Aleksejs Visnakovs: Jesteśmy źli. Nic nam nie wychodziło
Aleksejs Visnakovs, pomocnik Widzewa Łódź, jako jeden z nielicznych otwarcie nie krył rozczarowania po przegranym spotkaniu z Cracovią Kraków 1:3). - Nic nam nie wychodziło. Bramki straciliśmy po błędach, do których w ogóle nie powinno dojść - grzmiał po końcowym gwizdku.
fot. Polskapresse
Widzew bez argumentów, Cracovia zasłużenie wygrała w Łodzi (ZDJĘCIA)
- Nie wiem co mówić po takim spotkaniu. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo słabo, na drugą wyszliśmy pełni wiary w odrobienie strat. Wiedzieliśmy co robić, walczyliśmy. Niestety przegraliśmy, choć mieliśmy, nazwijmy to "półsytuacje", których nie potrafiliśmy wykorzystać. Nic nam właściwie nie wychodziło - podsumował spotkanie zawodnik rodem z Łotwy.
Widzew po objęciu prowadzenia nie zrobił właściwie nic, by ugruntować swoją przewagę. Czy raptem jedna bramka do przodu absolutnie zadowalała podopiecznych Rafała Pawlaka? - Nie uważam, że ucieszyliśmy się ze skromnego prowadzenia. Po prostu znowu straciliśmy bramki po błędach, które nie powinny się zdarzyć. Jesteśmy bardzo źli, że w ogóle dopuściliśmy do takich sytuacji - twierdzi Visnakovs.
W drugiej połowie jego młodszy brat Eduards miał znakomitą szansę na wpakowanie bramki kontaktowej. Jednak zamiast do siatki posłał piłkę obok słupka. A do celu brakowało tylko kilka metrów. - Gdyby to wpadło, kto wie jakim wynikiem zakończyłby się mecz. Szkoda, bo była to świetna okazja. Niestety potem Cracovia się obudziła i ostatecznie przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść - żałuje Aleksejs Visnakovs.
Po piątkowej porażce łodzianie nadal plasują się w strefie spadkowej. A koniec rundy jesiennej tuż, tuż... - Nie patrzymy na razie na miejsce w tabeli. Najważniejszy jest następny mecz. Musimy zrobić wszystko, by zdobyć trzy punkty. Na oglądanie się będzie jeszcze czas - uważa.