Bogusław Baniak (trener Górnika Łęczna): Dedykuję to zwycięstwo kardiologowi
- Nie ukrywam, że w tym tygodniu, po meczu z Olimpią, miałem mały problem ze swoim zdrowiem. Dlatego dedykuję to zwycięstwo panu doktorowi Grzegorzowi Sobieszkowi, kierownikowi oddziału kardiologicznego w Szpitalu Wojskowym w Lublinie - przyznał po wygranym 3:0 meczu Górnika Łęczna z Chojniczanką Chojnice, trener gospodarzy, Bogusław Baniak. 59-letni szkoleniowiec w przeszłości przeszedł dwa zawały serca, ale nadal jest czynny zawodowo i wciąż bardzo żywiołowo reaguje na boiskowe wydarzenia.
fot. fot. Łukasz Kaczanowski
Jak pan podsumuje sobotnie spotkanie?
Cieszy efektowna wygrana. To slogan, ale mogę tak powiedzieć: dla takich chwil się żyje. Nie ukrywam, że w tym tygodniu, po meczu z Olimpią, miałem mały problem ze swoim zdrowiem. Dlatego dedykuję to zwycięstwo panu doktorowi Grzegorzowi Sobieszkowi, kierownikowi oddziału kardiologicznego w szpitalu wojskowym w Lublinie. To trzeci kolejny mecz, w którym widać progres drużyny. Na ile nam wystarczy ochoty i możliwości, to wygrywajmy dalej, również na wyjazdach. Zdobyliśmy ostatnio 9 punktów, zrobiliśmy duży krok w stronę baraży. Szkoda, że to wszystko się wcześniej nie zaczęło, ale takie jest życie. Jestem bardzo zadowolony nie tylko z wyniku, ale i z gry. W sobotę graliśmy z kandydatem do awansu do Lotto Ekstraklasy. Niech ci, którzy oglądali ten mecz ocenią, czy my mamy drużynę tylko na utrzymanie w lidze. Na razie nie wariujmy, patrzmy, co dzieje się na dole tabeli, bo utrzymania nadal nie mamy.
Mimo wszystko, wiara w utrzymanie bez baraży jest chyba większa niż kilka tygodni temu.
Jest przede wszystkim wiara w zespół. Drużyna, którą odbierałem po spotkaniu ze Stomilem, a ta obecna, to dwa różne zespoły. O progresie niech świadczy postawa Bonina. On przechodzi samego siebie. To jest Grzesiu Bonin, którego ja znam z Ekstraklasy, który był brany pod uwagę przez selekcjonerów. Proszę popatrzeć na Prusaka w bramce, proszę zobaczyć na nasze akcje ofensywne. My mogliśmy wygrać w sobotę dużo wyżej i nikt nie miałby o to pretensji. Grajmy jednak dalej bez podpałki i niepotrzebnego nabijania balonu.
Wydaje się, że duże znaczenie dla postawy zespołu miał powrót po kontuzji Przemysława Pitrego.
Zdecydowanie, choć w sobotę musiałem go wcześnie zdjąć z boiska z powodu urazu. Cieszę się też z innej rzeczy – że jak Pitry schodzi z murawy, to morale zespołu nie opada. Podobnie w przypadku Roberta Pisarczuka. Mamy przecież Filipa Szewczyka, za chwilę wchodzi kolejny zawodnik młodej generacji. Funkcjonują już nie tylko poszczególni piłkarze, ale cały zespół. Powstała grupa, w której każdy się szanuje, jeden pracuje za drugiego, grupa która popełnia coraz mniej błędów. Oczywiście, jeszcze dużo jest do naprawy w kwestii gry obronnej.
Chojniczanka to kolejny, po Chrobrym Głogów, rywal walczący o awans do Lotto Ekstraklasy. Po raz kolejny okazuje się jednak, że nie widać na boisku w Łęcznej różnicy pomiędzy Górnikiem, a zespołami z czołówki Nice I ligi.
To dlatego, że Górnik Łęczna zagrał te mecze dobrze. Jak na poziom I ligi to wyglądało to bardzo dobrze pod względem taktycznym, motorycznym i wolicjonalnym. Zniwelowaliśmy wszystko to, co u tych rywali było najlepsze. Problemy zespołów walczących o awans niech będą rozwiązywane w ich szatniach i w gabinetach prezesów tych klubów. My walczmy o utrzymanie. Bo szkoda byłoby, żeby taki zespół, jak nasz, spadł do II ligi.