Bez Yaya ani rusz
Czy można mieć w składzie Davida Silvę, Sergio Aguero i Vincenta Kompany’ego, a i tak być uzależnionym od jednego zawodnika? Jak się okazuje – da się, czego przykładem jest Manchester City.
Na Etihad Stadium tęsknią za Yaya Toure jak w Liverpoolu za Beatlesami. Bez Iworyjczyka w składzie nie udało się jeszcze The Citizens wygrać w tym sezonie Premier League, mimo że po boisku biegały pozostałe największe gwiazdy zespołu. Dla porównania – Arsenal bez Alexisa Sancheza wygrał dwa z trzech ligowych meczów rozegranych pod nieobecność Chilijczyka, a podobnym wynikiem może się pochwalić także Real Madryt grający bez Cristiano Ronaldo. Wygląda na to, że żadna drużyna z europejskiej czołówki nie jest tak bardzo uzależniona od postawy jednego zawodnika, jak ekipa Manuela Pellegriniego.
Jest to dziwne zważywszy na to, że Iworyjczyk obniżył loty w porównaniu do poprzedniego, życiowego sezonu. Choć wciąż jest to ścisła czołówka środkowych pomocników Premier League, piłkarz Manchesteru City nie jest już aż tak decydujący, jak to miał w zwyczaju podczas ubiegłorocznej, mistrzowskiej kampanii. Wówczas po 24 rozegranych kolejkach miał na swoim koncie 12 goli i 5 asyst. Obecnie jest to tylko 7 bramek i jedno ostatnie podanie. Statystyki Iworyjczyka poszły w dół, mimo że to w bieżących rozgrywkach strzela na bramkę rywali zdecydowanie częściej (3,3 prób na mecz w porównaniu do 1,8). Dlaczego mistrzowie Anglii są aż tak zależni od swojego pomocnika, który gra gorzej?
Manuel Pellegrini postanowił pozbyć się z klubu Javiego Garcii i Jacka Rodwella, a w zamian za to sprowadził Fernando i Franka Lamparda. O ile Anglik jest świetnym uzupełnieniem składu i znaczącym wzmocnieniem z ławki rezerwowych, o tyle przydatność Brazylijczyka stoi pod dużym znakiem zapytania. Szczególnie, że nie był to tani transfer, tylko zachcianka warta 17 milionów euro. W porównaniu do swoich konkurentów z innych zespołów gracz The Citizens wcale nie wypada olśniewająco.
Problemem wcale nie są jednak umiejętności byłego zawodnika Porto, a jego charakterystyka. Przede wszystkim Fernando jest do Fernandinho podobny nie tylko pod względem nazwiska, narodowości i wyglądu, ale także profilu piłkarskiego. Obaj to silni zawodnicy, parający się głównie czarną robotą w defensywie, a nie kreatorzy gry, którzy zasypią przeciwników prostopadłymi piłkami. Pierwszy z nich zalicza tylko 0,4 kluczowego podania na mecz, a drugi 0,9. Jak zdominować grę z takim duetem w środku pola? Choć dzięki tej dwójce tyły wydają się porządnie zabezpieczone, a przydaje się to szczególnie przy słabszej formie Kompany’ego, to w przedniej formacji Davidowi Silvie i Sergio Aguero brakuje wsparcia. To wsparcie jest niezbędne, jeśli City ma dominować od pierwszej do ostatniej minuty spotkania, a przecież tego oczekuje się od piekielnie mocnej personalnie ekipy Manuela Pellegriniego.
Na kłopoty Yaya Toure? Na Barcelonę być może Iworyjczyk nie wystarczy, ale co najmniej do wicemistrzostwa jest w stanie The Citizens pociągnąć. Szczególnie, że wraca szczęśliwy i opromieniony zwycięstwem w Pucharze Narodów Afryki. A jak wszyscy wiemy, zadowolony Yaya Toure, to dobry Yaya Toure.
obserwuj autora na twitterze: filipmfn