menu

Arka Gdynia - Wisła Kraków. Żółto-niebiescy szturmują górę tabeli

26 listopada 2018, 08:05 | Szymon Szadurski

Od spotkania z Wisłą Kraków w poniedziałek o godz. 18 na stadionie miejskim w Gdyni rozpoczną piłkarze Arki rundę rewanżową w Lotto Ekstraklasie. Dobrze spisujący się ostatnio gdynianie chcą poprawić bilans na własnym obiekcie i sprawić, aby ich kibice po dłuższej przerwie mogli po końcowym gwizdku sędziego wznieść przy ul. Olimpijskiej ręce w geście triumfu.


fot. Fot. Wojciech Matusik

Ostatni raz miało to miejsce grubo ponad miesiąc temu, 7 października, kiedy żółto-niebiescy ograli u siebie 3:1 Zagłębie Lubin. Gdynianie zajmujący obecnie dziewiąte miejsce w tabeli muszą wygrywać, aby zachować marzenia o zakończeniu sezonu zasadniczego w pierwszej ósemce. Pozwoliłoby to uniknąć im trzecich już z rzędu, nerwowych bojów w grupie spadkowej. Z Wisłą nawet u siebie arkowcom jednak łatwo nie będzie, bo to ekipa, która od początku sezonu zadziwia dyspozycją.

Trener gdynian Zbigniew Smółka dzisiejszego rywala Arki komplementował już wiele tygodni temu, twierdząc, że jest to zespół kreatywny i grający ofensywnie. Stwierdził wręcz, że w początkowej fazie sezonu „Biała Gwiazda” prezentowała najlepszą piłkę w ekstraklasie.

- Powiedziałem to już po pierwszym meczu z Wisłą - przypomina Zbigniew Smółka. - Kilka następnych kolejek udowodniło, że miałem rację. Wisła nadal jest czołowym zespołem w naszej lidze i naprawdę gra dobrze w piłkę.

Nie zmienia to faktu, że Arkę w dzisiejszym spotkaniu interesują trzy punkty.

- Stać nas na to, żeby zwyciężyć z Wisłą - mówi Zbigniew Smółka. - Tylko o taki rezultat będziemy walczyć.

Szkoleniowiec podkreśla, że na przygotowanie do bardzo trudnego meczu z krakowską ekipą jego zespół miał dużo czasu, bo aż dwa tygodnie. Zawodnicy w tym czasie ciężko pracowali. Kiedy szkoleniowiec tylko zauważył, że ktoś próbuje „odpuszczać”, to na treningach robiło się nerwowo.

- Mimo że zawodnicy są w formie, muszą bardzo ciężko pracować, żeby jeszcze ją poprawić, a przynajmniej utrzymać - mówi Zbigniew Smółka. - Na każdym treningu musi się palić. To jest Arka, której dziesiątki tysięcy kibiców liczą, że będziemy cały czas szli do przodu. Wymagam pełnego zaangażowania. Jeśli tylko ktoś nie chce pracować na sto procent, a robi to na 99 procent, to już robi się nerwowo, bo takim jestem trenerem i człowiekiem.

Szkoleniowcowi Arki zależy, aby jego ekipa wygrywała także z najsilniejszymi rywalami w lidze. Szczególnie, kiedy występuje przed własnymi kibicami i może liczyć na ich głośny doping.

- Chciałbym poprawić w domu bilans z zespołami z górnej ósemki, z którymi w mojej ocenie nie punktowaliśmy dotychczas, jak należy - mówi Zbigniew Smółka. - Zdajemy sobie sprawę, że w rewanżowej rundzie sezonu zasadniczego czeka nas znacznie więcej spotkań u siebie. Chcemy w domu kreować grę i dominować, tak, aby kibice przychodzili obserwować swoją drużynę, która gra w piłkę, rozwija się i daje im trochę radości.

Szkoleniowiec Arki nie ukrywa, że jego zdaniem ostatni miesiąc rozgrywek przed przerwą zimową będzie dla jego ekipy bardzo trudny.

- Te kilka spotkań traktuję jak być albo nie być - mówi Zbigniew Smółka. - To jest dla mnie kwestia ambicji. Zależy mi na awansie w Pucharze Polski, a także utrzymaniu kontaktu z czołową ósemką i zakończeniu tego roku na przyjemnej pozycji w tabeli. Chcę, aby moja drużyna to wiedziała.

Zbigniew Smółka uważa, że jeżeli 22 grudnia Arka znajdzie się w podobnej sytuacji, jak dziś, to wtedy łatwiejsze będą rozmowy w kwestii tego, jak wzmocnić zespół, powalczyć o nowych zawodników, czy dać podwyżki piłkarzom, którzy ciągną grę.

- Jeżeli zachowamy szansę walki o czołową ósemkę, to wszystkim będzie łatwiej, nie tylko drużynie, ale też prezesowi i właścicielowi - mówi szkoleniowiec Arki. - Oznacza to też więcej ludzi na trybunach i ułatwione rozmowy ze sponsorami. Trzeba o tym głośno mówić.

Warszawa areną zmagań najlepszych zawodników świata we freestyle footballu

TVN24