Do przodu, na lewą pomoc przeniesiony został natomiast dwa lata starszy Fabian Hiszpański.

Pierwszy gwizdek rozbrzmiał punktualnie o 17:45. Rozpoczęło się od ofensywy Wisły. Próby gospodarzy jednak szybko zostały zatrzymane faulem defensora Olimpii, przez co już w 2. minucie kibice zgromadzeni na stadionie im. Kazimierza Górskiego, mogli obejrzeć pierwszy rzut wolny tego spotkania. Cezary Stefańczyk popisał się niezłą wrzutką w pole karne, lecz odbierający ją Mikołaj Lebedyński nie trafił w światło bramki.

Przez początkowe minuty gra obu zespołów opierała się głównie na długich podaniach defensorów. W ten sposób piłka omijała praktycznie środek boiska. Żadna z wykreowanych tak akcji nie przyniosła jakichkolwiek rezultatów. W 10. minucie jedną z takich piłek otrzymał Arkadiusz Aleksander, jednak sędzia bez problemu zauważył, że doświadczony napastnik przy odbiorze pomógł sobie ręką. Chwilę później nieśmiałe ataki na bramkę Michała Wróbla rozpoczęli Piotr Darmochwał i Fabian Hiszpański, jednak żaden z nich nie znalazł się w dogodnej pozycji aby oddać groźniejszy strzał.

Bramkarza Olimpii obudził dopiero nieźle prezentujący się dzisiaj Stępiński. Młody defensor popisał się celnym strzałem z dystansu. Ta sytuacja wydała się tchnąć wiatr w żagle gości. Do gry zapalił się szczególnie Cezary Stefańczyk. W krótkim czasie wywalczył rzut wolny i rożny dla swojego zespołu. Nieźle wyglądała także współpraca wspomnianego wcześniej Stępińskiego z Fabianem Hiszpańskim. Wszystkie ich próby zatrzymywane jednak były przez świetnie ustawioną defensywę Olimpii Grudziądz. Obrońcy gości nie dawali się niczym zaskoczyć.

Niezła postawa w obronie, sprawiła, że po dokładnych odbiorach we własnym polu karnym, goście mogli pozwolić sobie na rozpoczynanie szybkich kontrataków na bramkę Seweryna Kiełpina. Uaktywnili się szczególnie pomocnicy – Robert Szczot i Maciej Rogalski. W 24. minucie sędzia po raz pierwszy w tym spotkaniu wyciągnął żółta kartkę. Na polu karnym przeciwnika sfaulował Piotra Wlazło. Nie ostudziło to ofensywnych zapędów gości. Olimpia zaczęła coraz więcej utrzymywać się przy piłce i groźniej atakować połowę wiślaków. Podopieczni Marcina Kaczmarka przesunęli się głębiej pod własną bramkę, przez co biegnący z kontratakami Fabian Hiszpański pozostawał osamotniony w swoich staraniach.

Najlepszą akcją Olimpijczyków w pierwszej połowie wydaje się być ta rozpoczęta przez Arkadiusza Aleksandra. Po jego nieudanej próbie strzały, futbolówka trafiła prosto pod nogi Michala Pitera-Bućko. Ten sprawił nie lada kłopot dobrze spisującemu się dzisiaj Kiełpinowi, uderzając w światło bramki. Przed zejściem do szatni żółta kartkę otrzymał natomiast obrońca Wisły – Bartłomiej Sielewski. Jest to jego czwarta żółta kartka w tym sezonie, przez co defensor gospodarzy będzie musiał pauzować w następnym meczu, w Katowicach.

Od początku drugiej połowy zdecydowanie przeważali piłkarze z Grudziądza. Akcja meczu praktycznie nie wychodziła za środkową linię. Strzałów z dystansu próbowali Denis Popović, Robert Szczot i Arkadiusz Aleksander. Wszystkie ich próby z dala omijały jednak bramkę Seweryna Kiełpina. Dopiero w 56. minucie z pierwszą w tej części spotkania, akcją do przodu wybiegł Hiszpański. Młody zawodnik gospodarzy znowu pozostał jednak sam przez co nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Michała Wróbla.

Widząc nieporadność swoich ofensywnych graczy, trener Marcin Kaczmarek już w 58. minucie zdecydował się dokonać pierwszej zmiany. Na boisko w miejsce niewidocznego dzisiaj Lebedyńskiego, wbiegł Marcin Krzywicki. Nie wpłynęło to jednak znacząco na przebieg spotkania, gdyż chwilę później z groźnym kontratakiem wybiegli zawodnicy Olimpii. Nieźle spisujący się Robert Szczot rozegrał piłkę z aktywnym w ataku Maciejem Rogalskim i podał do Popovicia. Jego strzał z daleka nie przyniósł jednak oczekiwanych rezultatów.

Trener Nafciarzy zareagował błyskawicznie dokonując kolejnej zmiany w ataku. Piotr Roszkul zastąpił będącego wyraźnie bez formy Piotra Darmochwała. Ta zmiana wreszcie popchnęła podopiecznych Kaczmarka do ataku. W próby zdobycia zwycięskiej bramki oprócz rezerwowych zawodników, włączyli się Dimitar Iliev i Krzysztof Janus.

Tym samym spotkanie w Płocku znowu zaczęło przypominać wymianę kontrataków. Najgroźniejszą sytuacją kolejnych minut okazał się strzał z dystansu Roberta Szczota. Zaskoczonych wiślaków uratowała tylko poprzeczka. Gospodarze nie pozostali jednak dłużni. W 78. minucie Janus świetnie dośrodkował do Ilieva, który jednak nie trafił pozostając sam na sam z bramkarzem rywali.

Po 80 minutach gry wydawało się, ze spotkanie w Płocku zakończy się remisem. Mimo lekkiej przewagi Olimpii, podział punktów wyglądał na sprawiedliwe rozwiązanie. Wszystko odwrócił jednak samobój Pitera-Bućko. Po fantastycznym dośrodkowaniu Hiszpańskiego w pole karne, to właśnie Słowak skierował piłkę do własnej siatki.

Kolejne zmiany dokonywane przez trenerów w samej końcówce i walka do końca zawodników Olimpii nie zdołały już wpłynąć na końcowy wynik. Po wyrównanym meczu, trzy punkty pozostały w Płocku, pozwalając lokalnej Wiśle na dalszą walkę o ekstraklasę. Nieźle grający dzisiaj goście, trochę pechowo wracają do domu na tarczy. Kolejną porażką mogą zapomnieć o walce o najwyższe cele w tym roku. Jeden punkt w pięciu spotkaniach sprawił, że licząca się jeszcze przed przerwą w pogoni o awans, drużyna z Grudziądza, teraz musi uważać, aby nie stracić miejsca w pierwszej połowie tabeli.


Polecamy