menu

Widzew bez argumentów, Cracovia zasłużenie wygrała w Łodzi (ZDJĘCIA)

25 października 2013, 19:50 | Daniel Kawczyński

Zawodnicy Cracovii nie mieli większych problemów z pokonaniem na wyjeździe Widzewa (3:1). Dzięki kompletowi punktów, Pasy awansowały na 4. miejsce w tabeli. Z kolei łodzianie pozostają w strefie spadkowej.

Widzew niespodziewanie otworzył wynik spotkania. W początkowych fragmentach, to Cracovia dłużej utrzymywała się przy piłce, ale w żaden sposób nie potrafiła stworzyć sytuacji strzeleckich. Nieoczekiwanie to ustępujący gospodarze czerpali więcej z gry. Pierwszy raz próbowali zaskoczyć Krzysztofa Pilarza po główce Eduardsa Visnakovsa (nad bramką). Chwilę potem krakowski bramkarz nie miał już tyle szczęścia. Za stratę gola podziękować powinien kolegom z defensywy. To właśnie po nieudanym wybiciu do bezpańskiej futbolówki w polu karnym dopadł Eduards Visnakovs. I wyszedłby sam na sam, gdyby Milos Kosanović nie zdecydował się interweniować wślizgiem tuż przed polem karnym. Nieprzepisowo. Ku zdziwieniu, sędzia Bartosz Frankowski wskazał na jedenastkę, którą na bramkę perfekcyjnie zamienił Mariusz Rybicki.

Bramka nie zmieniła obrazu widowiska. Przyjezdni poprzez akcje skrzydłami i częste wymiany podań mieli nadzieję na bramkę wyrównującą. Nic z tego, brakowało na ogół decydującego zagrania. Poza konkursem Widzew inteligentnie zastawiał zasieki obronne, studząc ofensywne zapędy. Narażał się jedynie na niegroźne próby z dystansu. No może za wyjątkiem uderzenia Vladimira Boljevicia, kiedy futbolówka odbiła się rykoszetem i zmusiła Macieja Mielcarza do wykazania się czujnością.

Popularny „Mały”od startu sezonu razi katastrofalną formą. Jego nieudane interwencje kosztowały już Widzew stratę wielu oczek. I nie inaczej wydarzyło się dzisiejszego wieczoru. W 36. minucie do wrzutki Boljevicia z rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Damian Dąbrowski. Mielcarz katastrofalnie wyszedł z bramki, staranował ostro Kosanovicia i nawet chyba nie zdawał sobie sprawy, że inny zawodnik przeciwnika głową doprowadził do remisu. W Widzewie mogli tymczasem odhaczyć czternasty mecz bez czystego konta.

Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy Widzew skapitulował po raz drugi, a fantastyczną akcją popisał się Dawid Nowak. Lubujący się w zdobywaniu bramek na Alei Piłsudskiego napastnik zbiegł z lewej strony do środka, kopnął prosto w długi róg bramki. Potwierdził, że w pełni zdrów jest w stanie osiągnąć i podtrzymać imponującą formę strzelecką.

Widzew wyszedł na drugą połowę z dwoma wykorzystanymi zmianami. Jeszcze przed przerwą boisko opuścił kontuzjowany Velijko Batrović, na plac gry nie wyszedł również Mielcarz. Między słupkami stanął rezerwowy Maciej Krakowiak, co wielu krytyków etatowego golkipera przyjęło z ulgą.

Po zmianie stron Widzew ruszył bardziej do przodu. Chaosem, niedokładnością i skłonnościami do prostych strat nie mógł jednak za żadne skarby sprawić kłopotów Cracovii. Nastraszył po świetnym dośrodkowaniu Nowaka, lecz niepilnowany przez nikogo Eduards Visnakovs spudłował z zaledwie 4 metrów od bramki.

Niewykorzystana okazja zmusiła Cracovię do bardziej odważnych poczynań. Szło ze zmiennych szczęściem, gdy nagle z pomocą przyszedł... Kevin Lafrance. Powracający do składu Widzewa Haitańczyk tak niefortunnie przeciął zagranie z boku pola karnego Saidiego Ntibazonkizy, że pokonał Macieja Krakowiaka. Swoją drogą rezerwowy bramkarz również zachował się przy tej akcji jak niedojrzały trampkarz. Wyszedł ze swojej świątyni jakby zmierzał do kuchni po herbatę.

Patrząc na poczynania Widzewa, podopieczni Wojciecha Stawowego mieli już w kieszeni trzecie zwycięstwo z rzędu. Od czasu do czasu próbowali jeszcze wyjść z kontrami lewą stroną boiska. Bez powodzenia. Do końca jednak kontrowali wydarzenia na boisku i w całkiem przyzwoitym stylu dowieźli do końca trzy punkty.


Polecamy