menu

Bezbarwne Zagłębie przegrało z bezbarwną Lechią

30 września 2017, 17:25 | Piotr Janas

To nie był mecz, na jaki czekali kibice. W pierwszym sobotnim spotkaniu 11. kolejki LOTTO Ekstraklasy Lechia Gdańsk wygrała z KGHM Zagłębiem Lubin 1:0. Gola na wagę trzech punktów strzelił rezerwowy - Flavio Paixao.


fot. FOT. PRZEMYSLAW SWIDERSKI

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 6

Przed tym spotkaniem pytań nie brakowało, zwłaszcza w kontekście zespołu gospodarzy. W roli trenera Lechii debiutował bowiem Walijczyk Adam Owen, który w tygodniu zastąpił na stanowisku szkoleniowca pierwszej drużyny gdańszczan Piotra Nowaka.

- Nie będę przeprowadzał rewolucji, jeśli chodzi o nazwiska w składzie czy ustawienie. Zmienią się natomiast nasze treningi - powiedział Owen, który dotychczas był... trenerem przygotowania fizycznego Lechii. Czyżby zatem nie znajdował wspólnego języka z trenerem Nowakiem?

Jak powiedział, tak też zrobił - względem ostatniego spotkania z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (przegranym przez Lechię 1:2 - przyp. PJ) doszło do trzech zmian: zawieszonego za kartki stopera Błażeja Augustyna zastąpił Michał Nalepa, na "kierownicy" za Rafała Wolskiego zobaczyliśmy Milosa Krasicia, natomiast za Patryka Lipskiego zagrał Chorwat Mateo Milos.

Takich problemów nie miał natomiast trener gości Piotr Stokowiec, który desygnował do gry identyczną jedenastkę jak ta, która tydzień temu wygrała z Sandecją Nowy Sącz 1:0. Podobnie jak wtedy nie mógł dziś skorzystać z kontuzjowanych Sebastiana Boneckiego, Daniela Dziwniela oraz Filipa Starzyńskiego. Ten ostatni narzeka na uraz pachwiny.

O pierwszej połowie wspomnieć należy tylko z kronikarskiego obowiązku, ponieważ nie działo się w niej dosłownie nic. Nie trudno było dostrzec na trybunach Stadionu Energa Gdańsk ziewających i znużonych kibiców. Trudno się dziwić, bo piłkarze ich nie rozpieszczali. Jeden strzał z dystansu Jakuba Świerczoka i jedno kąśliwe uderzenie Marco Paixao, z którym poradził sobie Martin Polacek, to zdecydowanie za mało jak na drużyny z takim potencjałem ofensywnym.

Po zmianie stron obraz gry początkowo się nie zmienił. Nieco więcej z gry miała Lechia, ale nie przekładało się to na sytuacje. Trener Owen postanowił zareagować i szybko dokonał dwóch zmian: za Oliveirę wszedł Wolski, a Krasicia zastąpił Flavio Paixao. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.

W 60 min Marco Paixo przytomnie zagrał do swojego brata bliźniaka, a Flavio w pierwszym kontakcie z piłką pokonał Polacka. Duży błąd popełnił w tej sytuacji obrońca "Miedziowych" Bartosz Kopacz, gdyż złamał linię spalonego. Jak wykazały telewizyjne powtórki, portugalscy bracia zagrali tę akcję idealnie w tempo.

Od tego momentu Zagłębie przejęło inicjatywę i miało większe posiadanie piłki, ale ataki gości z Dolnego Śląska były chaotyczne i niedokładne. Nie pomogło wprowadzenie Filipa Jagiełły i Arkadiusza Woźniaka, nie pomógł też trzeci rezerwowy Adam Buksa (były piłkarz Lechii - przyp. PJ).

Lubinianie mieli duże problemy z zawiązaniem jakiejkolwiek składnej akcji i w zasadzie ani razu po stracie gola nie zagrozili bramce strzeżonej przez Dusana Kuciaka z gry. Gorąco zrobiło się dopiero w ostatnich minutach przy rzutach rożnych - najpierw przewrotką strzelał Jarosław Jach, a chwilę potem głową gola szukał Kopacz, lecz za każdym razem na posterunku był Kuciak.

Choć ani jedni ani drudzy w sobotnie popołudnie nie zachwycili, to trzeba powiedzieć, że Zagłębie przegrało zasłużenie. Tak bezbarwnych "Miedziowych" nie widzieliśmy już dawno.

- To nie był przyjemny do oglądania mecz. Nawet przy stanie 0:0 tych sytuacji była znikoma ilość. Po stracie gola graliśmy jeszcze bardziej chaotycznie. Zabrakło tego, co cechowało nas w poprzednich spotkaniach czyli dokładnych podań z linii obrony do naszych napastników - nie koloryzował po ostatnim gwizdku Jach.

Czasu na przemyślenia i korekty w grze będzie sporo, gdyż przed nami przerwa na reprezentacje. Po niej Zagłębie podejmie u siebie Górnika Zabrze, natomiast Lechia uda się do Warszawy na mecz z Legią.