Bramka Buzały dała Lechii awans. Wisła za burtą Pucharu Polski
Trafienie Pawła Buzały w drugiej części rozgrywanego w Krakowie spotkania wprowadziło Lechię Gdańsk do 1/4 finału Pucharu Polski. Biało-zieloni w ćwierćfinale tych rozgrywek zmierzą się z Jagiellonią Białystok.
- Od ligowego meczu z Wisłą zaczęliśmy przegrywać. Mam nadzieję, że od puchyarowego spotkania z tym samym zespołem zacznie się nasz zwycięska seria - mówił Deleu, obrońca biało-zielonych, przed wylotem zespołu do Krakowa.
I te słowa się sprawdziły, choć na boisku zobaczyliśmy gdański zespół w eksperymentalnym ustawieniu. Bez Sebastiana Małkowskiego, Jarosława Bieniuka, Pawła Dawidowicza, Daisuke Matsuiego, Przemysława Frankowskiego czy też Pawła Buzały.
- Wiemy najlepiej, kto w jakiej jest formie i jak się czuje.
Dochodzą względy zdrowotne oraz zmęcznie młodych zawodników, bo jest sporo meczów. A przed nami kolejne trzy spotkania ligowe co kilka dni - mówił przed meczem Michał Probierz, trener Lechii.
Wisła też nie zagrała w podstawowym składzie, bo na boisku zabrakło Arkadiusza Głowackiego, Osmana Chaveza, Gordana Bunozy, Łukasza Garguły czy Rafała Boguskiego. Był za to na ławce trener Franciszek Smuda, w ciepłej kurtce i szaliku, który nabawił się zapalenia płuc i w poniedziałek leżał w szpitalu.
Mecz stał na słabym poziomie. Zwłaszcza w pierwszej połowie z boiska wiało przeraźliwą nudą. O wyniku spotkania przesądziła jedna akcja. Po wyrzucie piłki z autu, pojedynek główkowy wygrał Marcin Pietrowski. Całkowicie zaspała defensywa Białej Gwiazdy i Paweł Buzała w sytuacji sam na sam z Michałem Miśkiewiczem pewnie posłał piłkę do siatki. Zresztą "Buzi" później nie wykorzystał jeszcze dwóch sytuacji, żeby dobić drużynę Wisły.
Mecz w Krakowie dał jednak kilka odpowiedzi trenerowi Probierzowi. W kolejnych meczach w bramce zapewne stanie Mateusz Bąk. Sebastian Małkowski nie miał szczęścia i wpuszczał sporo goli. Do Krakowa w ogóle nie pojechał. Szansę dostał Bąk i z pewnością ją wykorzystał. Sprawiał wrażenie pewnego i chyba wywalczył sobie pozycję pierwszego bramkarza Lechii. Christopher Oualembo pokazał, że jego pozycja to prawa obrona. Nie był to błyskotliwy występ, ale bez poważniejszych błędów i widać, że da radę zastąpić w Gliwicach Deleu, który będzie pauzował za żółte kartki. Problem z powrotem do składu może mieć Bieniuk, który ostatnio często się mylił. A defensywa bez niego spisała się w Krakowie bez zarzutu.
Dawno tak dobrego meczu nie zagrał Rafał Janicki, który był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Nie można skreślać Marcina Pietrowskiego, którego zabrakło w składzie na mecz z Lechem. Z Wisłą zagrał, był aktywny, choć zbyt często niedokładny. Dobrze wspomagał obrońców i zaliczył asystę przy golu. No i wreszcie odżył Buzała, który od początku drugiej połowy zastąpił mało przekonywującego Dudę. I rozruszał grę ofensywną Lechii, a przede wszystkim strzelił gola na wagę awansu. A gdyby zachował więcej zimnej krwi, to mógłby trafić jeszcze przynajmniej raz. Dobre zmiany dali także Przemysław Frankowski i Daisuke Matsui, a w efekcie Lechia wygrała mecz po blisko dwóch miesiącach. A najbliższe spotkania ligowe pokażą czy biało-zieloni wrócili już na swoje tory i kryzys mają poza sobą.
- Cieszymy się z awansu, ale myślimy o meczu w Gliwicach. Musimy poprawić kilka rzeczy, a czasu jest mało. Po meczu z Lechem posypało się nam wszystko jak domek z kart. Potrafiliśmy w końcówce utrzymać się przy piłce, a tego nam ostatnio brakowało - ocenił Probierz.
W ćwierćfinale Lechia zagra z Jagiellonią Białystok, która wyeliminowała biało-zielonych z Pucharu Polski w poprzednim sezonie. Pierwszy mecz 18 lub 19 marca przyszłego roku w Białymstoku, a rewanż 25 lub 26 marca na gdańskiej PGE Arenie.