Arka przełamała złą passę i wygrała z Pogonią Siedlce
Jedną bramkę oglądali dzisiaj kibice Arki na stadionie w Gdyni. Piękne trafienie Bartosza Ławy dało długo wyczekiwane zwycięstwo drużyny Grzegorza Nicińskiego.
fot. Piotr Kwiatkowski
Pogoń Siedlce wyszła na ten mecz dokładnie z takimi założeniami jak oczekiwano. Goście bronili się całym zespołem i liczyli na kontry, szczególnie po nieudanych rzutach rożnych Arki. Gospodarze chcieli grać piłką, ale tak naprawdę wyszło im to dobrze dopiero w drugiej połowie.
Arka już od pierwszych akcji chciała pokazać, że gra o pełną pulę ale… chyba piłkarze żółto-niebieskich tak intensywnie myśleli o zwycięstwie, że ten obowiązek zaczął ich paraliżować. Zawodnicy mylili się w najprostszych sytuacjach. Aleksander Jagiełło choć się starał, to podobnie jak Wojowski grał trochę jak „jeździec bez głowy”.
Pogoń miała kilka dobrych sytuacji w pierwszej połowie po akcjach Demianiuka, który zadziwiająco łatwo radził sobie prostym dryblingiem z obrońcami gospodarzy. Arka na pewno miała posiadanie piłki i ogromną ilość autów, bo zawodnicy Pogoni niemal każdą akcję przerywali wybiciem poza linię boczną.
Trybuny ożywiły się dopiero w 37. minucie gdy obrońca Pogoni przyjął piłkę ręką w polu karnym, ale sędzia karnego nie odgwizdał. Szczęście uśmiechnęło się do Arki już minutę później, kiedy Lech odegrał do Ławy a ten uderzył z 30 metrów i trafił do siatki rywali.
Paradoksalnie Arka pierwszy celny strzał w meczu oddała dopiero w 47. minucie gdy z 30 metrów uderzał Nalepa. Strzał Ławy zanim trafił do siatki odbił się od słupka. Z kolei Pogoń do 57. minuty była pozbawiona stałych fragmentów gry, dopiero wtedy wywalczyła pierwszy rzut rożny. Świadczy to przede wszystkim o tym, że Arka nieźle grała w defensywie, a po drugie, że Pogoń rzadko stwarzała sobie sytuacje.
Pogoń powinna kończyć ten mecz w dziesiątkę po tym, jak bramkarz Kozaczyński będąc ostatnim zawodnikiem Pogoni sfaulował Marcusa da Silvę tuż przed polem karnym gości. Arka musiała zadowolić się żółtą kartką dla bramkarza i rzutem wolnym, z którego nic nie wyszło.
Arka w końcu odniosła zwycięstwo przed własną publicznością, ale trzeba powiedzieć, że rywale nie powiesili poprzeczki zbyt wysoko. Znakomite zawody zagrał Ława, obudził się Marcus, po raz kolejny dobrze zagrał Alan i nawet nielubiany przez kibiców Lech zagrał o wiele lepiej niż ostatnio. To wszystko złożyło się na końcowy sukces.