Nemec: Nie jestem żadnym poganiaczem niewolników
- Każdy zespół, który z niej spadł niemal automatycznie jest zaliczany do grona faworytów w I lidze. Będziemy się starali sprostać tym oczekiwaniom, a wywalczenie awansu jest naszym celem - mówi Petr Nemec, trener Arki Gdynia.
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse
Arka zatrudniła trenera cudotwórcę. Jak Pan reaguje, czytając takie określenia?
Cudotwórcę? Nie czytałem tego artykułu. We Flocie Świnoujście trzeba było rzeczywiście dokonać czegoś z pogranicza cudu, aby z tego zespołu - w określonych warunkach organizacyjnych - zrobić czołową drużynę pierwszej ligi. Arka to jednak nie Flota. Ja nie czuję się zresztą żadnym cudotwórcą. Jestem normalnym trenerem, który wierzy w swoje umiejętności, pracę którą ma wykonać z drużyną i skuteczne przekonanie zawodników do mojej wizji futbolu. Jeżeli to się uda, jeżeli zawodnicy mi zaufają, to jest to już połowa sukcesu.
Podobno jest Pan zwolennikiem tytanicznej pracy na treningach?
Dobrze, że pan o to pyta, bo na ten temat tworzą się jakieś legendy. Nie jestem żadnym poganiaczem niewolników, chociaż przygotowanie fizyczne uważam za ważny atut prowadzonych przeze mnie drużyn. W futbolu są okresy kiedy trzeba więcej, mocniej, popracować i dzieje się tak głównie w okresie przygotowawczym. Bardziej w okresie zimowym niż letnim. W sezonie objętość, natężenie treningów, musi być dostosowane do cyklu rozgrywkowego. Na pewno jest więcej luzu, bo piłkarze potrzebują świeżości przed meczem, a nie zmęczenia. To normalne, zgodne z europejskimi standardami, postępowanie. I tak właśnie będę też pracował z Arką.
W Gdyni podjął się Pan podwójnie trudnego zadania. Z jednej strony jest oczekiwanie na sukces, natychmiastowy powrót do ekstraklasy, a z drugiej tworzy Pan nowy zespół, który będzie potrzebował czasu na zgranie.
Skoro pan to rozumie, to mam nadzieję, że zrozumieją i inni. Budowa nowego zespołu, jakim będzie Arka, wymaga czasu i cierpliwości. Rozgrywki trwają 10 miesięcy, a czas powinien pracować na naszą korzyść. Oczywiście, że chcielibyśmy wygrywać od początku sezonu, ale nawet jak się ta sztuka nie uda, to proszę nie rozliczać nas po każdym ewentualnym niepowodzeniu, a dać spokojnie popracować. Myślę, że na dzisiaj mamy w drużynie dobrą atmosferę, że fizyczne przygotowanie jest na odpowiednim poziomie. Zgranie, jakość gry drużyny, będzie się poprawiała z każdym meczem.
Czy transfery w Arce, to Pana autorski pomysł?
Przyszli do Arki zawodnicy, których chciałem mieć w zespole, bo znałem ich umiejętności, ale są i tacy, których polecili ich menedżerowie, a ja - po testach - uznałem, że będą pasować do Arki. Zresztą testom poddaliśmy bardzo dużą grupę zawodników.
Nie boi się Pan zarzutu, że w Gdyni powstał zespół Floty B, bo aż pięciu zawodników ze Świnoujścia ma Pan w kadrze.
Nie pięciu, a czterech, bo trudno do tej grupy zaliczyć Omara Jaruna, który po odejściu z Floty grał jeszcze w Pogoni Szczecin, a później w USA. Zresztą ze Świnoujścia chciało przyjść do Arki więcej zawodników, ale nie wszyscy chętni zyskali moją akceptację.
Czy w tym sezonie widzi Pan w zespole piłkarza, który podjąłby się roli lidera?
Lidera nie można w zespole wyznaczyć z urzędu. Takiego przywódcę musi wykreować boisko i myślę, że w Arce jest kilku kandydatów do tej roli.
Czy możliwe jest, że w pierwszym meczu przeciwko Warcie w wyjściowej "11" nie będzie żadnego zawodnika, który grał w poprzednim sezonie.
Ja nie myślę tymi kategoriami, nie dzielę zawodników na nowych i tych ze starej Arki. Zagra 11 zdrowych i będących w najlepszej piłkarskiej dyspozycji. Teoretycznie jest możliwe, że będzie to 11 debiutantów.
Arka wróci do ekstraklasy?
Każdy zespół, który z niej spadł niemal automatycznie jest zaliczany do grona faworytów w I lidze. Będziemy się starali sprostać tym oczekiwaniom, a wywalczenie awansu jest naszym celem.
Rozmawiał Janusz Woźniak / Dziennik Bałtycki