Bałtyk ma patent na GKS Tychy
Piłkarze gdyńskiego Bałtyku mają w tym sezonie patent na GKS Tychy. W sobotę sprawili sporą niespodziankę, drugi już raz w rozgrywkach pokonując tyszan, podobnie jak w rundzie jesiennej, 3:1.
fot. Arkadiusz Ławrywianiec (Polskapresse)
Wynik ten jest z pewnością dużym zaskoczeniem, bowiem GKS walczy o awans do I ligi, stąd przed spotkaniem mogło się wydawać, że to właśnie gospodarze są bardziej zdeterminowani i mają więcej argumentów, aby sięgnąć po trzy punkty.
Bałtyk rozpoczął jednak potyczkę z Tychami piorunująco, bowiem już w 3 min gdynianie objęli prowadzenie. Na dodatek stało się to w okolicznościach, jakie się rzadko widuje na piłkarskich boiskach. Do egzekwowania rzutu rożnego podszedł Dominik Lemanek, a pomocnikowi Bałtyku udało się bezpośrednio wkręcić piłkę w bramkę strzeżoną przez Dominika Kisiela.
- Trener Jacek Grembocki uczulał nas na treningach, abyśmy rzuty rożne mocno wkręcali w światło bramki - opowiada o tej nietypowej sytuacji Lemanek. - Postanowiłem więc tak uderzyć. Trochę pomógł mi wiatr, koledzy stali też w pobliżu linii końcowej i utrudniali interwencję bramkarzowi. W efekcie piłka wpadła po długim rogu, w samo okienko. Nie ukrywam, że w seniorskiej piłce taki strzał z rzutu rożnego wyszedł mi pierwszy raz w życiu. Miło, że udało mi się otworzyć wynik meczu, bowiem szybko zdobyta bramka wprowadziła spokój w naszych szeregach.
Bałtykowcy najwyraźniej postanowili jednak iść za ciosem i już po kwadransie prowadzili 2:0. Tym razem po kontrataku, przeprowadzonym z Jakubem Kaszubą, uderzeniem z dystansu, zza pola karnego, zaskoczył bramkarza Tychów Marcin Dettlaff. W tym momencie podrażnieni gospodarze postanowili żwawiej wziąć się do roboty i już w 17 min odpowiedzieli kontaktowym trafieniem, autorstwa Mariusza Masternaka. Jednak to Bałtyk w drugiej odsłonie meczu zdołał wyprowadzić decydujący cios. Niczym Rory Delap ze Stoke City w Premiership takim samym, popisowym zagraniem, dalekim wyrzutem z autu w pole karne, błysnął w 63 min Paweł Król. Piłki dopadł Dariusz Kudyba i głową skierował ją do siatki.
- Zagraliśmy dobre spotkanie, wykorzystaliśmy stałe fragmenty gry - komentuje trener Grembocki. - Na naturalnym, szerokim boisku łatwiej nam było podejmować pojedynki jeden na jeden niż na twardej, sztucznej murawie w Gdyni, gdzie łatwo o kontuzję. W efekcie Mateusz Łuczak dostawał piłkę i mijał po trzech, czterech przeciwników. Chłopakom za ten mecz należą się brawa.
GKS Tychy - Bałtyk Gdynia 1:3 (1:2)
Bramki: 0:1 Lemanek (3 min.), 0:2 Dettlaff (15), 1:2 Masternak (17), 1:3 Kudyba (63-głową)
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).
Bałtyk: Matysiak - Musuła I, Benkowski, Martyniuk, Król I - Lemanek, Granosik, Dettlaff, Łuczak, (71 Malicki) - Kaszuba (58 Kudyba), Michałek (46 Drzymała).
Tychy: Kisiel - Balul I, Kopczyk, Masternak, Lesik - Jaromin, Orzechowski (46 Babiarz), Feruga (72 Kruczek), Żyła - Furczyk (87 Czupryna), Bizacki