menu

Alfabet Ekstraklasy, czyli faza zasadnicza od A do Z

22 kwietnia 2014, 11:33 | Dominik Lutostański / Polska The Times

30 meczów już za nami, piłkarze w święta odpoczywali przed rundą finałową. To idealny moment, by podsumować ich grę w tym sezonie. Przedstawiamy alfabet fazy zasadniczej Ekstraklasy.

Alfabet Ekstraklasy, czyli faza zasadnicza od A do Z
Alfabet Ekstraklasy, czyli faza zasadnicza od A do Z
fot. ekstraklasa.net

Życie pozasportowe - dla jednych nowe wyzwania, dla innych najczarniejszy koszmar

A jak arbitrzy. Choć eksperci uważają, że poziom sędziowania w Polsce podnosi się, to jednak do europejskiego wciąż nam wiele brakuje. Katastrofalne błędy kilkukrotnie wypaczały rezultaty spotkań, tak było np. w meczu Ruch Chorzów - Podbeskidzie Bielsko-Biała. Na szczęście PZPN szybko wyciągnął wnioski i rozwiązał kontrakt m.in. z Pawłem Pskitem.

B jak buntownicy. Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski jesienią tworzyli trzon drużyny, wiosną zabrakło dla nich miejsca w składzie. Ostra wymiana zdań z drugim szkoleniowcem Lecha Jerzym Cyrakiem okazała się bolesna w skutkach. Obaj bowiem zostali zesłanie do rezerw oraz musieli zapłacić wysokie kary finansowe. Ostatecznie tuż przed rundą wiosenną rozwiązali kontrakty z poznańskim klubem. Murawski trafił do Pogoni Szczecin, Ślusarski zaś do Arki Gdynia.

C jak Cypr. Kilka lat temu Polacy masowo emigrowali do Wielkiej Brytanii. Teraz podobne wrażenie można odnieść, tyle że z piłkarzami, którzy niedawno zachwycali na Cyprze. Bernardo Vasconcelos, Helio Pinto, Dossa Junior, czy Orlando Sá postanowili zamienić słoneczną ligę na wyspie na naszą ekstraklasę. Wszyscy mieli być gwiazdami, lecz szło im to topornie. Najbardziej zawodzi Pinto, który miał być przecież Xavim Legii.

D jak Daniel Dziwniel. Jedno z objawień sezonu. 21-latek futbolu uczył się w Niemczech, i to widać. Do Ruchu trafił przed tym sezonem i mimo młodego wieku już zadomowił się na lewej stronie obrony. Dzięki jego dobrej grze chorzowianie zajęli wysokie trzecie miejsce po rundzie zasadniczej. Jeśli będzie odpowiednio się rozwijał, niedługo nie będziemy musieli głowić się nad pozycją lewego defensora kadry.

E jak emerytura. Jeszcze nie dla Oresta Lenczyka. Mimo że rok temu zapowiadał, iż kończy przygodę z trenerką, to głód piłki jednak zwyciężył. Mimo 71 wiosen na karku postanowił uporządkować bałagan panujący w Lubinie. Byłemu szkoleniowcowi w lidze szło jak po grudzie. Gdyby sezon zakończył się teraz, klub spadłby do I ligi. Lepiej wygląda sytuacja w Pucharze Polski, gdzie lubinianie doszli do finału.

F jak frekwencja. W trakcie rozgrywek 2013/2014 stadiony w kraju zamykano aż pięciokrotnie, a 17 razy wyłączono z użytku trybunę. Z tego powodu frekwencja na meczach wyniosła 8313 osób na mecz i jest niemalże identyczna jak w zeszłym roku. Do tej pory ligowe rozgrywki na trybunach śledziło dokładnie 1 995 064 osób. Ekstraklasa ma jednak wciąż nadzieję, że liczba kibiców wzrośnie, dzięki nowej reformie.

G jak Górnik Zabrze. W połowie rozgrywek zajmował drugie miejsce i wydawało się, że to on jest najgroźniejszym konkurentem Legii w walce o mistrzostwo. Po odejściu Adama Nawałki wszystko się jednak posypało. Ryszard Wieczorek rozpędzoną maszynę wyhamował do tempa żółwia. Zespół próbuje naprawić Robert Warzycha, ale wychodzi mu to ze średnim skutkiem. Górnik nie wygrał bowiem ostatnich jedenastu spotkań.

H jak Henning Berg. W Polsce przed objęciem Legii znany był głównie z występów w Manchesterze United, gdzie pracował z sir Alexem Fergusonem. Rękę Szkota widać w stylu szkoleniowca stołecznej drużyny. Od Berga bije profesjonalizm. W klubie stara się on wprowadzić wyspiarskie zasady, a na treningach przede wszystkim kładzie nacisk na taktykę.

I jak Igor Lewczuk. Długo nie mógł odnaleźć dla siebie miejsca w ekstraklasie. Za słaby na Jagiellonię, średni w Ruchu, rozbłysnął dopiero w Zawiszy. Asysty przy bramce Vasconcelosa w meczu z Lechem nie powstydziłby się nawet Dani Alves. Dobra forma zaowocowała nawet powołaniem do kadry na zgrupowanie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

J jak Japończycy. Takuya Murayama i Takafumi Akahoshi nie bez kozery nazywanymi są nowoczesnymi samurajami. Szybcy, zwrotni, a do tego potrafią rozmontować obronę każdego rywala Pogoni. Przekonali się o tym m.in. zawodnicy Jagiellonii. To właśnie popularni Aka i Taku zapewnili Portowcom zwycięstwo (3:2) w Białymstoku. Dzięki ich grze Pogoń czasem wyglądała niczym mała Barcelona.

K jak Kocian King. Kiedyś w Chorzowie panował Waldek King, teraz kibice Ruchu mają nowego króla. Jest nim Jan Kocian. Słowacki szkoleniowiec zastał drużynę rozsypaną, a... zrobił znakomicie zgraną. Niektórzy uważają go za cudotwórcę, gdyż z przeciętnymi zawodnikami zajął wysokie trzecie miejsce po rundzie zasadniczej. Do tego w pewnym momencie Niebiescy na swoim koncie mieli aż sześć wygranych meczów z rzędu.

L jak Legia Warszawa. Piłkarze ze stolicy w tym sezonie bardzo często grali w kratkę. Po rundzie jesiennej pozbyto się nawet trenera Jana Urbana, choć zajmował z Legią pierwsze miejsce. Ostatecznie zmiany na ławce trenerskiej przyniosły dobre rezultaty. Mistrz Polski zakończył rundę zasadniczą z dziesięcioma punktami przewagi nad Lechem. Jednak wiele w tym zasługi pozostałych rywali.

Ł jak Łukasz Teodorczyk. Wyśmiewany (nic dziwnego, w piętnastu meczach poprzedniego sezonu strzelił tylko jednego gola), w pewnym momencie spisywany na straty, w tym sezonie w końcu odpalił na dobre. Strzelił już 18 bramek i razem z Marcinem Robakiem w grupie mistrzowskiej będzie bił się o koronę króla strzelców. - Marcin nie może spać spokojnie, powalczę z nim jeszcze - mówił Teodorczyk.

M jak Miroslav Radović. Pierwsze miejsce Legii po trzydziestu spotkaniach to zasługa głównie Rado. Serb jest niczym wino - im starszy, tym lepszy. W tym sezonie przeszedł również do historii ekstraklasy. Strzelając gola Lechowi, został najskuteczniejszym obcokrajowcem. Obecnie na koncie ma już 48 trafień, a bilans może się powiększyć, gdyż trener Berg postanowił wystawiać go w ataku.

N jak nadwaga. Trener Tadeusz Pawłowski po przyjściu do Śląska rozpoczął porządki. Na pierwszy ogień poszedł Sebastian Mila. Nie dość, że popularny Roger stracił opaskę kapitana, to jeszcze wszyscy w kraju dowiedzieli się o jego nadwadze. Ważył o sześć kilogramów za dużo, a badania wykazały, że ma aż 25 proc. tkanki tłuszczowej.

O jak Ojamaa "gwiazdą". Już przechodził do Lecha, już podpisywał umowę, lecz w ostatniej chwili poznaniakom sprzed nosa sprzątnęła go Legia. Estończyk był zapowiadany jako gwiazda ligi. Skończyło się "odrobinę" inaczej. Ojamaa był zagubiony, samolubny i biegał niczym jeździec bez głowy. O mały włos za swoją egoistyczną grę dostałby łomot od kolegów z drużyny.

P jak podział punktów. By uatrakcyjnić ligę, wymyślono podział tabeli i punktów. Reforma wzbudziła wiele kontrowersji, jednak ma ona swoje pozytywne strony. W końcówce sezonu nie będzie żadnego odpuszczania meczów, a kibice do ostatniej kolejki będą emocjonować się poczynaniami swoich ulubieńców. Tylko czy dodatkowa rywalizacja nie zaszkodzi naszym piłkarzom.

R jak Robak superstrzelec. Z Piasta do Pogoni przeszedł w trakcie rundy jesiennej. Ten transfer dla szczecinian okazał się strzałem w... dwudziestkę. Tyle bowiem bramek w tym sezonie zdobył były napastnik Widzewa. Prawdziwe strzelanie na swojej skórze poczuł Lech, Robak strzelił poznaniakom aż pięć bramek.

S jak Smuda czyni... Jeszcze w połowie rozgrywek można by było dopisać, że Smuda znów czyni cuda. Rzeczywistość okazała się brutalna. Podobnie jak w przypadku Górnika, Wisła miała dobry start, lecz potem zaczęła przegrywać, a jej jedyny napastnik Paweł Brożek zanotował serię 876 minut bez gola. Według Wojciecha Kowalczyka wszystkiemu winien jest właśnie Franz.

Ś jak Śląsk Wrocław. Nad Śląskiem czarne chmury wiszą już od kilku lat. Piłkarze nie dostają wypłat, a atmosfera w klubie jest fatalna. Warto przypomnieć bójkę między Rafałem Gikiewiczem a Przemysławem Kaźmierczakiem. Na nic zdały się starania sympatycznego skądinąd wąsacza Stanislava Levego. Czech słabą grę zespołu musiał okupić posadą. Kto wie, czy gdyby nie Marco Paixao, Śląsk nie witałby się już z pierwszą ligą.

T jak talenty. Nowe rozgrywki - nowe talenty. Zazwyczaj wschodzące gwiazdy pochodziły z Legii, jednak ten sezon należał gównie do młodych zawodników Lecha. Karola Linettego obserwuje m.in. Real Madryt, natomiast 17-letni Dawid Kownacki w pierwszym meczu w podstawowym składzie zanotował dwie asysty. Zbigniew Boniek napisał wtedy na Twitterze "jeśli Kownacki otrzyma odpowiednie wsparcie, Polska będzie miała kolejnego bardzo dobrego piłkarza".

U jak ustawka na trybunach. Małą "zabawę" na stadionie Legii urządzili sobie "kibice" Legii i Jagiellonii. W trakcie meczu rozmontowali ogrodzenia i rzucili się do "wzajemnych uścisków". Sędzia, kiedy usłyszał o całym zajściu, postanowił zakończyć spotkanie. Po tych wydarzeniach drużynie z Białegostoku przyznano walkowera, a Legia dodatkowo musiała zapłacić jeszcze 100 tysięcy złotych grzywny.

W jak wojsko. Działania Rosji na Krymie spowodowały, że ukraińskie wojsko wzywało rezerwistów. Powołanie dostał również zawodnik Górnika Zabrze Ołeksandr Szeweluchin. - Wciąż jestem zameldowany w rodzinnej miejscowości Obuchi. Moja mama musiała iść do Wojenkomatu, naszej komendy uzupełnień, i wytłumaczyć, że pracuję za granicą i nie mogę stawić się na miejscu osobiście - mówił.

Z jak Zawisza. Beniaminek pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza jest jedną z niespodzianek sezonu. Szóste miejsce klubowi z Bydgoszczy załatwił Michał Masłowski, który swoimi rajdami na skrzydłach ciągnął Zawiszę do przodu. Kiedy złapał kontuzję, nie było już tak dobrze. Mimo to Zawisza utrzymał miejsce w grupie mistrzowskiej.

Polska The Times


Polecamy