Bartosz Iwan: Przegrana z Lechią wynika z naszych błędów
Górnik miał walczyć korespondencyjnie z Ruchem Chorzów o 3. miejsce, ale zamiast tego skończył rozgrywki na szóstym miejscu. Najlepszą okazję na zdobycie bramki dla gospodarzy miał w pierwszej połowie Bartosz Iwan, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką z kilku metrów.
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Podopieczni Roberta Warzychy po cichu liczyli, że w przypadku zwycięstwa mogą awansować na 3. miejsce. Trzy punkty zdobyli jednak goście, spychając ich z zajmowanej przed 37. kolejką 4. pozycji. - Przegrana z Lechią wynika z naszych błędów. Dostali dwa rzuty karne, wywożąc trzy punkty i kończąc ostatecznie rozgrywki na 4. miejscu - stwierdził pomocnik Górnika Zabrze.
Bohaterem gospodarzy mógł zostać właśnie Iwan, ale w pierwszej połowie nie trafił z bliska do siatki. - Chciałem zagarnąć tę piłkę z góry, zrobiła duży kozioł i przeniosłem ją niestety nad poprzeczką. Szkoda, bo w pierwszej połowie Lechia praktycznie nie istniała, a my w niej przeważaliśmy. Mogliśmy udokumentować to bramką. W drugiej połowie Lechia zagrała trochę lepiej i strzeliła gole po naszych błędach, wygrywając tutaj w Zabrzu - ocenił syn byłego reprezentanta Polski.
Co do zasadności podyktowania pierwszego rzutu karnego, wątpliwości ma każdy z zawodników Górnika. - Mogę ocenić pierwszego karnego. Wiem, że Adam Danch był faulowany i zresztą ma złamany nos. Sadajew uderzył go ręką. A jeżeli było przewinienie naszego kapitana, to przed polem karnym. Drugiej sytuacji nie chcę oceniać, bo byłem zbyt daleko – powiedział Iwan.
Przed spotkaniem z Lechią ponownie pompowano w Zabrzu balonik, co mogło źle wpłynąć na gospodarzy. - Myślę, że wyszliśmy na to spotkanie, tak jak sobie założyliśmy. Graliśmy wysokim pressingiem, mieliśmy swoje okazje, ale zabrakło kropki nad "i". Gdybyśmy to my strzeliliśmy pierwszą bramkę, to cieszylibyśmy się z 4. miejsca - zakończył podopieczny Roberta Warzychy.