Arka znów bez zwycięstwa, Chojniczanka wywozi punkt z Gdyni
Arka po znów nie potrafiła odnieść zwycięstwa i w meczu 9. kolejki 1. ligi zremisowała 1:1 z Chojniczanką Chojnice. W tym sezonie gdyńska drużyna wygrała tylko raz, z GKS-em Tychy w 3. kolejce.
fot. Piotr Kwiatkowski
Od początku meczu widać było, że przed nami bardzo ostre spotkanie. Grzegorz Lech potrzebował zaledwie 15 minut by skompletować 4 faule i żółtą kartkę. Sędzia momentami nie panował nad tym co działo się na boisku i w efekcie było trochę ostrzejszej gry, a także nerwów nie trzymali na wodzy piłkarze. Sędzia czasami z aptekarską precyzją dyktował najmniejsze choćby przewinienia, by po chwili takich przewinień jednak nie odgwizdywać. Dziwnie to wyglądało, biorąc pod uwagę, że sędzia powinien ustalić, w pewnym sensie, jeden poziom, jaki będzie trzymał w danym spotkaniu, a sędzia Pskit dosyć wybiórczo traktował przeróżne przewinienia.
Chociaż Arka nie grała powalająco to jako pierwsza strzeliła bramkę i to na początku meczu bo w 13. minucie. Szubert otrzymał z prawej strony znakomite dośrodkowanie od Kowalskiego i głową umieścił piłkę w bramce. Kontrujący strzał Szuberta był wręcz nie do obrony, a cały zespół Arki od razu ruszył w kierunku ławki rezerwowych, niektórzy cieszyli się z trenerem, a sam strzelec pobiegł do Marka Gaduły, fizjoterapeuty, który pomógł mu podnieść się po kolejnym urazie.
Wynik 1:0 utrzymywał się niemal do końca spotkania. Wcześniej Arka w swoim stylu sama skomplikowała swoje zadanie, po tym jak Nalepa obejrzał drugą żółtą kartkę. Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, że tak naprawdę nie wiadomo o co do końca poszło. Nalepa zarzeka się, że nie dotknął zawodnika Chojniczanki, do faulu przyznał się Warcholak (chociaż on od zawodnika gości był dobre 2 metry), a Dariusz Dźwigała powiedział, że faulował Łukasiewicz (faktycznie wcześniej chwytał zawodnika gości). Z powtórek wynika jednak, że Nalepa nie dotknął zawodnika Chojniczanki, jedynie zrobił wślizg, a ten się wyłożył na murawę, w efekcie kartki oglądać nie powinien.
W końcu nadeszła 89. minuta, faul przed polem karnym, do bramki dobre 30 metrów, do piłki podszedł Kieruzel i zapakował piłkę pod poprzeczkę. Piłka chyba zmieniła tor lotu, gdyż Skowron był kompletnie zaskoczony, a Kieruzel uderzył "z czuba" i chyba tylko i wyłącznie dzięki tej nieprzewidywalności piłka zatrzepotała w siatce, co nie umniejsza zasług zawodnika gości, bo bramka była naprawdę ładna.
Paradoksalnie, po tym jak Arka grała i że większość meczu odpierała ataki gości, remis powinna traktować z szacunkiem, niedosyt jednak pozostaje bo gdy się prowadzi niemal cały mecz i traci bramkę w ostatnich minutach, nawet grając słabo, to wciąż boli. Wciąż niepewna pozostaje sytuacja trenera, a wszystko wyjaśni się w niedzielę.