menu

Anioł z Gliwic na święta zostaje w Polsce. Jaki prywatnie jest trener Piasta?

24 grudnia 2014, 10:49 | Tomasz Kuczyński / Dziennik Zachodni

Trener Angel Perez Garcia pierwszy raz spędzi święta Bożego Narodzenia poza Hiszpanią. W Gliwicach jest z nim żona i dwóch synów.

Takiego trenera u nas jeszcze nie było. Hiszpan Angel Perez Garcia stał się gwiazdą Piasta Gliwice. Kibice go uwielbiają, a poprzez działalność na portalach społecznościowych szkoleniowiec ma tysiące sympatyków. Na Facebooku to ponad 4 tys. znajomych, a jego profil na Twitterze śledzi ponad 43 tys. obserwujących! Takiej internetowej publiki nie ma żaden z trenerów i piłkarzy naszej ekstraklasy.

Polacy są trochę nieśmiali

- Zacząłem być bardzo aktywny na Facebooku przez jedną z akcji dobroczynnych, gdzie zbierano pieniądze na walkę z rakiem, organizując mecz charytatywny. W Murcii, gdzie mieszkałem, często organizuje się takie akcje. Udostępniłem to wydarzenie i na stadion przyszło 400-500 osób. Następnie żona pokazała mi Twittera. Na początku byłem nastawiony sceptycznie. Teraz prowadzę dwa konta - mówi sympatyczny trener, który uśmiecha się na sugestię, że stał się największą gwiazdą gliwickiej drużyny. - Nie czuję się żadną gwiazdą, jestem skromnym człowiekiem. Chcę dać jak najwięcej ciepła i sympatii tym ludziom, którzy śledzą te wszystkie portale. Chcę im oddać to całe ciepło, które mi okazują od samego początku. Robię to za pomocą Twittera czy Facebooka. Nie ma w tym żadnego PR, podchodzę do tego spontanicznie, tak to czuję. Jestem osobą aktywną, impulsywną i to też widać w tej działalności. Robię to, co czuję, nie zastanawiam się nad tym.

- W Hiszpanii taka aktywność na portalach społecznościowych to zupełnie normalna sprawa - tłumaczy Isabel, żona trenera. - Kiedy przyjechaliśmy do Polski, zauważyliśmy, że coś, co dla nas jest naturalne i oczywiste, czyli to, że jesteśmy tacy otwarci i uzewnętrzniamy nasze uczucia, nie dla wszystkich Polaków jest naturalne. Zauważyliśmy, że osoby, które darzą sympatią trenera, nie pokazują tego tak bardzo, dopóki Angel się pierwszy nie otworzy. Polacy według nas są trochę zamknięci i nieśmiali, ale kiedy już się otworzą, jest zupełnie inaczej, są świetnymi ludźmi. Widząc, że trener zachowuje się szczerze i otwarcie, odwzajemniają się tym samym. Kiedyś będąc w sklepie, widzieliśmy chętnych do zrobienia zdjęcia z Angelem. Nie wiedzieli, jak o to poprosić, mieli zaczerwienione twarze, byli onieśmieleni. Sami więc podeszliśmy i przełamaliśmy ich nieśmiałość.

Synowie zagrają w Piaście?

Angel Perez Garcia jest rodzinnym człowiekiem. W Gliwicach mieszka z żoną i dwoma synami - 17-letnim Antonio i rok starszym Angelem. Ma też dwie córki - 32-letnią Susanę i trzy lata młodszą Isabel. Trener Piasta ma pięciu braci.

- Starszy syn Angel jest na pierwszym roku robotyki na Politechnice Śląskiej, wykłady ma po angielsku. Antonio chodzi do liceum w Gliwicach, gdzie również zajęcia są po angielsku - chwali się szkoleniowiec, którego synowie oczywiście grają w piłkę. - Obaj mogą grać dla Piasta, ale na razie czekamy na załatwienie formalności. W międzyczasie grają tutaj w charytatywnej lidze futsalu. Jak tylko mogą, trenują z Piastem, zależy to od ich zajęć na uczelni i w szkole. Młodszy gra jako środkowy obrońca, a starszy może występować na wielu pozycjach, bardziej ofensywnych, głównie na prawej stronie boiska.

Rodzina Perezów spędzi święta Bożego Narodzenia w Gliwicach. To będzie wyjątkowy moment, bo pierwszy raz będą w czasie świąt poza Hiszpanią.
- Jesteśmy tutaj z synami, więc nie ma potrzeby wracać do domu. Moi teściowie byli nas odwiedzić miesiąc temu, więc niedawno się widzieliśmy. To moje pierwsze Boże Narodzenie poza Hiszpanią i tak się złożyło, że akurat w Polsce. Przed świętami byliśmy w Gdańsku, a teraz chcemy zwiedzić Pragę - podkreśla trener gliwiczan.

Żona zawsze za mężem

Perez Garcia wcześniej pracował na Malediwach, ale tam był na tyle krótko, że nie ściągnął swoich bliskich. Następnie przyszedł czas na polską ekstraklasę, w której na koniec poprzedniego sezonu ratował Piasta przed spadkiem. Co spowodowało, że wybrał ofertę z Gliwic? Czy jego żona miała w tej kwestii coś do powiedzenia?

- Nie miałam wpływu na decyzję męża. Po prostu - tam, gdzie Angel podpisuje umowę, tam, gdzie nas chcą, tam jedziemy. Nie było z mojej strony żadnego oporu - wyjaśnia małżonka trenera.

Szkoleniowiec wyjaśnia, że Polska nie była im obca. - Oczywiście rozmawiałem na ten temat z rodziną, ale moi bliscy muszą się podporządkować - dodaje szkoleniowiec. - Gdzie dostaję pracę, tam jedziemy, nie było z tego powodu jakieś trudnej sytuacji między nami. Oprócz tego siedem lat temu byliśmy w Polsce z oldbojami Realu Madryt. Zostaliśmy bardzo serdecznie przyjęci, był bardzo miły tłumacz, który nas oprowadzał. Bardzo dobrze i ciepło wspominam tamtą wizytę. Byliśmy w Krakowie, Warszawie, w kopalni soli w Wieliczce, w obozie w Oświęcimiu. To też miało wpływ na podjęcie decyzji o pracy w Piaście. Teraz te wszystkie miejsca zwiedzam z rodziną.

Na Mariackiej w dyskotece

Faktycznie, Angel Perez Garcia nie zamyka się w czterech ścianach mieszkania, ale poświęca wolne chwile na zwiedzanie bliższej i dalszej okolicy. Swego czasu na Facebooku zamieścił zdjęcie z gliwickiej Palmiarni.

- To świetne miejsce, gdzie zawsze możemy się zrelaksować. Lubimy tam wracać. Mieliśmy tam ciekawe zdarzenie. Kiedy zwiedzaliśmy część z akwariami, jeden z pracowników podszedł do nas z moim wydrukowanym zdjęciem i poprosił o autograf. Wpisałem się też do księgi gości. Bardzo mile mnie tam przyjęto - podkreśla Hiszpan. - Zwiedzam wszystko, co się da i jak tylko mam czas. Lubię gliwicki rynek, byłem na wieży kościoła Wszystkich Świętych przy rynku, skąd jest piękny widok na miasto. Byłem też na wieży radiostacji. W ciepły dzień pojechaliśmy nad jezioro w ośrodku wypoczynkowym Czechowice. Kilkakrotnie byliśmy w przepięknym teatrze w ruinach. Zrobił na nas wielkie wrażenie (Ruiny Teatru Victoria - Gliwicki Teatr Muzyczny - red.).

- Jest pan z Katowic? - pyta mnie żona trenera, pokazując na telefonie zdjęcie ulicy Mariackiej. - Bardzo podoba nam się to miasto. Jest nowoczesne i ma wiele ciekawych miejsc.

- Na Mariackiej byliśmy w meksykańskiej restauracji, bardzo nam smakowało - mówi z uśmiechem Perez Garcia. - Obeszliśmy też taki duży park (chodzi najprawdopodobniej o Park Śląski - red.). Byliśmy też w Silesii City Center, zrobiła na nas duże wrażenie. Na Mariackiej byłem z moimi zawodnikami na… dyskotece. Po sezonie nie ma w tym nic złego. "Podgór" (Tomasz Podgórski - red.) po ostatnim meczu w poprzednim sezonie powiedział: "Zabieramy trenera na dyskotekę". No i poszedłem. Traktuję zawodników jak synów, dlatego na przykład potrafię z radości po bramce wpaść w ramiona chłopaków.

Rodzina zawsze wspiera

Opiekun Piasta żyje piłką nożną, poświęca jej wiele czasu. Małżonka trenera jest z tym pogodzona. - Jesteśmy razem od 24 lat - mówi Isabel. - Zdążyłam się przyzwyczaić, że Angel zajmuje się piłką (śmiech). Z tego się utrzymujemy. Staram się śledzić to, co robi, być zawsze z mężem, ale się nie wtrącam.

- Dla mnie bardzo ważne jest wsparcie żony, jej motywowanie - podkreśla Angel. - Pewnie wiele kobiet by już drażniło to, że tyle czasu mąż poświęca piłce. W przypadku mojej żony jest wręcz przeciwnie. Mam z jej strony wielkie wsparcie. Oprócz treningów i meczów bardzo dużo oglądam w domu wideo ze spotkaniami naszych przeciwników, żeby zrobić dobrą analizę.

Skoro już wiemy, że żona trenera nie wtrąca się merytorycznie w jego pracę, to może inaczej jest z grającymi w piłkę nożną synami? - Synowie również starają się nie wtrącać do mojej pracy, ale czasami tuż po meczu żywo reagują, komentują pojedyncze zagrania poszczególnych zawodników. Żona i synowie chodzą na mecze. To jest bardzo ważne dla mnie, szczególnie tutaj w Gliwicach, kiedy mogę się z nimi cieszyć, kiedy mogą mi pogratulować lub podnieść na duchu w przypadku niepowodzenia - nie kryje trener.

Piąty z sześciu braci

Gdy okazało się, że Piasta przejmie nieznany trener o imieniu Angel, żartowano, że do Gliwic przybędzie anioł, aby ratować zespół przed spadkiem z ekstraklasy. My już wiemy, skąd wzięło się anielskie imię.
- Urodziłem się jako piąty z sześciu braci i wtedy babcia powiedziała: "Znowu chłopak, to coś strasznego". Na co mama rzekła: "Nie! On jest kimś specjalnym, wyjątkowym. Ma taką piękną okrągłą buzię, to będzie aniołek". Angel i Jesus są ważnymi imionami w naszej tradycji, bo Hiszpanie są bardzo religijni. Nie tylko mamy wieczerzę i prezenty w Wigilię, ale o północy wszyscy idziemy na Pasterkę (Misa de Gallo - red.). Moje imię daje mi bardzo dużo szczęścia i w pewnym sensie mnie chroni. Rodzice uczyli mnie, aby zawsze szanować innych ludzi, niezależnie od tego, czy są politykami, których znam, czy zwykłymi ludźmi. Staram się wcielać w życie tę naukę rodziców.

- Święta Bożego Narodzenia są dla nas ważne zarówno pod względem religijnym, jak i rodzinnym - dodaje Isabel.

Pierogi i rosół

Święta kojarzą się ze świątecznymi potrawami. W domu państwa Perezów w kuchni rządzi Isabel. Ma już za sobą pierwsze próby z polskimi daniami.
- Próbowałam już robić pierogi. Udało mi się przygotować takie polskie danie - chwali się pani Perez. - Na święta chcę przygotować kilka hiszpańskich potraw, będziemy szukać w sklepach składników. Przewiduję jednak mieszankę polskich i naszych dań. Zawsze przygotowywałam świąteczne dania z moją mamą, tutaj muszę poradzić sobie sama.

- Gdziekolwiek jesteśmy, staramy się dopasować pod względem kulinarnym. W Polsce nie ma z tym problemu, bo jesteśmy w Europie, nie ma takich różnic. Smakują nam tutaj zupy, szczególnie rosół (śmiech), czyli sunday soup - podkreśla trener.

W Hiszpanii po Wigilii wyciągane są prezenty spod choinki, które przynosi Święty Mikołaj. Głównym dniem związanym z podarkami jest 6 stycznia, przynoszą je Trzej Królowie. Jakiego prezentu spodziewa się Angel?
(śmiech). - Ma to dla mnie znaczenie symboliczne. Nie potrzebuję dużo. Najlepszy prezent to możliwość bycia tutaj razem z rodziną. Podarki to tylko rzeczy materialne, ważniejsza jest bliskość rodziny, ciepło ze strony najbliższych - przekonuje trener.

Przyjaciel del Bosque

Dzięki hiszpańskiej kolonii Piast zyskuje sympatyków na Półwyspie Iberyjskim. Przyjacielem Rubena Jurado jest słynny piłkarz Realu Madryt Sergio Ramos, natomiast Perez Garcia jako były piłkarz Królewskich z Madrytu (zdobył z nimi tytuł mistrza kraju w 1980 r.) należy do weteranów Realu, ma też kontakt z selekcjonerem Hiszpanii Vicente del Bosque.

- Jako weterani Realu, a jest nas około 300, trzymamy się razem. Co roku 21 grudnia mamy specjalną kolację, na której tym razem nie byłem. Interesujemy się tym, czym każdy z nas się zajmuje. Ich ciekawi moja praca w Piaście. Del Bosque jest bardzo ciepłym, skromnym człowiekiem, jest od nas starszy, dlatego traktuje nas trochę jak ojciec. Bardzo się interesuje tym, co robimy. Gdy prowadził Real, przyjechałem z synami na trening. Zobaczył nas, przerwał prowadzenie zajęć i podszedł, żeby się przywitać.

TŁUMACZenie: b. oTOROWSKI

Dziennik Zachodni


Polecamy