Premier League. Arsenal i Liverpool remisują ze słabeuszami, ale nastroje są zupełnie inne
Arsenal uratował remis w szalonym meczu z ekipą Artura Boruca. Liverpool stracił punkty z Sunderlandem, co wykorzystały oba kluby z Manchesteru
fot. Alex James/JMP/REX/Shutterstock
- Nie miałem tak ciężkiego układu gier przez 20 lat mojego pobytu w Arsenalu - mówił po niedzielnym meczu z Crystal Palace Arsene Wenger, menedżer Kanonierów. Szkoleniowiec Palace Sam Allardyce dodał, że ludzie, którzy ustawiali ten terminarz, powinni zostać zwolnieni.
We wtorkowy wieczór Arsenal do nadmorskiego Bournemouth przyjechał wyraźnie zmęczony, a piłkarze z The Emirates obudzili się dopiero w 70. minucie. Wcześniej dali się zdominować ekipie Artura Boruca i zasłużenie przegrywali 0:3.
- Mieliśmy czterech piłkarzy, których występu nie byłem pewien aż do rozgrzewki - grzmiał Wenger, a Wisienki z Dean Cort mogą tylko pluć sobie w brodę, bo miały Arsenal na deskach, a jednak tylko zremisowały.
Dla Kanonierów powrót z wyniku 0:3 to zwycięski remis, wywalczony w dodatku rzutem na taśmę, bo gol Oliviera Girouda na 3:3 padł w 92. minucie. Podział punktów Liverpoolu w Sunderlandzie jest za to, jak porażka. Piłkarze Jürgena Kloppa dwa razy wychodzili na prowadzenie i dwa razy je trwonili, tracąc gole po rzutach karnych.
- Muszę być szczery, nie czuję się z tym dobrze. Jeden z rzutów karnych na pewno był odgwizdany niesłusznie - powiedział po meczu Klopp. Przed menedżerem Liverpoolu trudny czas, bo The Reds rozegrają teraz mecz w półfinale Pucharu Ligi z rozbitym Southampton, a w następną niedzielę czeka ich pojedynek z Manchesterem United. Napięty grafik mają też lekarze klubu z Anfield. Wciąż leczą się Phillipe Coutinho i Joel Matip, a w kolejce do gabinetu stoi duet - Daniel Sturridge, Jordan Henderson. Na domiar złego, na Puchar Narodów Afryki do Gabonu poleciał Sadio Mane.
To cieszy czerwoną i błękitną część Manchesteru. Piłkarze City dosyć niespodziewanie męczyli się u siebie z Burnley, ale ostatecznie zwyciężyli 2:1. - Nawet nie wiecie, jak bardzo przeżywałem ten mecz - powiedział po spotkaniu Pep Guardiola, menedżer The Citizens. Później dodał, że jego czas w Manchesterze potrwa jeszcze jakieś trzy lata. Media już sondują, że Premier League wyczerpuje Katalończyka bardziej, niż się tego spodziewał.
Czy można wygrać sześć spotkań z rzędu i dalej pozostawać na szóstym miejscu w tabeli? Można! Manchester United w końcu wkroczył na dobre tory, ale ani trochę nie drgnął w ligowej tabeli. - Wiem, że Chelsea w końcu zacznie tracić punkty - zapewnia szkoleniowiec MU Jose Mourinho.