Bełchatowianie zrehabilitowali się za lanie w Pucharze Polski. Przerwana seria Jagiellonii
Imponująca seria siedmiu meczów bez Jagiellonii została przerwana. Podopieczni Michała Probierza musieli uznać wyższość GKS-u Bełchatów (0:1), dla którego był to drugi triumf z rzędu w lidze. W międzyczasie przytrafiła się jednak kompromitująca wpadka w Pucharze Polski (0:5 z Piastem Gliwice).
Przed tym spotkaniem w teorii faworytem byli gospodarze z Białegostoku, którzy przed tą kolejką zajmowali w Ekstraklasie drugie miejsce, ustępując tylko bilansem bramkowym prowadzącej Legii Warszawa. Piłkarze żółto-czerwonych przystępowali jednak do tego meczu bardzo osłabieni. Raz, że ledwie w czwartek rozegrali oni wyczerpujące 120 minut w Poznaniu, gdzie przegrali z Lechem w Pucharze Polski. Dwa, że w poniedziałkowy wieczór musieli wystąpić bez trzech kluczowych obrońców: Pazdana, Barana oraz Modelskiego. Co więcej, przed tym meczem drużynę musiał opuścić trener Michał Probierz, któremu w weekend zmarł ojciec. Beniaminek z Bełchatowa zamierzał z kolei w Białymstoku odkuć się za środową pucharową kompromitację, czyli porażkę 0:5 w Gliwicach z Piastem.
Pierwsza połowa rozpoczęła się od dość nerwowych poczynań gospodarzy, co starali się wykorzystać goście. Bardzo aktywny w ich szeregach był Łukasz Wroński, który zaliczył także asystę przy trafieniu Bartosza Ślusarskiego z 22. minuty gry. Skrzydłowy GKS uciekł obrońcom Jagi i uprzedzając Bartłomieja Drągowskiego wyłożył piłkę koledze do pustej bramki. Ślusarski, trafiając do niej głową, zapewnił przyjezdnym prowadzeniem, choć warto również wspomnieć, że ten mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej, gdyż ledwie minutę wcześniej strzał głową Mateusza Piątkowskiego zatrzymał się na słupku bramki Arkadiusza Malarza.
Jagiellonia starała się wyrównać, ale goście bardzo dobrze się bronili. Piłkarzy Probierza stać było głównie na uderzenia z dystansu. Próbę Niki Dzalamidze dobrze odbił Malarz, a kilka minut później strzał z rzutu wolnego Wasiluka nieznacznie minął bełchatowską bramkę. Do przerwy gospodarze przegrywali z GKS 0:1, a druga część gry rozpoczęła się od dwóch groźnych akcji podopiecznych Kieresia, po których białostoczan ratowały interwencje Drągowskiego i Wasiluka.
Paradę spotkania zaliczył jednak pod drugą bramką Arkadiusz Malarz, który w 62. minucie gry tylko znanym sobie sposobem obronił zmierzające pod poprzeczkę uderzenie z kilkunastu metrów Patryka Tuszyńskiego. Ta sytuacja spuściła powietrze z drużyny gospodarzy, bowiem od tego momentu żółto-czerwoni, nawet pomimo ofensywnych zmian trenera Probierza, nie potrafili się przedostać pod bramkę Malarza i byli dobrze kontrowani przez swojego rywala.
Szans na wyższe zwycięstwo nie potrafili jednak wykorzystać Prokić, Mak czy Szymański, ale goście i tak nie mogli narzekać po końcowym gwizdku, bowiem pokonali ostatecznie Jagiellonię na jej terenie 1:0. Dzięki tej wygranej podopieczni Kamila Kieresia zostali sąsiadami w tabeli białostoczan, bowiem obie drużyny zajmują obecnie trzecie i czwarte miejsce w klasyfikacji T-Mobile Ekstraklasy.