menu

Bytovia wypunktowała Widzew. Łodzianie o krok od 2. ligi

16 maja 2015, 17:55 | krk, Paulina Szczerkowska/Dziennik Łódzki

Bytovia Bytów po golach Mariusza Kryszaka i Łukasza Wróbla pokonała przed własną publicznością Widzew Łódź 2:0. Goście przez pół godziny grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Juliena Tadrowskiego. To już osiemnasta porażka łodzian, których tylko cud może uratować od spadku do 2. ligi.

Drutex-Bytovia - Widzew Łódź 2:0
fot. Łukasz Boyke
Drutex-Bytovia - Widzew Łódź 2:0
fot. Łukasz Boyke
Drutex-Bytovia - Widzew Łódź 0:0
fot. Łukasz Boyke
Drutex-Bytovia - Widzew Łódź 2:0
fot. Łukasz Boyke
1 / 4

Przed meczem z Bytovią trener Wojciech Stawowy musiał dokonać małej rewolucji w składzie swojej drużyny. Do pauzowania za kartki zmuszony był Krystian Nowak, a zastąpił go debiutujący w Widzewie Julien Tadrowski. Poza tym zamiast kontuzjowanego Liridona Osmanaja w jedenastce znalazł się Szymon Zgarda, a za Roka Strausa na boisko wybiegł Dawid Kwiek.

Obie drużyny zaczęły mecz ambitnie, ale pierwsi szansę na zmianę wyniku mieli gospodarze. Po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym, w poprzeczkę trafił Krzysztof Bąk. Następne minuty również przebiegały pod dyktando Bytovii. Po kolejnym rogu z przewrotki strzelał Robert Mandrysz, ale dobrze interweniował Maciej Krakowiak. Widzewiakom trudno było nawet wyjść ze swojej połowy. Pierwsze 20 minut meczu cała drużyna spędziła pod własną bramką, próbując odeprzeć ataki bytowian. Zepsute piłki łodzianie ratować musieli faulami i tak w 23 minucie żółtą kartką, za brutalne wejście w nogi przeciwnika, ukarany został Dawid Kwiek.

Błąd za błędem popełniali widzewiacy. W 33 minucie Krakowiak chciał podać do Zgardy, ale zamiast tego wybił piłkę na aut. Później jeden z widzewiaków zaliczył siatkę pod własną bramką i drużynę znów ratować musiał golkiper. Nieliczne akcje Widzewa kończyły się już przed polem karnym Bytovii. Przez całą pierwszą połowę łodzianie nie oddali ani jednego strzału na bramkę!

Bez zmian w obu drużynach rozpoczęła się druga część meczu. Nic nie zmieniło się także w poziomie gry prezentowanym przez widzewiaków. Co prawda utrzymywali się przy piłce, ale głównie na własnej połowie. Nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Bytovii, bo po prostu pod tę bramkę nie podchodzili.

Na zmianę zdecydował się trener Wojciech Stawowy. Z boiska zszedł Edgar Bernhardt, a pierwszy raz wiosną pojawił się na nim Damian Warchoł. Ale widzewiakom wcale nie miało być łatwiej. Po chwili musieli już grać w 10. Czerwoną kartkę zobaczył Julien Tadrowski, który faulował rozpędzonego rywala tuż przed polem karnym. Bytowianie zyskali jeszcze rzut wolny i wykorzystali go bezbłędnie. Mocno uderzył Mariusz Kryszak i było 1:0 dla gospodarzy.

Widzewiacy nie byli w stanie gonić wyniku. Inicjatywa cały czas należała do bytowian, a goście głównie bronili się pod swoją bramką. Najlepsza akcja łodzian w drugiej części to chyba ta z 84 minuty, kiedy Batrovic wypatrzył w polu karnym Warchoła, ale ten nie zdołał nawet opanować piłki. Bytovia była po prostu lepsza, a swoją wyższość przypieczętowała w 85 minucie. Niekryty w polu karnym Wróbel, pokonał Krakowiaka strzałem głową. Było 2:0, a drugą w tym meczu bramkę widzewiacy stracili również po stałym fragmencie gry.

Mecz z Bytovią był kolejnym pokazem niemocy Widzewa. Warto odnotować, że przez całe 93 minuty łodzianie nie oddali ani jednego strzału na bramkę! Tak nie może grać drużyna, która walczy o utrzymanie. Tak po prostu nie można grać w piłkę.


Polecamy