Biografia, trenerka, telewizja. Czyli jak źli chłopcy radzą sobie po zakończeniu kariery
Wydają skandalizujące biografie, trenują drużyny, firmują swoje perfumy, pracują w telewizjach - dawni nieznośni piłkarze stają na nogi, nawet po dotkliwych upadkach.
George Best, Paul Gascoigne, Romario, Eric Cantona, Diego Maradona... - najbardziej rozpoznawalni na świecie futbolowi "enfant terrible". Pięknie grali w piłkę, ale równie ekscytujące było ich pozaboiskowe życie. Skandale obyczajowe, hazard, alkohol, narkotyki, kłopoty z prawem, mnóstwo wątków sensacyjnych, które elektryzowały nie tylko fanów piłki nożnej. Dzięki temu wychodzili ponad wymiar dyscypliny sportowej, w której 22 facetów w krótkich spodenkach ugania się za skórzaną kulą. Piłkarscy źli chłopcy stali się postaciami samymi w sobie. Dla wielu inspiracją, dla innych przestrogą. Na pewno nie budzą emocji letnich, z reguły skrajne. Polska piłka w stosunku do światowej to skala mikro, słabiej gramy, mamy mniejsze gwiazdy, które miały ciekawe pozaboiskowe życie. Ale jednak mamy. I co ciekawe, polscy piłkarscy źli chłopcy mają się całkiem nieźle.
Na miano skandalisty numer jeden w mijającym roku wyrósł człowiek, który już dawno nie gra w piłkę. 53-letni były reprezentant Polski Andrzej Iwan w swojej mocnej biografii, napisanej z Krzysztofem Stanowskim, poruszył nie tylko środowisko piłkarskie. Nigdy wcześniej żaden piłkarz w Polsce nie otworzył się tak szeroko, opowiadając o tym, jak osobiście upadł na dno (hazard, alkohol, próba samobójcza), ale też zdradzając tzw. tajemnice szatni, odkrywając publicznie wiele nie tylko swoich futbolowych grzechów, o których wcześniej ewentualnie tylko szeptano. I właśnie to podzieliło środowisko. Czy spektakularny upadek usprawiedliwia wyciąganie brudów sprzed lat, pokazywanie w złym świetle dawnych kolegów czy trenerów?
- Spowiedź ma sens, kiedy mówi się prawdę, choć zdaję sobie sprawę, że kilka osób już mi nie poda ręki - ripostuje w rozmowie z "Polską" Iwan. - I tak coraz więcej spraw jest wyciąganych na światło dzienne przez różnych zawodników czy dziennikarzy. Wolałem zrobić to na własne konto. A tzw. tajemnica szatni to bzdura. Weźmy tę ostatnią sprawę piłkarza Śląska Gikiewicza, który powiedział na treningu, że nie będzie grać z pijanym Mrazem. Został wyklęty przez drużynę i od razu to wypłynęło. Nie bądźmy hipokrytami. Potraktowałem swoją spowiedź jako element terapii. Nie ukrywam, że się leczyłem z uzależnień. Nie ukrywam, że ważny jest dla mnie także aspekt finansowy. Nie będą to jakieś kokosy, ale w mojej sytuacji jednak spore pieniądze. Czasy, kiedy obracałem dziesiątkami tysięcy dolarów, minęły. Nie lekceważyłbym też wątku edukacyjnego. Może dzięki temu, co opowiedziałem, kilku młodych chłopaków stuknie się w głowę szybciej niż ja. Przecież ja zniknąłem w niebycie na kilkanaście lat - dodaje obecny ekspert stacji Orange Sport i zdradza, że najbardziej by teraz chciał przeczytać podobną pozycję innego "złego chłopca" - Tomasza Hajty. - Był wybitnym reprezentantem, grał w wielkim klubie, a pozaboiskowe życie też miał niezwykle barwne - uzasadnia.
40-letni Hajto, który oprócz bogatej kariery piłkarskiej przechodził wiele zakrętów i mimo że nie tak dawno zarabiał w Schalke ponad milion euro rocznie, to obecnie, podobnie jak Iwan, już takimi kwotami nie obraca. Radzi sobie jednak w nowym, pokarierowym życiu coraz lepiej. Jako rodowity góral dzielnie znosi przeciwności losu. Łatki, które do niego przylgnęły, i wielu wrogów, których sobie wypracował, zrównując pół piłkarskiej Polski z ziemią w telewizyjnych komentarzach, nie przeszkodziły mu objąć ekstraklasowej Jagiellonii Białystok. Mimo że jego drużyna gra średnio (wygrała jesienią tylko trzy mecze, ale też tylko trzy przegrała), "Gianni" zapowiada, że już niebawem będzie trenerem reprezentacji Polski. Pewność siebie i charakterystyczna bezczelność jednej z najbardziej kontrowersyjnych i budzących emocje postaci polskiej piłki jest wręcz urzekająca. Zafascynowany Niemcami zapowiada, że biografię w końcu wyda i... przebije tę słynną sprzed lat niemieckiego bramkarza Toniego Schumachera.
Śmieje się z niego jego kolega i rówieśnik Wojciech Kowalczyk. - Nigdy w życiu nie zostanę trenerem jak Hajto, bo nie da się ot, tak przejść na drugą stronę barykady. Przecież ja przez lata w tych wszystkich programach telewizyjnych zjechałem już tylu ludzi, że teraz trudno byłoby prosić się u nich o pracę. Zresztą i tak nie skończyłem szkoły - twierdzi ekspert Polsatu, o którym Franciszek Smuda mówił, że jak widzi "tego grubasa" w telewizji, to ma ochotę rozbić telewizor.
Srebrny medalista olimpijski z Barcelony też wyzwala skrajne emocje. Bardziej niż nazwanie go złym chłopcem, pasowałoby modne ostatnio słowo - hipster. Niegdyś gwiazda reprezentacji czy Betisu Sewilla mieszka w bloku na warszawskim Bródnie. Najlepsi koledzy to ci z podwórka, prawa jazdy nie ma, telefonu komórkowego nie odbiera...
Do dyspozycji jest za to niemal zawsze Piotr Świerczewski. "Zły chłopiec" pełną gębą, 70-krotny reprezentant, piłkarz m.in. Marsylii, nigdy nie odstawiał nogi, kiedyś zdarzyło mu się nawet pobić na boisku ze słynnym Zinedine'em Zidane'em. On również ma się dobrze. Czasy, w których tłukł dziennikarzy za nieprzychylną ocenę jego gry, należą do zamierzchłej przeszłości, te, kiedy w Ustce wdawał się w bójki z policją, też powoli zaczynają trącić myszką. Obecnie Piotr jest trenerem trzecioligowego Motoru Lublin. Przejął drużynę w trakcie sezonu, po rundzie jesiennej zajmuje 14. miejsce, ma 16 punktów straty do prowadzącej Puszczy Niepołomice i deklaruje: walczymy o awans! Motor widzi wielki, za parę lat w europejskich pucharach.
Kompana Świerczewskiego ze słynnej zadymy w Ustce i dawnego kolegę z kadry Radosława Majdana też śmiało można wrzucić do tego samego worka nieznośnych piłkarzy. I też powodzi mu się całkiem dobrze. Został zawodowym celebrytą. Ożenił się, a potem rozwiódł z piosenkarką Dodą, występuje w kolorowych magazynach, programach rozrywkowych, teledyskach, wprowadził na rynek linię perfum sygnowanych swoim nazwiskiem i dba o... wizerunek Polonii Warszawa.
Iwan twierdzi, że trudno znaleźć jakiś sensowny wspólny mianownik dla futbolowych nieznośnych chłopców. - Każdy przypadek jest inny. Każdy gdzieś indziej ma swoje dno, niektórzy wcale go nie muszą osiągać - mówi.
Pewne jest natomiast, że wśród nich nie ma postaci banalnych. Można się na nich zżymać, wytykać błędy, wykpiwać, ale futbol bez nich byłby po prostu znacznie nudniejszy.
Lewandowski zagra z... Ronaldo? Polak ma ponoć ofertę z Manchesteru United
Zobacz koniecznie!
- Ekstraklasa.net: Zdjęcia, które podobały Wam się najbardziej. Najpopularniejsze FOTY 2012!
- Najlepsze sportowe zdjęcia fotoreporterów PAP w 2012 roku (MEGA GALERIA)
- Przypomnij sobie najlepsze mecze w 1. lidze w 2012 roku! [TOP 10]
- Przypomnij sobie najlepsze mecze w T-Mobile Ekstraklasie w 2012 roku! [TOP 10]
- Piłkarskie nagrody i rózgi za 2012 rok: Co kto znajdzie pod choinką?













