Bałtyk nie był w stanie przełamać swojej fatalnej passy
Walczyli, szarpali, strzelali, bramek nie zdobyli. Bałtyk Gdynia kolejny raz nie potrafił wygrać, tym razem podzielił się punktami z GKS-em Tychy. Na Narodowym Stadionie Rugby padł bezbramkowy remis, który z pewnością nie może zadowolić gospodarzy.
fot. Tomasz Młynek
Bałtyk Gdynia - GKS Tychy 0:0 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!
Niepokonany do tej pory w meczach wyjazdowych GKS Tychy pojechał do Gdyni szukać kolejnych punktów. Bałtyk przed meczem zajmował kompromitujące, szesnaste miejsce w tabeli, z zaledwie jednym punktem przewagi nad strefą spadkową. Kibice niezadowoleni z pracy niektórych członków zarządu domagali się pierwszego zwycięstwa w sezonie.
Mecz rozpoczął się od komunikatu spikera, który przeprosił za ... niedziałający zegar! Na stadionie były również duże problemy z Internetem.
O pierwszej połowie najlepiej zapomnieć. Początek spotkania należał co prawda do drużyny przyjezdnej, ale ataki gości kończyły się na 40 metrze. Później próbował atakować Bałtyk, i "próbował" to najlepsze określenie. W 21. minucie Jędryka sprytnie uderzał w polu karnym, jednak strzał został zablokowany przez obrońcę Bartłomieja Babiarza. Dobijać próbował nieskuteczny Radosław Wiśniewski, skończyło się na wznowieniu od bramki. W 43. minucie kibice gospodarzy domagali się podyktowania rzutu karnego za faul na Dominiku Lemanku, sędzia podjął jednak słuszną decyzję i wskazał na rzut rożny.
Mnóstwo niecelnych podań i praktycznie zero zagrożenia ze stałych fragmentów gry to obraz pierwszych 45 minut gry. Nieskuteczność napastników Bałtyku tylko potęgowała wrażenie bezradności w akcjach ofensywnych.
Druga połowa to wyraźna dominacja gdynian. W 52. minucie zszedł z boiska na noszach kontuzjowany Paweł Król - kapitan "Kadłubów". W 68. minucie zatrzęsła się poprzeczka bramki po strzale głową Wiśniewskiego, a pięć minut później Włodarczyk również strzelił w poprzeczkę! Były napastnik Legii Warszawa miał piłkę meczową w 80 minucie, jednak fatalnie wykończył akcję i obrońcy skutecznie go powstrzymali zaledwie kilka metrów przed bramką. Pod koniec meczu swoją szansę miał jeszcze GKS, ale dobrą interwencją po strzale Krystiana Odrobińskiego popisał się bramkarz Marcin Matysiak, którego nazwisko skandowano kilka razy przez fanów Bałtyku.
Po chwili sędzia zagwizdał po raz ostatni i remis stał się faktem. Do tych piłkarze GKSu wracają w dobrych humorach i zajmują bezpieczne miejsce w środku tabeli, zaś klub z Gdyni swojej szansy w odniesieniu pierwszej wygranej musi szukać w Wałbrzychu, gdzie zagra z Górnikiem.