Bartłomiej Pawłowski: Po meczu z Podbeskidziem w szatni padły ostre słowa
- Co z tego, że oddałem celne strzały, skoro były one w zasięgu bramkarza. Zabrakło mi odpowiedniej jakości i precyzji. To jest Ekstraklasa, tutaj nie wystarczy oddać strzału w światło bramki, a trzeba dodać coś więcej. Powinienem był zamienić te sytuacje na gole - mówił po przegranym meczu z Podbeskidziem pomocnik Lechii Gdańsk, Bartłomiej Pawłowski.
fot. Tomasz Bołt/Dziennik Bałtycki
W przerwie pewnie sami nie spodziewaliście się, że grając w przewadze nie będziecie w stanie chociaż doprowadzić do remisu. Jesteście zaskoczeni swoją postawą?
Rywale zaskoczyli nas jeszcze w pierwszej połowie, bo bramka na 1:0 padła chyba w najmniej oczekiwanym momencie, gdy osiągnęliśmy lekką przewagę. Trudno na gorąco to wszystko podsumować. Nasza sytuacja jest nieciekawa, ale nie ma co dorabiać do tego jakiejś ideologii, tylko myśleć o następnym treningu i następnym meczu.
Chyba z niedowierzaniem patrzyłeś na to, co wyrabia w bramce Podbeskidzia Michal Pesković. Po wejściu na boisko oddałeś trzy strzały w światło bramki, z czego przynajmniej dwa powinny zakończyć się golem.
Co z tego, że celne, skoro były w zasięgu bramkarza. Zabrakło mi odpowiedniej jakości i precyzji. To jest Ekstraklasa, tutaj nie wystarczy oddać strzału w światło bramki, trzeba dodać coś więcej. Powinienem był zamienić te sytuacje na gole.
Porażka z osłabionym rywalem z drugiej części tabeli nie dobije was pod względem mentalnym?
Każda porażka to strata trzech punktów, która niezależnie od klasy rywala boli tak samo. Nie ma co ukrywać, że nasza pozycja w tabeli jest bardzo niska, a strata do wyprzedzających nas zespołów się powiększa. Nie możemy jednak spuszczać głów i załamywać się. Po meczu z Podbeskidziem w szatni padły ostre słowa, oby poskutkowały one jak najszybciej.
Za jeden z pierwszych swoich celów trener Jerzy Brzęczek obrał poprawę atmosfery w szatni. Czy pod tym względem w ostatnich dniach jest trochę lepiej?
Nic nie wpływa na atmosferę w drużynie w takim stopniu, jak wyniki. Nigdy nie byłem jeszcze w szatni, w której panowałaby dobra atmosfera przy słabych rezultatach, i odwrotnie. Jeśli na boisku wszystko idzie zgodnie z planem, to nawet drobne sprzeczki między piłkarzami rozchodzą się po kościach. Pocieszające jest to, że u nas nikt nie skacze sobie do gardeł. Zamiast szukać konfliktów, w pierwszej kolejności każdy patrzy na siebie. Traktuję to jako taki mały pozytyw i zalążek poprawy.
Z utęsknieniem czekacie na koniec rundy jesiennej? Na poprawę w grze Lechii kibice będą musieli czekać chyba aż do wiosny, gdy będziecie mieli za sobą przepracowany okres przygotowawczy z nowym trenerem.
Z utęsknieniem czekam na dwa ostatnie mecze w tym roku. Nie możemy myśleć w inny sposób, bo jestem przekonany, że stać nas w nich na przerwanie niekorzystnej passy. Mamy za sobą nieudaną rundę, ale zrobimy wszystko, by chociaż jej finisz był nieco lepszy.
Rozmawiał w Bielsku-Białej Przemysław Drewniak / Ekstraklasa.net