Bartosz Kwiecień odchodzi z Korony Kielce. Idzie do Jagiellonii Białystok: - Słów prezesa nie komentuję
Obrońca Korony Bartosz Kwiecień w czwartek podpisał czteroletni kontrakt z Jagiellonią Białystok. W piątek przyjechał do Kielc, żeby pożegnać się z kolegami z drużyny i innymi pracownikami klubu.
fot. Mateusz Kołodziej
Jak się czujesz już jako zawodnik Jagiellonii?
Z jednej strony bardzo fajnie. Dla mnie to duży awans sportowy, dochodzą też inne profity. Jest to zabezpieczenie mojej przyszłości na cztery lata. Jestem zadowolony. Z drugiej strony, jestem smutny i trochę zawiedziony sytuacją, w jakiej rozstaję się z klubem. Ale cóż, takie jest życie piłkarza. Trzeba być twardym. Życie toczy się dalej.
No właśnie, w czwartek prezes Krzysztof Zając powiedział, że ten transfer nie wyglądał tak, jakby sobie życzył, że nie było żadnych rozmów...
Wszystko potoczyło się w takim tempie, że nawet nie miałem czasu powiedzieć chłopakom w szatni. Słów prezesa nie chcę komentować. Uważam, że nie są do końca zgodne z całą sytuacją, z tym, jak to wyglądało.
Prezes powiedział, że miałeś być twarzą nowej Korony. Czy klub prowadził z Tobą rozmowy dotyczące przedłużenia kontraktu?
Były rozmowy, ale na początku sezonu. To była luźna rozmowa, że mnie tu widzą, że chcą, ale żadnych konkretów nie było. I to mnie boli.
Kiedy dowiedziałeś się o ofercie Jagiellonii?
Tak naprawdę o wszystkim dowiedziałem się późnym wieczorem w poniedziałek. We wtorek już było - jak to się mówi - po jabłkach. Nawet swoim przyjaciołom, takim jak Marcin Cebula, nie zdążyłem wszystkiego powiedzieć. Chłopaki niektórych rzeczy dowiadywali się z Internetu. Jest mi głupio przed nimi i dzisiaj będę im chciał to wytłumaczyć. Tak naprawdę nie miałem czasu tego powiedzieć. Sam się nie spodziewałem, że wszystko tak szybko się potoczy. Na pewno znajdą się ludzie, którzy nie będą w to wierzyć i będą mówić, że wszystko było ukartowane. Ja mogę sobie spojrzeć w lustro. To wszystko potoczyło się megaszybko. Nie spodziewałem się, że Jagiellonia tak szybko podejmuje decyzje i tak szybko działa.
Pożegnałeś się już z kolegami z drużyny?
Jeszcze nie. Jestem od samego rana w klubie. Chłopaki mają o 16.15 zbiórkę. Zaczekam, pożegnam się w klubie (my rozmawialiśmy w piątek o 14 - przyp. red.). Podejrzewam, że będzie ciężko, ale dam radę. Na razie pożegnałem się z pracownikami klubu. Z większością, z tymi, z którymi miałem dobry kontakt, częściej współpracowałem. Ze wszystkimi ciężko się pożegnać, zawsze się kogoś ominie. Ale z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim pracownikom klubu, marketingowi, sztabowi medycznemu i kierowniczemu, bo robią super robotę. I prezesom za zaufaniem, którym mnie obdarzyli i za to, że dali mi szansę. Dzięki tej szansie rozwinąłem się i mogłem przejść do Jagiellonii. Nie mogę zapomnieć o trenerze Macieju Bartoszku i całym jego sztabie szkoleniowym. On walczył o mój powrót, bardzo mnie chciał, dał mi szansę. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu odwdzięczyłem mu się grą.
Takie pożegnanie z klubem, z przyjaciółmi, kolegami na pewno jest trudne...
Każdy z nas jest facetem, ale łatwo nie jest. Jak wchodzę do szatni, patrzę na nią, to jest ciężko. Spędziłem tu cztery lata. Cudowne cztery lata, których nigdy nie zapomnę. Zawsze będę je wspominał i będę opowiadał wszystkim, że w Kielcach - jak to powiedział kiedyś Przemek Trytko - ludzie się zmieniają, ale atmosfera cały czas jest taka sama, czyli super.
400 tysięcy złotych to kwota adekwatna do Twojej wartości? Bo są opinie, że jesteś wart więcej...
Nie wiem. Niech oceniają to fachowcy. Ja miałem taką klauzulę wpisana do kontraktu i Jagiellonia z tego skorzystała.
Co byś przekazał kieleckim kibicom? Bo ostatnio byłeś jednym z ich ulubieńców...
Czy ulubieńców, to nie wiem (śmiech). Zawsze trafią się ludzie, którzy będą cię krytykować. Bo tacy po prostu są. Może im w życiu nie wyszło i teraz tylko krytykują. Ale na pewno są ludzie, którzy we mnie wierzyli i bardzo im dziękuję. Tym, którzy nas dopingowali, w nas wierzyli. Byli wiernymi kibicami. Na pewno dziękuję chłopakom z młyna, bo jeżdżą na mecze po całej Polsce. Dziękuję im za to, że nas wspierali.
[podobne][zaj_kat]
Twoja rodzinka i fani ze Starachowic licznie przyjeżdżali na mecze Korony na Kolporter Arenie. Będą tez jeździli do Białegostoku?
Będzie trudniej, ale już niedługo jest mecz w Kielcach, więc na pewno przyjadą. Dla mnie to też będzie nowa sytuacja. Nie wiem, czy w klubie nie pomylę drogi i nie pójdę w lewo. Życie pisze nowe scenariusze i mam nadzieję, że ten będzie kolejnym krokiem do przodu w mojej przygodzie z piłką.
W ten weekend jeszcze nie zadebiutujesz w Jagiellonii?
Nie. Uraz już jest wyleczony, ale z trenerem Mamrotem ustaliliśmy, że nie ma sensu ryzykować. To znaczy nie wiadomo, czy bym grał, bo jest tam bardzo duża rywalizacja. Runje i Guti to jedna z lepszych par środkowych obrońców w naszej ekstraklasie. Będzie mi ciężko, ale będę miał się od kogo uczyć. Będę się uczył i będę walczył, żeby trafić do podstawowego składu.
Trener Mamrot to była ta osoba, która miała duży wpływ na Twój transfer do Jagiellonii?
Nie ukrywam, że bardzo duży wpływ. Pracowałem z trenerem Mamrotem w Głogowie. Sam widziałem po sobie, jak się rozwinąłem. Jak wróciłem do Korony, to byłem dużo bardziej dojrzałym graczem. Umie do mnie trafić i ma ten przekaz, który mi się podoba. Jest profesjonalistą w tym, co robi. Wiem, że przy nim jestem w stanie się rozwinąć.
W Jagiellonii będziesz miał znajomego z Korony - Łukasza Sekulskiego.
Tak. Z Łukaszem już wstępnie rozmawiałem. Powiedział, że jak tylko będzie potrzebna jakaś pomoc, to mam dzwonić i we wszystkim pomoże. Będzie mi o wiele łatwiej.
W Jagiellonii gra Rafał Grzyb, wychowanek Wiernej Małogoszcz. Teraz dołączył do niego wychowanek Juventy Starachowice. Widać, że „Jaga” dociera do świętokrzyskiego.
Jak widać dociera. Wiem, że Michał Smolarczyk miał też epizod testów w Jagiellonii. Opowiadał mi o Rafale, że równy gość, pomocny. Nie miałem go jeszcze przyjemności poznać, ale w poniedziałek na treningu poznam wszystkich. I mam nadzieję, że szatnia przyjmie mnie pozytywnie.
Ostatnie pytanie. Pobyt w Koronie będziesz wspominał z sentymentem?
Z bardzo dużym sentymentem. Chętnie będę tu wracał. Ten klub zostanie w moim sercu. Ja się czuje, jakbym był jego wychowankiem. Naprawdę ciężko mi stąd wyjeżdżać. Ale - jak już powiedziałem, życie pisze różne scenariusze i każdy musi podejmować decyzje. Lepsze lub gorsze. Mam nadzieję, że ta się okaże dobrą decyzją.
[reklama]