Bieniuk: Vasconcelos trafił w moje czułe miejsce, ale gdyby sędzia odgwizdał karnego, mielibyśmy furę szczęścia
- Niedosyt pozostaje, bo nastawialiśmy się na zwycięstwo, a w samym meczu mogliśmy się pokusić o dwie, trzy bramki - stwierdził po remisie 1:1 z Zawiszą Bydgoszcz kapitan Lechii Gdańsk Jarosław Bieniuk.
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
- Żałuję, że nic nie wpadło po stałym fragmencie. Zawisza wyjeżdża od nas z jednym punktem, mam wrażenie, że po niego tutaj przyjechał i może być z niego zadowolony. Nie wiem, czy był to nasz słabszy występ. Zawisza dość wysoko zawiesił poprzeczkę. Brakowało nam trochę spokoju i wartości piłkarskiej. Pocieszeniem może być fakt, że jeszcze nie przegraliśmy w lidze. Ja jednak takich statystycznych pokrzepień nie lubię, wolę wygrywać - mówił po ostatnim gwizdku Bieniuk.
Tuż przed nim, w jednej z ostatnich akcji, Lechia domagała się od arbitra Tomasza Musiała jedenastki. Jak tę sytuację skomentował już na chłodno Bieniuk, czyli zawodnik, na którym rzekomo napastnik Zawiszy Bernardo Vasconcelos dopuścił się faulu? - Vasconcelos trafił w moje czułe miejsce, a nie w piłkę. Ale nie mnie oceniać, czy był karny. Chyba nie. Gdyby sędzia go podyktował, mielibyśmy furę szczęścia.
W następnej kolejce lechiści zmierzą się na wyjeździe z Wisłą Kraków, która także nie zaznała jeszcze goryczy porażki. - Niewykluczone, że będzie łatwiej niż dziś. Wisła lubi prowadzić grę, a my umiemy zagrać z kontrataku - zakończył 34-letni stoper.
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net