Korespondencja z Tirany: Byki Fernando, czyli wielki zawód i dużo wstydu
Jako trener wygrał z Portugalią mistrzostwo Europy i Ligę Narodów UEFA. Z Polską Fernando Santos przegrał wszystkie mecze wyjazdowe w eliminacjach Euro 2024 w tragicznym stylu, a po 0:2 w Tiranie z Albanią powinien podać się do dymisji. Biało-czerwoni pod jego wodzą uwsteczniają się i nie widać światełka w tunelu. – Ani dziś, ani jutro nie podam się do dymisji – powiedział na konferencji prasowej po spotkaniu Albania – Polska Fernando Santos i odesłał dziennikarzy do Cezarego Kuleszy.
fot. PAP/Andrzej Lange
Po męczarniach z Wyspami Owczymi (2:0) spotkanie z Albanią w Tiranie miało się okazać przełomowe dla naszej kadry w kwalifikacjach Euro 2024. Gospodarze niby czuli się jego faworytami, ale widać było, że mają respekt do reprezentacji Polski, tym bardziej, że przypominano niechlubną dla nich statystykę.
Santos gorszy od swojego rodaka Sousy
Jedyny raz „Czerwoni i Czarni” wygrali z naszymi „Orłami” towarzysko w 1953 roku, czyli w zamierzchłych futbolowych czasach, kiedy nawet na świecie nie było jeszcze Fernando Santosa. W Tiranie Polska zwyciężyła, gdy prowadził ją rodak obecnego selekcjonera Biało-Czerwonych, Paulo Sousa. 12 października 2021 na Arena Kombetare jedynego gola zdobył Karol Świderski, który prawie dwa lata później bój eliminacji Euro 2024 zaczął na ławce rezerwowych, mimo sugestii wielu osób w kierunku Santosa.
Santos chyba jednak żadnych uwag nie przyjmuje, cały czas się miota. Świetną formą w Fenerbahce Stambuł imponuje Sebastian Szymański, ale w spotkaniu z Wyspami Owczymi portugalski trener wpuścił go dopiero w 59. minucie i to na skrzydło. Wokół Szymańskiego trwa dyskusja, a jak widać tego ciekawego zawodnika nie cenią Portugalczycy, bo Sousa pomijał go (czy do końca decydowały o tym względy sportowe, to inna kwestia), a Santos nie umie wykorzystać jego potencjału. W Tiranie zawodnik Fenerbahce był bardziej widoczny w defensywie, niż ofensywie, ale z tego też niewiele wynikało.
„Niefajny mecz, niefajny. Zawód i dużo wstydu”
Piotr Zieliński starał się, niestety bez przełożenia na efekty. Za kadencji Santosa, tłumaczącego się małą ilością treningów nie dopracowaliśmy się żadnych schematów w ofensywie, a przecież mamy w składzie Roberta Lewandowskiego, gwiazdę Barcelony. Za ofensywę na Arenie Kombetare w kadrze Polski odpowiadali piłkarze klubów takich jak Barcelona, Fenerbahce, Napoli, lecz nic z tego nie wynikało, kompletnie nic. Przez cały mecz goście oddali ledwie jeden celny strzał.
– Niefajny mecz, niefajny. Zawód i dużo wstydu napisał:– skwitował krótko Wojciech Szczęsny, który musiał wyciągać piłkę z siatki po kapitalnym uderzeniu Jasira Asaniego z koreańskiego klubu Gwangju. Urodzony w Skopje zawodnik słynie z soczystych strzałów z dystansu, a w Tiranie skorzystał z przestrzeni jaką zostawili mu Polacy.
– Strzał życia, wcześniej nieuznana dla nas bramka Jakuba Kiwiora i niestety nic się nie chciało układać napisał:– podsumował Jakub Kamiński. Na wahadle szło mu tak sobie, podobnie jak Matty'emu Cashowi.
Tonący Santos „Grosika” się chwyta
U Polaków raził… brak gry w piłkę, nie tworzyli takiego kolektywu jak Albania, którą wspierała fanatyczna publika. Przed pierwszym gwizdkiem kibice obu krajów powymieniali się uprzejmościami (krzesełkami) i na sektorach za jedną z bramek pojawiło się więcej policjantów. Miejscowe służby porządkowe dobrze przygotowały się na ewentualne awantury i wiele udało się stłumić w zarodku.
Tonący brzytwy się chwyta. Jeszcze nie tak dawno trener Santos pomijał przy powołaniach Kamila Grosickiego, ale zmienił zdanie i skorzystał z weterana kadry w potyczkach z Wyspami Owczymi i Albanią. Niestety, zaraz po wejściu „Grosika” po jego nieudanym dryblingu Ylber Ramadani z włoskiego Lecce przejął piłkę, dośrodkował w szesnastkę, a Mirlind Daku z Rubina Kazań poradził sobie z Mateuszem Wieteską.
– Piłka po jego strzale odbiła się ode mnie i znalazła w siatce napisał:– opisywał Wieteska, który niedawno zmienił francuskie Clermont na włoskie Cagliari. W Tiranie w pierwszej odsłonie zastąpił kontuzjowanego Jana Bednarka.
Polacy po drugim ciosie próbowali, ale tak jak za kadencji Santosa nie mieli pomysłu na przełamanie dobrze zorganizowanej defensywy ekipy Brazylijczyka Sylvinho. Polska przegrała zasłużenie, a teraz PZPN ma wybitnie twardy orzech do zgryzienia. Z panem Fernado ta drużyna nic nie osiągnie i chyba do naszych kibiców już to dotarło. Do niego chyba nie, a byków w tych eliminacjach Portugalczyk popełnił stanowczo za dużo.