Arkowcy wykorzystali w Olsztynie słabości rywala
Po dwóch porażkach przed własną publicznością piłkarze Arki przynajmniej częściowo zrehabilitowali się wczoraj w Olsztynie. Gdynianie pokonali Stomil 2:0, po trafieniach Marcusa da Silvy i Mateusza Szwocha.
fot. Michał Gąciarz
Po wspomnianych porażkach trener Petr Nemec zdecydował się na powrót do bramki Macieja Szlagi, a Marcin Radzewicz pojawił się na boisku już od pierwszej minuty gry. Na środek obrony wrócił Bartosz Brodziński, a Tomasz Jarzębowski mógł zagrać w środkowej linii.
Wrócili z dalekiej podróży
Obie drużyny zaczęły mecz ostrożnie, ale pierwsi to badanie sił przerwali gospodarze. W 8. minucie Szlaga pokazał, że potrafi bronić. Najpierw odbił piłkę po strzale głową Mindaugasa Kalonasa, a na jeszcze większe brawa zasłużył przy obronie dobitki, gdy z kilku metrów na bramkę Arki strzelał Łukasz Suchocki. Można napisać, że w tym momencie gdynianie wrócili z dalekiej podróży. Na bramkowe szanse gości kibice musieli poczekać do 22. minuty spotkania, kiedy to Piotr Kuklis, po podaniu Michała Rzuchowskiego, sprawdził bramkarskie kwalifikacje Tomasza Ptaka. Minutę później jeszcze lepszą sytuację na otwarcie wyniku meczu w Olsztynie - strzelał z bliska głową - miał Piotr Tomasik, ale i z jego strzałem poradził sobie Ptak. To były już wszystkie emocjonujące momenty pierwszej, bezbramkowej, połowy wczorajszego meczu.
W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na korekty w składzie, ale pewnie obaj namawiali swoich zawodników do ofensywnej gry, dostrzegając szanse na końcowy sukces. Pierwsi cios zadali arkowcy. Bramkową akcję zainicjował Radzewicz, zagrał w tempo do Marcusa da Silvy, a ten pokazał, że nie bez powodu jest najskuteczniejszym zawodnikiem gdynian. Z ostrego kąta strzelił na tyle precyzyjnie, że piłka zatrzepotała w siatce, a Arka prowadziła 1:0. To była 59. minuta meczu, a trzy minuty później gospodarze stanęli przed szansą na wyrównanie. Po faulu Damiana Krajanowskiego rzut karny wykonywał Łukasz Jegliński. Strzelił mocno i... trafił w poprzeczkę. Wczoraj szczęście było po stronie Szlagi i Arki.
W 67. minucie trener Nemec zdecydował się na pierwszą zmianę. Da Silvę zmienił Mateusz Szwoch i szybko pokazał, że zasłużył na zaufanie szkoleniowca. Potrzebował zaledwie 180 sekund, aby przeprowadzić indywidualną akcję zakończoną precyzyjnym strzałem w róg olsztyńskiej bramki. Ptak był bezradny, a Arka prowadziła 2:0.
Stomil próbował atakować, ale czynił to zbyt nerwowo i chaotycznie, a gdynianie raczej kontrolowali sytuacje na boisku nie zapominając o groźnych kontrach. Po jednej z nich Szwoch ponownie trafił do siatki, ale sędzia uznał, że gdynianin był na pozycji spalonej.
Dobry wynik dla trenera
W sumie gdynianie zagrali niezłe zawody, wygrali zasłużenie i teraz z większym spokojem mogą przygotowywać się do gdyńskiej potyczki, przy pustych trybunach, z Dolcanem Ząbki. Z Olsztyna w miarę zadowolony wracał prezes Arki Wojciech Pertkiewicz, który chciał na własne oczy przekonać się, jak drużyna spisze się po dwóch porażkach i zobaczyć jak w trudnej sytuacji radzi sobie trener Nemec. Jednak na podsumowanie pracy Nemca w Gdyni przyjdzie czas po rundzie jesiennej. Z olsztyńskiej próby szkoleniowiec żółto-niebieskich wyszedł obronną ręką.