menu

Z pominięciem drugiej linii: Wielki powrót napastników

25 marca 2015, 20:35 | Wojciech Adamczak

Wygląda na to, że kończy się moda na grę bez napastników. Pokazało to niedzielne El Clasico, w którym główne role odegrali właśnie snajperzy – Luis Suarez i Karim Benzema.

Wreszcie wraca boom na typowych łowców goli. Już niedługo będziemy świadkami powrotu mody sprzed kilkunastu lat, kiedy to futbolem rządzili Ronaldo, Del Piero, Szewczenko, Raul, czy Henry. Ten trend odwrócił dopiero Ronaldinho, który potrafił zdobywać podobną ilość bramek, do tego fantastycznie dryblując i rozgrywając. Nastał trwający do dziś czas skrzydłowych. Przecież Cristiano Ronaldo i Leo Messi rozpoczynali kariery jako klasyczni skrzydłowi, by potem wprowadzić grę na tej pozycji na zupełnie nowy, nieosiągalny dla innych poziom, polegający na atakowaniu ze skrzydeł i zdobywaniu niezliczonej ilości bramek po akcjach z głębi pola. Nagle to napastnicy stali się zawodnikami pracującymi na skrzydłowych, dogrywającymi im piłki i odciągającymi obrońców. W końcu Pep Guardiola zdecydował się zupełnie zrezygnować z napastnika, zostawiając strzelanie goli dla Messiego.

Dominująca pozycja Ronaldo i Messiego w światowym futbolu nie budzi wątpliwości chyba u nikogo (no może poza Zlatanem). Dyskusje na temat tego, który jest lepszy nie mają końca. Ciekawą opinię w tej sprawie opublikował ostatnio The Economist. Dziennik powołuje się na badania statystyczne, które próbowały ustalić, kto zdobył dla swoich drużyn więcej punktów, czyli czyje bramki były ważniejsze. W skrócie – bramka w końcówce dająca prowadzenie oznacza prawie 3 punkty, podczas gdy dobicie rywala przy 4:0 tylko ułamek punktu. Okazuje się, że w rzekomo tak słabych dla Messiego latach 2013 i 2014, w których Złotą Piłkę otrzymał Ronaldo, to Argentyńczyk był skuteczniejszy. Mimo że w 2014 roku Ronaldo zdobył o 19 bramek więcej od Messiego, to gracz Blaugrany strzelał ważniejsze gole – jego bramka średnio dawała 0,47 punktu, podczas gdy dla Ronaldo ten wskaźnik wynosił 0,40. W rezultacie bramki Messiego przyniosły jego drużynom 40,3 punktu, a Cristano 41,6. Trudno jednak porównać ze sobą wagi różnych spotkań. Można jednak próbować – do tego celu użyto oglądalności danego spotkania. Po dodaniu tego elementu okazało się, że Messi wyraźnie prześciga Ronaldo, głównie dzięki bramkom na mundialu.

To oczywiście tylko statystyki, a już sama ilość prób ustalenia, który z nich jest lepszy najdobitniej świadczy o ich geniuszu. Tym nie mniej, ostatnie Gran Derbi pokazały nam, że wsparcie ze środka napadu może okazać się im niezbędne. Karim Benzema był latami krytykowany przez wszystkich dookoła, że za słaby, za mało goli strzela, za wolny. Tymczasem od odejścia Gonzalo Higuaina Francuz wyraźnie odżył i mimo że nie jest tak medialny jak Ronaldo i Bale, to jego rola w zespole „Królewskich” jest nie do przecenienia. Żaden ze skrzydłowych nie zagrał najlepszych zawodów przeciwko Barcelonie, więc wyręczył ich Benzema, który kapitalnym podaniem obsłużył Ronaldo. Podobnie jest z Luisem Suarezem. Z oczywistych przyczyn nie miał najlepszego wejścia w sezon i słychać było głosy, że ogromne pieniądze, wydane na Urugwajczyka, poszły na marne. Bez cienia wątpliwości jest klasowym napastnikiem, którego ani na chwilę nie można spuścić z oczu. Ten grzech popełnił w niedzielę Pepe i mógł tylko przeprosić kolegów i wyciągnąć piłkę z siatki. A gdyby Suareza nie było? Barca dalej biłaby głową w mur, bo największym problemem tiki-taki był brak planu B. Maszyna do podań i rozklepywania rywala czasem się zacinała i nie bardzo wiadomo było, co z tym fantem zrobić. Suarez taki plan daje, efekt widzieliśmy w niedzielę.


Nareszcie ktoś wpadł na pomysł jak obok Messiego zmieścić jeszcze klasyczną „9”. Od czasu oddania Samuela Eto’o, Barcelona miała ciągły problem ze środkowym napastnikiem. Kameruńczyka wymieniono na Zlatana Ibrahimovicia, jednak Szwed ni w ząb do Barcy nie pasował. Sprowadzono więc Davida Villę i niespodziewanie nakazano grać na lewej flance, aby Messi miał więcej miejsca w środku. Dziwny to był pomysł, grunt, że skuteczny, bo zaowocował wygraniem Ligi Mistrzów w 2011 roku. Zawsze jednak uważałem, że tamten triumf był już nieco wymęczony, a "Duma Katalonii" nie prezentowała takiej radości gry jak wcześniej. Potem do Barcelony przychodzili różni gracze ofensywni, ale nigdy środkowy napastnik, którego najbardziej brakowało. Jako tzw. fałszywą dziewiątkę próbowano ustawiać Fabregasa, czy Sancheza. Kończyło się tym, że Messi był jednocześnie rozgrywającym, skrzydłowym i napastnikiem. I wiele razy wywiązywał się kapitalnie ze wszystkich tych ról, ale na zmasowane obrony Interu czy Chelsea to było za mało.

Choć taki system gry święcił triumfy w ostatnich latach, tak w piłce klubowej, jak i reprezentacyjnej, wydaje się powoli ta faza dobiega końca. Brazylii nie udało się wygrać mundialu bez napastnika. Próbowali to zrobić Niemcy, ale Joachim Löw po meczu z Algierią zdecydował się zmienić taktykę i wstawić do składu Miro Klose. Wycofuje się już Barca, jeszcze walczy Guardiola, mieszając ustawieniami ile się da. Dalej wierzy w wymienność pozycji, dzięki czemu udaje mu się na boisku zmieścić Rafinhę, Lahma, Alabę i Bernata, albo Müllera, Götzego, Robbena i Ribery’ego. Stąd pewne problemy Roberta Lewandowskiego, bo były trener Barcelony nie specjalnie przepada za graczami tego typu, skoro Robben, czy Götze mogą zdobyć tyle samo bramek. Brak klasowego napastnika próbuje ukryć Jürgen Klopp, ale przykład Borussii najlepiej pokazuje, że sami ofensywni pomocnicy nie wystarczą.

Karim Benzema przywraca nieco zapomniany typ wszechstronnego napastnika. Który potrafi rozegrać piłkę, zejść do skrzydła, uderzyć z dystansu, czy wygrać główkę. Daje to multum opcji rozegrania ataku, więc zawsze pozostawia pewien element zaskoczenia. Real zawsze słynął z fantastycznych snajperów i choć Francuzowi do tych najwybitniejszych sporo brakuje, to z pewnością jest niezbędnym elementem królewskiej układanki.

Mimo że nie widać na horyzoncie kogoś, kto by mógł zabrać Złotą Piłkę od Messiego i Ronaldo, to z pewnością powrót mody na napastników może niedługo przerwać ten duopol. A wszystko wyjdzie piłce na dobre, bo o strzelanie bramek w niej przecież chodzi.

Zapraszam na mojego Twittera: @WojtekAdamczak

I Facebooka: Z pominięcem drugiej linii


Polecamy