Antyjedenastka 1. kolejki Ekstraklasa.net!
Pierwsze koty za płoty, ruszyła Ekstraklasa. Za nami 1. kolejka i od razu kandydatów do antyjedenastki nie brakowało. Zobacz, kto negatywnie wyróżnił się na inaugurację sezonu.
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Duda (Lechia), Pawela (Podbeskidzie)
Alex Bruno (Widzew), Hermes (Zawisza), Małecki (Wisła), Przybecki (Zagłębie)
Bartkowski (Widzew), Żytko (Cracovia), Abbes (Widzew), Socha (Śląsk)
Rybansky (Podbeskidzie)
BRAMKARZ
Ladislav Rybansky (Podbeskidzie) - Słowak niezbyt miło będzie wspominał swój debiut w Ekstraklasie. Jego zespół był na dobrej drodze do odniesienia zwycięstwa z Lechią, jednak dwie bramki wpuszczone pod nogami słowackiego golkipera uniemożliwiły podopiecznym Czesława Michniewicza w osiągnięciu dobrego wyniku. Mierzący 193 cm golkiper od początku spotkania sprawiał wrażenie niepewnego i często miał problemy z poprawnym łapaniem piłki.
OBROŃCY
Jakub Bartkowski (Widzew) - Zawodnik, w którym pokładane są spore nadzieje. Niestety, w pierwszej kolejce Ekstraklasy, kiedy to powrócił do gry po prawej stronie defensywy zaprezentował się fatalnie. Nie dość, że w obronie nie radził sobie kompletnie z Michałem Żyro i po akcjach jego flanką padły trzy gole dla Legii, to był kompletnie niewidoczny pod bramką przeciwnika. Za wolny, zbyt bojaźliwy. Zdecydowanie to nie był jego dzień.
Mateusz Żytko (Cracovia) - Wygląda na to, że Ekstraklasa to dla niego za wysokie progi. Praktycznie miał swój udział przy wszystkich golach zdobytych dla Piasta. Kompletnie nie radził sobie z Rubenem Jurado. Popełnił wiele błędów w formacji obronnej, jednak często ratowała go nieskuteczność zawodników z Gliwic. Katastrofalny występ byłego gracza Zagłębia Lubin.
Hachem Abbes (Widzew) - Kolejny zawodnik, który prezentuje raczej poziom pierwszoligowy, zbyt niski na naszą Ekstraklasę. Tunezyjczyk popełnił błąd przy trzech golach zdobytych dla Legii. Najpierw nie zablokował prostopadłych zagrań Michała Żyro i Tomasza Brzyskiego, a oprócz tego nie interweniował przy strzale Jakuba Rzeźniczaka na 2:0. Malutki plusik za dobre, prostopadłe dogranie do Pawłowskiego, dzięki któremu Widzew miał szansę na zdobycie bramki.
Tadeusz Socha (Śląsk) - Nie dotrwał do drugiej części spotkania. Kompletnie nie radził sobie z Kiełbem, na co szybko zareagował Stanislav Lewy i zdjął go po pierwszej części gry. Nie pamiętamy ani jednego jego dobrego zagrania przez całe spotkanie. Cały czas spóźniony i niepewny.
POMOCNICY
Alex Bruno (Widzew) - Zero wygranych pojedynków oko w oko z defensorami Legii. Kompletnie niewidoczny, a jak już był przy piłce, to najczęściej ją tracił. Swoimi występami w poprzednim sezonie przyzwyczaił nas do czegoś innego.
Hermes (Zawisza) - Po tym doświadczonym i ogranym na polskich boiskach zawodniku można oczekiwać większej odpowiedzialności niż u młodych, dopiero wchodzących do gry piłkarzy. Brazylijczyk nie zachował zimnej krwi i po dwóch głupich faulach opuścił boisko już w 75. minucie. To najprawdopodobniej przez jego bezmyślne zagrania drużynie Zawiszy nie udało się zdobyć nawet jednego punktu na inaugurację sezonu.
Patryk Małecki (Wisła) - Miał być liderem drużyny, motorem napędowym. Niestety w pierwszym meczu kompletnie rozczarował. Nieudane rajdy, strzały z ponad 30 metrów, zupełnie nieprzygotowane, najczęściej lecące w trybuny. Zbyt egoistyczna i bezmyślna gra piłkarza pochodzącego z Suwałk.
Miłosz Przybecki (Zagłębie) - Z dużej chmury, mały deszcz. W rundzie wiosennej minionego sezonu "ciągnął za uszy" Polonię, miał być liderem zespołu z Lubina, a podobnie jak Małecki, zawiódł na całej linii. Na palcach jednej ręki można policzyć jego udane dośrodkowania i pojedynki jeden na jeden z defensorami Pogoni.
NAPASTNICY
Adam Duda (Lechia) - Wieczny talent, który w meczu z Podbeskidziem zanotował więcej spalonych, niż goli strzelonych w Ekstraklasie. Notorycznie był ustawiony za linią defensywy Podbeskidzia, a na dodatek zanotował fatalne pudło, kiedy to w pierwszej połowie spotkania z sześciu metrów dobijał strzał Wiśniewskiego praktycznie do pustej bramki.
Fabian Pawela (Podbeskidzie) - Miał sprawić, że kibicom Podbeskidzia rzadko będzie brakowało w swoich szeregach Roberta Demjana. W meczu z Lechią jednak był całkowicie niewidoczny, często się gubił i obrońcy szybko zabierali mu piłkę, kiedy tylko przy niej się znajdywał.