Boguski dla Ekstraklasa.net: To nie maksimum naszych możliwości
Po zremisowanym w dramatycznych okolicznościach spotkaniu z Jagiellonią Rafał Boguski w krótkim wywiadzie dla Ekstraklasa.net nie krył rozgoryczenia końcowym wynikiem. "Dziki" zapewnił jednak, że niezła gra Wisły w piątkowym meczu to jeszcze nie wszystko, na co stać jego i kolegów. Sam zszedł w 84. minucie i wyrównującą bramkę Balaja obejrzał z ławki rezerwowych.
fot. Ryszard Kotowski
Musicie być zdruzgotani po tym spotkaniu. Cały mecz prowadziliście grę tylko po to, żeby stracić bramkę w ostatniej minucie.
Tracenie bramek w doliczonym czasie gry nigdy nie jest miłe, a co dopiero po tylu własnych błędach, bo zdarzył nam się "wianuszek" takich wpadek. Tak naprawdę mecz był wyrównany, z obu stron nie było sporo klarownych sytuacji. My wykorzystaliśmy tę pierwszą i... praktycznie już cieszyliśmy się z trzech punktów.
Dlaczego musieliśmy czekać tak długo na pierwszego gola? Mieliście sporo okazji, żeby zapewnić sobie wczesne prowadzenie w tym meczu.
Stuprocentowych sytuacji nie było, tylko jakieś ich zalążki. Zazwyczaj brakowało tego ostatniego podania, głównie to u nas szwankowało. Dobrze rozgrywamy piłkę od samego tyłu, ale z przodu brakuje wykończenia albo podania i musimy nad tym popracować.
Szczególnie widoczny był brak wsparcia dla Pawła Brożka.
Trochę tak. Były okresy, że musieliśmy skupić się na kontrach Jagiellonii i stąd osamotnienie Pawła z przodu.
Mecz był bardzo brutalny, zebraliście cztery żółte kartki. Stracona bramka to też efekt lekkomyślnego faulu.
W pierwszej kolejności musieliśmy sobie ten mecz wybiegać i wywalczyć. W takich meczach nie tylko atuty piłkarskie robią różnicę. Było widać, że Jagiellonia to zespół, który nogi raczej nie odstawia i musieliśmy jakoś na to odpowiedzieć, inaczej piłkarze z Białegostoku by nas stłamsili.
Michał Miśkiewicz powiedział po meczu z Górnikiem, że potrzebujecie jeszcze trochę czasu, żeby "dojrzeć". Dzisiaj zagraliście dobry mecz, czy to już to maksimum, o którym mówił "Misiek"?
Nie, na pewno nie. Gdyby to było maksimum naszych możliwości, bylibyśmy w stanie stworzyć sobie kilka stuprocentowych sytuacji do zdobycia bramki. Jest nad czym pracować, a do optymalnej dyspozycji jeszcze daleka droga.
Przed wami najpierw mecz w Pucharze Polski, a potem potyczka z Lechem. Wybieracie się do Sosnowca z mocną wolą zwycięstwa, czy też może traktujecie to jako swego rodzaju rozgrzewkę przed "Kolejorzem"?
Oczywiście, że nie myślimy jeszcze tak intensywnie o Lechu. Przed nami mecz pucharowy, do którego musimy się jak najlepiej przygotować. W Sosnowcu chcemy zagrać skutecznie i przejść do następnej rundy.
W Krakowie rozmawiał Jakub Podsiadło / Ekstraklasa.net