menu

Bez emocji i goli w Bełchatowie. Remis Brunatnych z Białą Gwiazdą

24 lutego 2013, 16:20 | Maciej Malarz

Mecz GKS Bełchatów i Wisły, czyli drużyn z dołu tabeli, nie zachwycił poziomem. Kibice, którzy w niedzielne popołudnie zasiedli na stadionie przy Sportowej nie doczekali się goli. Podopieczni Tomasza Kulawika spotkanie kończyli w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Arkadiusza Głowackiego.

Sokołowski dotrzymał słowa: Podbeskidzie strzeliło trzecią, a później czwartą!

Dzisiejsze spotkanie w Bełchatowie nie wywołało dużego zainteresowania wśród miejscowych fanów. Prawdopodobnie woleli oni pójść na... siatkówkę, gdzie o tej samej porze Skra podejmuję drużynę z Rzeszowa.

Początek spotkania odbył się pod znakiem niedokładnych i chaotycznych zagrań. Pierwszą godną odnotowania sytuację miał w 18. minucie spotkania Ivica Iliev, który uderzył futbolówkę mocno po ziemi, a ta jeszcze międzyczasie odbiła się od jednego z obrońców gospodarzy, lecz zbytnio nie zaskoczyła interweniującego Zubasa.

Drużyna Bełchatowa odpowiadała nielicznymi akcjami w ofensywie, lecz brakowało przysłowiowego ostatniego podania. Najbardziej aktywnymi w szeregach drużyny z Krakowa w pierwszych trzech kwadransach byli Kosowski, Iliev, Małecki, zaś ze strony „Brunatnych” doświadczeni - Madej i Rachwał. Dobrą okazję na zmianę rezultatu miał w końcówce pierwszej połowy Wilusz, otrzymując idealną piłkę od dośrodkowującego Wacławczyka, lecz piłka prześliznęła mu się po głowie i dzięki temu Pareiko nie musiał nawet interweniować.

Pierwsza połowa stała na przeciętnym poziomie. Gołym okiem było widać, że jest to pierwszy mecz o punkty po dłuższej przerwie. Dominowała walka, mniej było składnych akcji, które pozwoliłyby w sposób realny zagrozić bramce strzeżonej odpowiednio przez Zubasa i Pareikę.

Po zmianie stron od samego początku do głosu doszła Wisła. Próbował Małecki, który chciał zaskoczyć Zubasa strzałem z dystansu, lecz uderzenie było zbyt słabe i nie sprawiło problemów interweniującemu bramkarzowi „Brunatnych”. Bardzo groźną sytuację w 54. minucie miała ponownie Wisła. W polu karnym Kosowski podawał do Ileva, ten zdecydował się strzał, lecz na linii uderzenia stanął obrońca Bełchatowa, blokując dostęp piłki do bramki. Wisła była drużyną wyraźnie lepszą, lecz nie potrafiła udokumentować tej przewagi zdobyciem chociaż jednej bramki.

Od czasu do czasu do głosu dochodzili podopieczni trenera Kieresia. W 60. minucie swoją bardzo sytuację miał Wacławczyk fantastycznie składając się do piłki otrzymanej z bocznej strefy boiska. Strzał jednak był zbyt słaby, aby Pareiko mógł skapitulować. Bełchatowianie poczuli wiatr w żagle. Fantastyczną solową akcją popisał się Mateusz Mak, który przeprowadził rajd prawą stroną boiska i idealnie dograł do niepilnowanego Bartosika. Młody zawodnik Bełchatowa zwlekał zbyt długo i piłkę z pod nóg wyłuskał mu estoński bramkarz Wisły Sergiej Pareiko.

Od 79. minuty krakowianie musieli sobie radzić w „10”, po tym jak sędzia wyrzucił z boiska Głowackiego. Doświadczony stoper Wisły zahaczył wybiegającego na czystą pozycję wprowadzonego wcześniej Traore. Faul według sędziego kwalifikował się na kartkę czerwoną. Od tego czasu wiślacy ograniczali się do obrony. Wynik nie uległ zmianie, choć w ostatniej minucie spotkania piłkę meczową miał Sobolewski, lecz nie wykorzystał fantastycznego dogrania przez Jovanovica w pole karne.

Mecz był bezbarwny, dobitnie pokazujący, że mierzą się zespoły z końca tabeli. Brakowało w nim składnych akcji, dokładnych zagrań. Obfitował on za to w dużo fauli, sporo niewymuszonych błędów. Remis z pewnością jest sprawiedliwy.

Twitter


Polecamy